moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach

Podczas II wojny światowej polscy przeciwpancerniacy zdali egzamin z odparcia ataku na ośrodek obrony „Leopard” pod Tobrukiem oraz przetestowali niespotykany wcześniej sposób prowadzenia rozpoznania i patrolowania przez artylerię. O przebiegu walk przeczytacie w najnowszym numerze kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”.

Armata ppanc. 25 mm plutonu ppanc. Dywizjonu Ułanów Brygady Strzelców Karpackich. Zbiory Living History Group „First to Fight”

W połowie maja 1940 roku w Homs w zachodniej Syrii w ramach Brygady Strzelców Karpackich, formowanej przy francuskiej Armii Lewantu generała Eugène’a Mittelhausera, powstały dwie kompanie broni towarzyszącej w obu pułkach piechoty oraz pluton przeciwpancerny w dywizjonie kawalerii. Nikt wtedy nie podejrzewał, że uzbrojenie tych pododdziałów stanie się przyczyną kryzysu w lokalnych wojskowych stosunkach polsko-francuskich. Ze względu na kapitulację Francji i lojalność generała Mittelhausera wobec rządu Vichy, pułkownik Stanisław Kopański postanowił wyprowadzić brygadę do Palestyny w celu połączenia się z siłami brytyjskimi. Jeszcze w Homs 27 czerwca, a następnie w trakcie przejścia do Palestyny – z inicjatywy szefa sztabu Armii Lewantu pułkownika Edgara de Larminata – brygada otrzymała w tajemnicy przed dowódcą armii łącznie czternaście armatek przeciwpancernych kal. 25 mm Mle 34 Hotchkiss wraz z amunicją, które przydzielono po sześć do obu wspomnianych kompanii, a dwie do plutonu przeciwpancernego w dywizjonie kawalerii. Jako siły pociągowej używano mułów. Gdy sprawa wyszła na jaw, pułkownik de Larminat został zawieszony w czynnościach. Przeciwny odejściu brygady generał Mittelhauser w rozmowie z jej dowódcą zażądał rozbrojenia tej formacji, w tym od dania przekazanych wcześniej armatek. W odpowiedzi usłyszał, że brygada rozbroić się nie da, a „największą tragedią dla Polaków byłoby starcie zbrojne z Francuzami”. Dowódca armii odstąpił od żądania rozbrojenia BSK, lecz podtrzymał żądanie natychmiastowego oddania armatek przeciwpancernych. Pułkownik Kopański stwierdził, że z powodu rozrzucenia ich w różnych transportach na trzystukilometrowej trasie będzie to niemożliwe, na co dowódca armii zażądał zdania ich na stacji granicznej w Samakh nad Jeziorem Tyberiadzkim w Palestynie. Powołano mieszaną komisję, która miała się udać do stacji granicznej w celu załatwienia tej kwestii. Już po wyjeździe komisji zaprzyjaźnieni oficerowie francuscy przekonali Mittelhausera, że próba odebrania brygadzie działek wywoła zbrojny opór Polaków; generał oświadczył więc pułkownikowi Kopańskiemu, że zgadza się na pozostawienie ich w brygadzie.

Po przybyciu do Palestyny brygada rozlokowała się w obozie w Latrun, w połowie drogi pomiędzy Jerozolimą a Tel Awiwem, gdzie przez trzy miesiące prowadzono szkolenie i zgrywanie oddziałów. Polscy żołnierze wzbudzili sensację u miejscowych Arabów, ponieważ za Polaków uważali oni przybyłych wcześniej Żydów z Polski.

REKLAMA

Po przejściu brygady z całym uzbrojeniem w październiku 1940 roku do Egiptu w rejon Aleksandrii kompanie otrzymały pierwsze zadanie bojowe. Brygada obsadziła linię umocnień w Al-Dekheili i Agami, w odległości 16 km na zachód od Aleksandrii, a kompanie broni towarzyszącej zorganizowały obronę przeciwpancerną pomiędzy jeziorem Buhajrat Marjut a brzegiem morza.

