Jesteśmy coraz bliżej porozumienia. Może nawet bardzo blisko – podkreślał Donald Trump na konferencji prasowej podsumowującej rozmowy z Wołodymyrem Zełenskim. Prezydenci USA i Ukrainy spotkali się w niedzielę na Florydzie, by dyskutować o 20-punktowym planie zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Spotkanie odbyło się w posiadłości Donalda Trumpa w Mar-a-Lago. Trwało przeszło dwie godziny. Podczas rozmów prezydenci połączyli się z europejskimi przywódcami, wśród których obok brytyjskiego premiera Keira Stermera, czy kanclerza Niemiec Olafa Scholza, znalazł się prezydent Polski Karol Nawrocki.
Już po spotkaniu Trump i Zełenski odpowiadali na pytania dziennikarzy. Prezydent USA przyznał, że porozumienie pokojowe jest niemal na wyciągnięcie ręki. Ocenił, że zapisy 20-punktowego planu zostały uzgodnione w około 95-procentach, choć jak dodał do omówienia ciągle pozostają „jedna-dwie drażliwe kwestie”. Do takich na pewno zalicza się sprawa Donbasu. Rosja naciska, by Ukraina bez walki oddała jej nieokupowane terytoria. Kijów się temu sprzeciwia – choćby ze względu na fakt, że znajduje się tam pas umocnień, który w razie wznowienia wojny może zatrzymać marsz Rosjan w głąb ukraińskiego terytorium. Wczoraj Trump po raz kolejny zasugerował, że Ukraińcy powinni przychylić się do żądania Kremla. – Te ziemie mogą zostać zajęte w ciągu kilku najbliższych miesięcy, więc lepiej zawrzeć umowę już teraz – mówił. O przyszłości Donbasu mogłyby zdecydować parlament, bądź obywatele w referendum. – Jeśli plan będzie trudny dla naszego społeczeństwa, to ono oczywiście musi wybrać i zagłosować. To ich ziemia, a nie ziemia należąca do jednego człowieka – podkreślał prezydent Zełenski. Do tego, by zorganizować głosowanie na terytoriach objętych obecnie walką, potrzeba jednak zawieszenia broni. A tego nie chce Rosja.
Kluczową kwestią pozostają również gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Według Wołodymyra Zełenskiego te zostały uzgodnione niemal w całości – amerykańskie w stu, zaś europejskie niemal w stu procentach (w wymiarze militarnym – w całości). Trump temu nie zaprzeczył, choć jednocześnie przyznał, że główny ciężar zapewnienia Ukrainie bezpieczeństwa będzie spoczywał na Europie. – Oni są tuż obok. Ale my pomożemy Europie, tak jak pomagaliśmy dotąd – stwierdził amerykański prezydent.
Podczas konferencji nie brakowało kontrowersyjnych stwierdzeń. Krótko przed przyjazdem Zełenskiego do Mar-a-Lago, Trump poinformował na portalu Social Truth, że przeprowadził 75-minutową rozmowę z Władimirem Putinem. Jak napisał była ona „dobra i owocna”. Według Rosjan rozmowa została zorganizowana z inicjatywy prezydenta USA, a przebiegała „w przyjaznej, życzliwej i biznesowej atmosferze”. Jej echa wyraźnie pobrzmiewały na Florydzie. – Rosja będzie pomagać. Rosja chce, by Ukraina odniosła sukces – przekonywał Trump, odpowiadając na pytania dziennikarzy. Według niego Putin gotów jest dostarczać Ukraińcom „energię, prąd i wiele innych dóbr po bardzo niskich cenach”.
Trump zapewnił, że rozmowy będą kontynuowane. Nad porozumieniem będą pracowały zespoły robocze. Według amerykańskiego prezydenta szczęśliwy finał może zostać osiągnięty już za kilka tygodni.
Już po spotkaniu w Mar-a-Largo prezydent Zełenski zamieścił wpis na portalu X. „Omówiliśmy wszystkie aspekty ram pokojowych i osiągnęliśmy znaczące rezultaty” – napisał. – Ukraina jest gotowa na pokój”. Do rozmów odniosła się też Kancelaria Prezydenta RP. „Determinacja strony amerykańskiej i jedność stanowiska państw europejskich daje realną szansę na zakończenie wojny wywołanej przez Federację Rosyjską” – czytamy w oświadczeniu.
Ta jednak nie wydaje się być specjalnie otwarta na ustępstwa. Według państwowej agencji Ria Novosti, Zełenski „kurczowo trzyma się „gwarancji bezpieczeństwa”, które dla niego oznaczają obecność europejskich oddziałów wojskowych na Ukrainie oraz obietnicy, że USA będą ją bronić. A to wymóg nie do przyjęcia dla Moskwy i Waszyngtonu – obecna amerykańska administracja robi wszystko, by uniknąć bezpośredniego starcia z Rosją, świadoma jego apokaliptycznych konsekwencji”.
autor zdjęć: JIM WATSON/AFP/East News

komentarze