– Ponad wszystko cenił szczerość. Ta cecha wielokrotnie przysporzyła mu problemów. Powtarzał wtedy swoją sentencję: Znowu się naraziłem... – wspominali podczas pogrzebu mjr. Alojzego „Sadyby” Józekowskiego jego przyjaciele. Na warszawskich Powązkach cichociemnego żegnali m.in. żołnierze Jednostki Wojskowej GROM oraz wolontariusze, którzy przez ostatnie lata zajmowali się spisywaniem jego wspomnień.
Major Alojzy Józekowski, żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i cichociemny, zmarł 18 listopada w Warszawie. Miał 94 lata. Dzisiaj na wojskowych Powązkach odbył się jego pogrzeb. Wśród przyjaciół „Sadyby”, którzy go dzisiaj żegnali, był m.in. dowódca GROM-u płk Piotr Gąstał, gen. bryg. Jerzy Gut, szef Centrum Operacji Specjalnych, oraz byli i obecni operatorzy GROM-u.
Zostają spisane wspomnienia
– Alojzego znałem, odkąd zacząłem służyć w GROM-ie – mówi Naval, były operator GROM-u. – Zawsze był przyjacielem jednostki, bardzo lubił spotykać się z żołnierzami. Mam wrażenie, że ta różnica wieku, która między nami była, znikała w trakcie spotkań. Traktowaliśmy go jak starszego brata.
Na uroczystościach pogrzebowych majora Józekowskiego była też grupa wolontariuszy, którzy od kilku lat spisywali jego wspomnienia. – Gdy rozpoczynaliśmy naszą pracę, byliśmy przekonani, że nie potrwa długo, kilka – kilkanaście miesięcy – wspomina jeden z wolontariuszy. – Tymczasem spotkania trwały trzy lata. Te wspomnienia miały dla nas być kolejnym wolontariackim zadaniem, stały się najpiękniejszym przeżyciem.
Ze spisanych wspomnień powstała książka „Znowu się naraziłem”, którą już wkrótce będzie można kupić. Jej tytuł to ulubiona sentencja mjr. Józekowskiego. – Niezwykle cenił sobie szczerość i sam był bardzo szczery, więc często narażał się ludziom, zwykł wtedy mawiać: „ I znowu się naraziłem...” – wspominają jego przyjaciele.
Na grobie „Sadyby” żołnierze oraz harcerze złożyli białe róże.
Czekał na powrót do kraju
Alojzy Józekowski wstąpił do wojska w dniu wybuchu II wojny światowej. Miał 19 lat, gdy przydzielono go do 73 Pułku Piechoty. Walczył w okolicach Sosnowca i Jędrzejowa. Udało mu się przedostać do Francji, tam skończył szkołę podoficerską. Kurs oficerski przeszedł w Anglii. W 1943 roku został cichociemnym. Został zaprzysiężony na początku 1944 roku i przeniesiony do Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza, następnie do Głównej Bazy Przerzutowej w Brindisi we Włoszech. Do przerzucenia do Polski jednak nie doszło. „Zbieg niefortunnych okoliczności i pogoda nie pozwalały mi skoczyć do kraju” – wyjaśniał po latach major Józekowski.
We Włoszech mieszkał do 1946 roku. Tam rozpoczął studia, które kontynuował w Anglii. Ostatecznie wyższe wykształcenie uzyskał w Wyższej Szkole Handlu Morskiego w Gdańsku. Po studiach pracował w hutach, Ministerstwie Przemysłu Ciężkiego oraz, aż do emerytury, w Centralnym Instytucie Informacji Naukowo-Technicznej. Jako emeryt był anglojęzycznym przewodnikiem po Warszawie, Beskidach, Tatrach.
Cichociemni to specjalnie szkoleni żołnierze polskiej armii, którzy w czasie II wojny światowej zrzucani byli na spadochronach na terytorium okupowanego kraju. Ich zadaniem była organizacja ruchu oporu i walka z okupantem. Cichociemnymi zostawali wyłącznie ochotnicy. Pierwszy lot i skoki odbyły się w nocy z 15 na 16 lutego 1941 roku. Do końca wojny do Polski tą drogą trafiło 316 żołnierzy. Wśród nich byli m.in. gen. bryg. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, mjr Jan Piwnik „Ponury”, Jan Nowak-Jeziorański oraz Elżbieta Zawacka „Zo” – jedyna kobieta w tej formacji.
autor zdjęć: Naval
komentarze