Armata 47 mm portée dywizjonu ppanc. podczas defilady. Zbiory Living History Group „First to Fight"

W połowie stycznia 1941 roku BSK została przeorganizowana według struktury brytyjskiej i przyjęła nazwę Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Kompanie broni towarzyszącej przeorganizowano na samodzielne kompanie przeciwpancerne. Pod koniec maja 1941 roku BSK została przemieszczona w rejon Marsa Matruh w północno-zachodnim Egipcie. Tam obie kompanie zorganizowały obronę przeciwpancerną na odcinku brygady, luzując Australijczyków i obsadzając 45 stanowisk ogniowych. Na pozycji wykorzystano francuskie armaty przeciwpancerne kal. 25 mm oraz różnorodne uzbrojenie pozostawione przez poprzedników: dwufuntowe armaty morskie, trzy- i sześciofuntowe armaty forteczne oraz unieruchomione na pozycji czołgi z działkami Vickersa.

Podczas kolejnej reorganizacji 16 czerwca 1941 roku w ramach SBSK na bazie kompanii przeciwpancernych i baterii przeciwlotniczej utworzono czterobateryjny dywizjon przeciwpancerny. Dowodził nim podpułkownik Antoni Dołęga-Cieszkowski, któremu pomagali: adiutant – podporucznik Zdzisław Gruszczyński; kwatermistrz – podporucznik Stanisław Kosicki. Bateriami dowodzili: pierwszą – porucznik Wojciech Kania, drugą – kapitan Józef Różański, trzecią – porucznik Ryszard Wagner, czwartą – porucznik Mieczysław Pruszyński. Ogółem dywizjon liczył 12 oficerów oraz około 160 podoficerów i szeregowców. Dysponował wspomnianymi armatami kal. 25 mm oraz kilkoma armatami przeciwpancernymi kal. 47 mm Mle 37 Puteaux.

W obronie Tobruku i pierwsze Virtuti Militari

Po przybyciu do Tobruku dywizjon zluzował odwód przeciwpancerny załogi twierdzy, którym była australijska 16 kompania przeciwpancerna, przejmując od niej dziewięć działek, w tym pięć polskich armat kal. 37 wz. 36 Bofors (z przedwojennego polskiego eksportu do Wielkiej Brytanii) i cztery włoskie armaty kal. 20 mm typu Breda (zdobyczne). Po kilku dniach dywizjon trzema bateriami zluzował australijski 9 Dywizjon Przeciwpancerny na południowym odcinku obrony twierdzy, przejmując pozycje z szesnastoma działami przeciwpancernymi.

Polski dywizjon 10 września poniósł pierwszą stratę w walce. Dowódca plutonu w odwodowej 4 baterii, sierżant podchorąży Zbigniew Odrowąż-Pieniążek zgłosił się na ochotnika na patrol w celu rozpoznania przedpola. Pieniążek był wychowankiem lwowskiego Korpusu Kadetów nr 1, przedostał się w 1940 roku do Francji, skłamał, podając datę urodzenia (1922 zamiast 1924) przy przyjęciu do Szkoły Podchorążych w Coëtquidan, i walczył w składzie 1 Dywizji Grenadierów pod Lagarde we Francji, a po dostaniu się do niewoli uciekł ze stalagu pod Szczecinem do rodziny w Rymanowie. Stamtąd w grudniu 1940 roku uciekł poprzez Węgry, Jugosławię, Grecję, Turcję i po pół roku dotarł do Palestyny, gdzie został przyjęty do baterii dowodzonej przez porucznika Pruszyńskiego i wyznaczony na stanowisko dowódcy plutonu. Podchorąży Pieniążek, w tajemnicy przed dowódcą baterii, wyprosił u podchorążego Bocheńskiego z 2 Batalionu Strzelców Karpackich udział w patrolu.

