Do Poznania przyjechało 600 żołnierzy. By dostać się na kurs podoficerski, każdy musiał pokonać dwóch kolegów. Egzaminy po raz pierwszy odbyły się według nowych zasad. Nowością był m.in. sprawdzian z języka angielskiego. – Na testach teoretycznych odpadło ponad 30 procent zdających – mówi chor. Marcin Szubert z poznańskiej szkoły.
Kandydaci na podoficerów reprezentują wojska lądowe, specjalne, marynarkę wojenną i siły powietrzne. Do Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych przyjechało blisko 600 szeregowych z całej Polski. – To najlepsi żołnierze, niektórzy we własnych jednostkach przeszli weryfikację, zdając wewnętrzne egzaminy. Wszyscy mają co najmniej pięcioletnią wysługę i minimum średnie wykształcenie. Zdecydowana większość to uczestnicy zagranicznych misji – mówi chor. Marcin Szubert rzecznik szkoły.
Egzaminy w Poznaniu odbyły się już po raz dziewiąty. Jednak pierwszy raz kandydaci zostali sprawdzeni według znowelizowanego w tym roku regulaminu. Egzamin nadal podzielony był na cztery części. Jednak w ramach każdej z nich – sprawdzianu z WF, testu z wiedzy teoretycznej, egzaminu praktycznego i rozmowy kwalifikacyjnej – żołnierze musieli liczyć się z nowymi wymaganiami.
Język obcy i kodeks honorowy
Zmiany czekały zdających już pierwszego dnia, podczas testów teoretycznych. Obok znajomości ogólnego regulaminu czy musztry, dyscypliny wojskowej, wiedzy o Polsce i świecie współczesnym pojawiły się pytania z języka angielskiego i kodeksu honorowego żołnierza. W testach zrezygnowano też z dotychczasowych pięciu pytań dotyczących metodyki szkolenia. – Szeregowi dopiero kandydują na dowódców, więc nie można od nich wymagać tego, czego dopiero mają się nauczyć – tak zmiany uzasadnia płk Włodzimierz Chupka, szef Oddziału Kształcenia Zawodowego w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych.
Podczas trwającego 40 minut testu kandydaci musieli odpowiedzieć na 40 pytań. Zgodnie z nowym regulaminem warunkiem zaliczenia testu było uzyskanie minimum 60 proc., czyli 48 punktów. – Dla mnie była to najcięższa część. O ile pytania z dziedziny wojskowości nie były trudne, to zaskoczeniem były pytania z angielskiego czy wiedzy o Polsce i świecie. W tym przypadku nie podaje się wcześniej zakresu tematów, więc materiału do opanowania jest sporo, a spectrum pytań może być naprawdę bardzo szerokie – mówi szer. Krystian Paluch z 20 Brygady Zmechanizowanej z Bartoszyc. Żołnierzowi, który w wojsku służy ponad 6 lat, udało się zaliczyć test. Jednak dla wielu to właśnie ta część egzaminu okazała się najtrudniejsza. W sumie teorii nie zaliczyło 180 kandydatów.
Mocne strony – praktyka i WF
Nieco lepiej wypadli żołnierze na praktycznym sprawdzianie wojskowych umiejętności. Tu musieli się wykazać m.in. strzelaniem, czołganiem przez 50 metrów, zakładaniem na czas maski przeciwgazowej, ładowaniem magazynka i udzieleniem pierwszej pomocy medycznej. Sprawdzani też byli z wykonywania elementów musztry. – Nowością był sposób oceny tej części egzaminu. O ile wcześniej były tylko dwa kryteria „wykonał – nie wykonał”, o tyle teraz egzaminatorzy mogli wystawić także ocenę pośrednią: „wykonał z małymi błędami”– mówi chor. Szubert. Wykładowcy tłumaczą, że ostre kryteria sprawiały, iż nawet świetnie przygotowany żołnierz, pod wpływem stresu nie mógł poradzić sobie z zadaniem i odpadał.
Według nowych zasad kandydaci zaliczali też test z WF. Główne zadania się nie zmieniły – egzamin składał się, jak dotychczas z czterech konkurencji sprawdzających wytrzymałość mięśni brzucha, siłę ramion oraz szybkość i zwinność. – Teraz jednak zamiast zaliczać konkurencję według norm dowódczych, żołnierze zdają je według niższych kryteriów – mówi chor. Szubert. Szeregowi mogą też wybrać np. między biegiem na 3 kilometry, a pływaniem przez 12 minut.
Nowe przepisy położyły jednak większy nacisk na rozmowę kwalifikacyjną. Zamiast dotychczasowych 30 punktów można z niej było uzyskać aż 80 (tak, jak z każdej innej części egzaminu). – Komisja oceniała między innymi autoprezentację, wykształcenie oraz doświadczenie wojskowe. Dodatkowo premiowana była na przykład klasa kwalifikacyjna, udokumentowana znajomość języka obcego, udział w misjach – mówi chor. Szubert.
Wybiorą 225 najlepszych
Szer. Andrzej Saj z 17 Brygady Zmechanizowanej przeszedł już wszystkie sprawdziany. To jego drugie podejście do egzaminów. – Długo się przygotowywałem, zdałem wewnętrzną weryfikację na szczeblu jednostki. W sumie zdobyłem 228 punktów. Mam nadzieję, że to wystarczy, by dostać się na kurs – mówi szer. Saj, który w armii służy od 9 lat. Szer. Paluch wypadł nieco lepiej – udało mu się zdobyć 231 punktów.
Ostateczne ogłoszenie wyników odbędzie się dziś. 225 szeregowych z największą liczbą punktów rozpocznie w lipcu kurs podoficerski. Przez trzy miesiące będą uczestniczyć w szkoleniu ogólnowojskowym, a kolejny kwartał spędzą w centrach szkolenia specjalistycznego. Półroczny kurs zakończą dwutygodniowymi praktykami i egzaminem. Potem wrócą do swoich jednostek, gdzie po objęciu stanowisk dowódców drużyn zostaną mianowani na kaprali.
Szkoła Podoficerska Wojsk Lądowych działa od 1 lipca 2004 roku. W 2011 roku po reorganizacji trzech innych placówek, stała się jedyną szkołą dla wojsk lądowych (obok szkół Marynarki Wojennej i Sił Powietrznych) i zarazem największą szkołą podoficerską kształcącą przyszłych kaprali.
Egzaminy dla żołnierzy z korpusu szeregowych zawodowych odbywają się trzy razy w roku. Pierwsze przeprowadzono w grudniu 2012 roku. Co roku świadectwa ukończenia kursu na pierwszy stopień podoficerski uzyskuje około tysiąc żołnierzy.
autor zdjęć: chor. Marcin Szubert
komentarze