Uszkodzony niemiecki czołg pod Belhamed. Domena publiczna

Celem patroli było dokładne rozpoznanie przedpola, położenia pól minowych i pozycji Włochów, na co naciskało dowództwo obrony Tobruku. Trudno się dziwić temu, że nikt nie odwodził ochotników od udziału w patrolach. Patrol 10 września był patrolem bojowym z zadaniem wykonania szerokiego przejścia przez pole minowe, dotarcia do dwóch wysuniętych betonowych bunkrów, zarzucenia ich granatami i jeżeli się uda, wzięcia jeńców. Dodatkowym zadaniem było sprowokowanie tak zwanych milczących stanowisk do otwarcia ognia. Patrol po rozbrojeniu min dotarł na odległość kilkudziesięciu metrów od bunkrów, lecz został wykryty i musiał odskoczyć pod silnym ogniem z włoskich pozycji. W trakcie odskoku podchorąży Pieniążek otrzymał postrzał i zmarł na miejscu. Podchorąży Bocheński ze strzelcem z cenzusem Janem Erdmanem (przedwojennym dziennikarzem sportowym) sporządzili z karabinów i płachty namiotowej prowizoryczne nosze, na których wynieśli pod ogniem karabinów maszynowych i moździerzy ciało poległego, dołączając do reszty patrolu. Następnego dnia żołnierze 4 baterii złożyli zwłoki podchorążego Pieniążka w piasek tobruckiego cmentarza wojennego, bez trumny, owinięte w koc. Był on pierwszym żołnierzem brygady poległym podczas akcji na stanowiska nieprzyjaciela. Został pośmiertnie promowany na podporucznika i odznaczony Orderem Virtuti Militari. Inny karpatczyk, Marian Hemar poświęcił mu przejmujący wiersz „Virtuti Militari (Na śmierć podchorążego Pieniążka)”.

Ośrodek obrony „Leopard” pod Belhamed

W drugiej połowie listopada siły brytyjskie, wychodząc z Egiptu, zbliżyły się do Tobruku w Libii i przez pozycje oblegających przebiły korytarz łączący załogę twierdzy z odsieczą. Ciężar obrony korytarza leżał w miejscu przecięcia go tak zwaną szosą Osi w rejonie Belhamed – El Duda. Szosę tę wybudowali Włosi rokadowo (równolegle do linii frontu) wokół twierdzy, aby umożliwić zaopatrywanie swoich wojsk. Obrona tego rejonu skupiona była w czterech ośrodkach oporu (każdy w sile batalionu). W rejonie El Duda był batalion australijski, na południe od Belhamed, na wysokości wzgórza 154 – batalion nowozelandzki, na północ od Belhamed – ośrodek obrony „Tygrys”. Na wschód od Belhamed, pomiędzy Nowozelandczykami a ośrodkiem „Tygrys”, w miejscu oznaczonym na mapie jako Magen Belhamed (Grobowiec Szejka), znajdował się ośrodek obrony „Leopard”, gdzie Niemcy rozjechali czołgami batalion nowozelandzki i korytarz do twierdzy został przez nich przecięty.

Dowódca dywizjonu podpułkownik Cieszkowski 30 listopada otrzymał od dowódcy brytyjskiej 40 Dywizji Piechoty ustny rozkaz, uzgodniony z dowódcą SBSK: „Karpacki dyon ppanc. ma zadanie zorganizować obronę ppanc. w ośrodku obrony »Leopard«, współdziałając z angielskim baonem piechoty. Baon przejdzie z karpackim dyonem ppanc. W nocy z 30 listopada na 1 grudnia 1941 w rejon ośrodka obrony. Przemarsz ubezpieczy grupa czołgów”. Ten angielski batalion należał do Pułku Bedfordshire. Do wykonania zadania podpułkownik Cieszkowski wyznaczył baterie 1 i 4, ponieważ miały najwięcej polskich armat przeciwpancernych kal. 37 mm wz. 36. Baterie liczyły po 25 żołnierzy (w tym cztery obsługi dział po pięciu ludzi). Dodatkowo, 1 grudnia, po uzupełnieniu pojazdów, do ośrodka „Leopard” miała dotrzeć 2 bateria kapitana Różańskiego. Po osiągnięciu gotowości do wymarszu przez baterie, dywizjon przemieścił się na wyznaczone miejsce zbiórki, gdzie czekał kwatermistrz z bańką rumu, którym napełniono żołnierskie manierki, a o szesnastej przybył generał Kopański, aby dokonać przeglądu przygotowania poszczególnych działonów. Generał osobiście pożegnał się ze wszystkimi żołnierzami obu baterii. Zapowiedział, że „O ile nie dziś w nocy, to na pewno jutro rano będziecie się bić z Niemcami” i jeszcze z właściwą sobie prostotą dodał: „Niech was Bóg prowadzi”.

Organizacja obrony

W godzinach wieczornych 30 listopada kolumna batalionu i dwubateryjnego dywizjonu dotarła do ośrodka obrony „Leopard”. Organizacja obrony przeciwpancernej polegała na przydzieleniu do każdej brytyjskiej kompanii piechoty jednego dwudziałowego plutonu przeciwpancernego: 1 pluton 1 baterii – porucznik Józef Kapica przy kompanii B; 2 pluton tej baterii – kapitan Wojciech Kania przy kompanii A; 1 pluton 4 baterii – porucznik Mieczysław Pruszyński przy kompanii D; 2 pluton tej baterii – ogniomistrz Czesław Brzostek przy odwodowej kompanii C. Ośrodek „Leopard” 1 grudnia nieustannie ostrzeliwała z trzech kierunków artyleria przeciwnika.

Około południa 1 grudnia na przedpolu kompanii D w odległości 7 km zaobserwowano piętnaście czołgów niemieckich. Przydzielony brytyjski obserwator artylerii tak skutecznie pokierował ogniem swojego dywizjonu, że po kilku seriach czołgi zdecydowały się zawrócić. Porucznik Pruszyński dostał od podpułkownika Cieszkowskiego meldunek o treści: „Sytuacja bardzo ciężka. Jeśli nie otrzymamy od dowódcy korpusu rozkazu wycofania się – bronimy się do ostatka”, z poleceniem dostarczenia go poprzez łącznika do dowódcy brygady. Tym łącznikiem został sierżant Stanisław Rosiński jako kierowca samochodu ciężarowego, otrzymując jednocześnie polecenie jak najszybszego powrotu do baterii.

Po zmroku na kierunku kompanii B wyszło natarcie piechoty niemieckiej wspartej czołgami. Pomimo interwencji porucznika Kapicy, dowódca brytyjskiej kompanii uważał te czołgi za własne, co pozwoliło Niemcom podejść na odległość 200 m. W wyniku natarcia brytyjska piechota wycofała się, pozostawiając bez osłony pluton przeciwpancerny, który podjął samotną walkę. Pluton zdołał kosztem dwóch zabitych i siedmiu rannych zatrzymać natarcie. Polegli celowniczy pierwszego działa kapral Wacław Kłosiński, działonowy drugiego, podchorąży Piotr Organiściak oraz jeden żołnierz brytyjski obsługujący erkaem Bren. Ze względu na krótki dystans otwarcia ognia działka zdołały wystrzelić jedynie po dwadzieścia kilka pocisków, zanim zostały rozjechane czołgami.

W tym samym czasie kompania A wzmocniona 2 plutonem 1 baterii, dowodzonym przez kapitana Kanię, odparła niemiecki oddział rozpoznawczy, a podpułkownik Cieszkowski został ranny podczas inspekcji stanowisk. Tymczasem bateria kapitana Różańskiego po przeglądzie przeprowadzonym przez pułkownika Walentego Peszka wyruszyła w składzie brytyjskiej kolumny do ośrodka „Leopard”. Podczas marszu usłyszano kanonadę z kierunku ośrodka „Leopard” i brytyjski dowódca zawrócił kolumnę do twierdzy. Kapitan Różański odłączył się od kolumny i zdecydował się kontynuować marsz. Wtedy 2 baterię napotkał wracający z twierdzy sierżant Rosiński i – znając drogę – doprowadził jej kolumnę do ośrodka „Leopard”. Po przybyciu, 2 bateria wzmocniła trzema działkami obronę przeciw pancerną na kierunku luki powstałej wskutek wycofania się kompanii B, a jednym działonem wzmocniła odcinek kompanii D. Bateria porucznika Pruszyńskiego otrzymała wzmocnienie w postaci włoskiego działka 20 mm Breda, które przyprowadził ogniomistrz Józef Polak z dowództwa dywizjonu. Działonowym nowego działka został szef 4 baterii z obsługą w postaci gońca i kierowcy. Po chwili przez pozycje kompanii D przeszła, a właściwie przebiegła fala uciekinierów z kompanii B oraz nadjechał jeden ciągnik z plutonu porucznika Kapicy ewakuujący ocalałych rannych. Kierowca poinformował porucznika Pruszyńskiego o sytuacji: „Wiozę rannych. Działonowy Organiściak i celowniczy Kłosiński zabici. Pan porucznik Kapica pewnie też. Działka w rękach Niemców, czołgi wjechały wprost na stanowiska”.

Armata ppanc. 37 mm Bofors portée. Domena publiczna

„Korytarz” przywrócony

Walka została wznowiona 2 grudnia o godzinie szóstej natarciem niemieckiej piechoty wspartej ogniem artylerii, a po dojściu jej na odległość 700 m również czołgami, które zostały przyjęte ogniem przez działa 1 i 2 baterii. Jeden z czołgów został trafiony i unieruchomiony, a pozostałe wycofały się za fałdy terenowe i nadal prowadziły ogień, osłaniając zaległą piechotę. Powtórne natarcie niemieckiej piechoty i czołgów udało się jednak załamać zmasowanym ogniem broni maszynowej i działek przeciwpancernych. Wtedy na tyłach pozycji zaobserwowano kolumnę czołgów w odległości kilku kilometrów, nie rozpoznano jednak ich przynależności. Wątpliwości rozstrzygnął porucznik Pruszyński, który po nakazaniu dwóm działkom zmiany stanowisk do zwalczania czołgów z tyłu pozycji, przekazał dowodzenie szefowi baterii, wziął granat przeciwpancerny i kierowcy łazika kazał się wieźć do czołgów. Po przejechaniu 2 km rozpoznał, że to wozy typu Valentine. Podjechał do czołgu dowódcy szwadronu, majora Jacka Pricharda i uzgodnił z nim współdziałanie w celu odparcia niemieckiego natarcia. Brytyjski szwadron czołgów od świtu patrolował pustynię, a po usłyszeniu odgłosów bitwy jechał właśnie „na huk dział”. Major Jack Prichard, po otrzymaniu zgody swojego dowództwa, o 6.30 rozpoczął pojedynek ogniowy z niemieckimi czołgami, a polskie baterie przerzuciły ogień na niemieckie działa przeciwpancerne i broń maszynową. O dziesiątej po raz trzeci niemiecka piechota poderwała się do natarcia ze wsparciem artylerii i czołgów, lecz wozy majora Pricharda ruszyły do przeciwnatarcia wspierane ogniem maszynowym brytyjskiego batalionu, zmuszając Niemców do bezwładnego wycofania się. Ku zaskoczeniu obrońców, około dwustu żołnierzy niemieckich z pierwszego rzutu wstało i spokojnie czekało na brytyjskie czołgi. Kilkuset z drugiego rzutu salwowało się ucieczką, lecz w jej trakcie zostali oni zniszczeni ogniem czołgów i brytyjskiej piechoty. Jeszcze długo w nocy na pozycjach obrony pojawiali się przyszli jeńcy, pojedynczo i w małych grupach, z rozbitego batalionu, z białymi szmatami na lufach karabinów, mający już dość walki. Dywizjon przejął też trzy niemieckie armaty przeciwpancerne 37 mm wraz z ciągnikami oraz kilkanaście karabinów maszynowych. Zdobyczne działka otrzymała 2 bateria oraz odtworzony pluton porucznika Kapicy. Działalność Niemców w dniach 3–4 grudnia ograniczyła się do ognia artylerii, a w nocy z 4 na 5 grudnia wycofali się oni z rejonu El Duda – Belhamed i „korytarz” został przywrócony.

Maskowanie stanowiska ogniowego armaty ppanc. 37 mm Bofors. Domena publiczna

Pepance portée na pustynnych patrolach

Od 5 grudnia był już spokój na pozycji, co sprowokowało dowódcę 4 baterii do nietypowej dla artylerii przeciw pancernej aktywności. Polegała ona na wykonywaniu w dniach 5–8 grudnia siłami poszczególnych działonów licznych głębokich rozpoznań i wypadów nazywanych oględnie w meldunkach „rozpoznaniem przedpola”. Z reguły na patrol wyjeżdżał jeden pojazd z działkiem przeciwpancernym na skrzyni ładunkowej jako portée. Armaty przeciwpancerne portée były wynalazkiem brytyjskim, podchwyconym przez wojska obu walczących stron. Patrole odbywały za cichą zgodą dowódcy brytyjskiej kompanii D, który za każdym razem pobierał haracz w postaci zdobycznego pistoletu lub rewolweru. Z reguły wykonywano dwa patrole w ciągu doby, rano i po południu. Plany patroli układał porucznik Pruszyński, tak aby systematycznie rozpoznać jak największy obszar pustyni. Przed południem 7 grudnia rozpoznał skrzyżowanie dróg w Bu Amud, gdzie w opuszczonych włoskich magazynach żołnierze znaleźli beczki z anyżówką, a po południu – przełęcz Zaafran, skąd przywiózł dziesięciu włoskich jeńców, w tym oficerów ze sztabu dywizji „Brescia”.

Na patrol 8 grudnia porucznik Pruszyński wziął ze sobą ośmiu ludzi i dwa samochody, Chevrolet oraz Morris z działkiem przeciwpancernym obsługiwanym przez kaprala z cenzusem Karola Krótkiego jako portée. Pozostałe uzbrojenie patrolu stanowiły cztery zdobyczne Schmeissery i trzy erkaemy Bren. Aby uniknąć problemów z dowództwem dywizjonu, meldunek o „rozpoznaniu przedpola” szef baterii przekazywał natychmiast po zniknięciu patrolu za horyzontem.

Patrol pojechał asfaltową szosą do Bu Amud, a potem dalej w kierunku Bardii. Za Bu Amud nie było już własnych oddziałów. Po kilkunastu minutach jazdy, pod Sidi Resciasc, w odległości kilometra, na prawo od szosy, Polacy zauważyli mrowie ludzi – co najmniej kilkuset żołnierzy w jasnoszarych mundurach oraz obóz z baraków i namiotów. Porucznik Pruszyński zatrzymał patrol. Wiedział, że porywanie się naprzód z ósemką ludzi było samobójstwem. Jednak presja podwładnych przeważyła szalę. Wydał komendę: „Pełnym gazem naprzód! Ognia!”. Oba samochody z obsługą plującą seriami z czterech luf (pozostała broń była już zapiaszczona) zbliżały się z maksymalną prędkością do biegających w kółko zaskoczonych włoskich i niemieckich żołnierzy.

Gdy pojazdy dojechały na miejsce, żołnierze niemieccy stali bez broni z podniesionymi rękami. Kilkanaście włoskich pojazdów zaczęło uciekać w kierunku Bardii. Obsługa działka portée na Morrisie zatrzymała ich kilkoma wystrzałami. W jednym miejscu zgromadzono osiemdziesięciu jeńców – żołnierzy włoskich i niemieckich. Porucznik rozstawił działko oraz Breny, zamykając dojścia z czterech kierunków. Pozostali trzej żołnierze patrolu rozbiegli się po namiotach i barakach.

Okazało się, że zaatakowany obiekt to niemiecko-włoski szpital polowy dowodzony przez oberstabsarzta Feliksa Besdzieka i capitano Giovanniego Cozzarollego. W namiotach szpitalnych leżało 82 rannych Nowozelandczyków i Brytyjczyków. Oprócz tego w szpitalu było 120 Niemców i 70 Włochów obsługi oraz 320 Niemców i 37 Włochów rannych.

Porucznik Pruszyński zażądał wydania całej broni, dostarczenia środków lokomocji do transportu osiemdziesięciu jeńców i ewakuowanych lekko rannych żołnierzy alianckich oraz udania się do Tobruku obu komendantów szpitali. Nakazał również wywiesić na skarpie flagę Czerwonego Krzyża w celu uniknięcia następnych incydentów. W tym czasie jego żołnierze zebrali zdobycz, na którą złożyły się ładny komplet lornetek oficerskich, kolekcja około czterdziestu pistoletów i dwa duże kosze z butelkami wina z kasyna oficerskiego. W drogę powrotną jechał już konwój złożony z pięciu pojazdów: Chevrolet porucznika Pruszyńskiego z dwoma komendantami szpitali, ambulans z lekko rannymi byłymi jeńcami, dwie sześciotonowe ciężarówki z osiemdziesięcioma jeńcami i Morris z działkiem. Po kilkunastu minutach napotkali trzy samochody pancerne eskortujące pojazd osobowy z dowódcą dywizji brytyjskiej, który również osobiście patrolował przedpole przed swoimi wojskami. Po powrocie do ośrodka „Leopard” żołnierze patrolu zostali przez kolegów powitani jak zwycięzcy, a porucznik Pruszyński opeerem przez dowódcę dywizjonu za samowolę. Nie przeszkodziło to podporucznikowi Gruszczyńskiemu wyjechać tego samego dnia na patrol po osi El Adem – Bardia, podczas którego wziął do niewoli dwunastu Włochów. Był to ostatni patrol podczas działań pod Grobowcem Szejka. W nocy z 9 na 10 grudnia dywizjon powrócił do twierdzy Tobruk.

Źródła cytatów:

S. Kopański, Wspomnienia wojenne 1939–1946, Warszawa 1990.
M. Pruszyński, W Narwiku, Tobruku i Moskicie, Warszawa 1957.

Bibliografia:

Kopański S., Wspomnienia wojenne 1939–1946, Warszawa 1990.
Majewski A., Zaczęło się w Tobruku, Lublin 1973.
Pawlak F., Z Oflagu do Tobruku i w nieznane. Diariusz 1939–1943, oprac. K. Łopatecki, Zabrze–Tarnowskie Góry 2019.
Picheta Z., Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich 2 IV 1940 –2 V 1942. Spis żołnierzy, b.m.w., 2001.
Pruszyński M., W Narwiku, Tobruku i Moskicie, Warszawa 1957.
„Orzeł Biały”, nr 33(72) z 22 sierpnia 1943 r.
„Ku wolnej Polsce”, Biuletyn Związku Byłych Żołnierzy S.B.S.K., nr 29 (477)/1955.
Ptasznik W., Historia karpackiego dywizjonu przeciwpancernego, w: M. Młotek, Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich, oprac. zbiorowe żołnierzy SBSK, Warszawa 2014.


 

ANDRZEJ ŁYDKA – podpułkownik rezerwy, doktor inżynier, asystent Instytutu Nauk Prawnych Uniwersytetu Opolskiego, weteran działań poza granicami państwa – w Kosowie, Iraku, Gruzji i Afganistanie.

Andrzej Łydka

autor zdjęć: Zbiory Living History Group „First to Fight", Domena publiczna

dodaj komentarz

komentarze


Szwedzki granatnik w rękach Polaków
 
Ustawa amunicyjna podpisana przez prezydenta
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Zmiana warty w PKW Liban
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Homar, czyli przełom
Jesień przeciwlotników
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Ostre słowa, mocne ciosy
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Medycyna „pancerna”
Bój o cyberbezpieczeństwo
Szkoleniowa pomoc dla walczącej Ukrainy
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Mniej obcy w obcym kraju
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Aplikuj na kurs oficerski
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
„Feniks” wciąż jest potrzebny
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Olympus in Paris
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Terytorialsi zobaczą więcej
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Transformacja wymogiem XXI wieku
Setki cystern dla armii
Pożegnanie z Żaganiem
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Determinacja i wola walki to podstawa
Ogień Czarnej Pantery
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Co słychać pod wodą?
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Karta dla rodzin wojskowych
Polskie „JAG” już działa
Zyskać przewagę w powietrzu
Użyteczno-bojowy sprawdzian lubelskich i szwedzkich terytorialsów
Olimp w Paryżu
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Czworonożny żandarm w Paryżu
Wybiła godzina zemsty
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
„Szczury Tobruku” atakują

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO