Na terenie kopalni w Złotym Stoku odbyły się zawody ratowniczo-taktyczne „Wintertide”. Wzięło w nich udział 44 zawodników, wśród nich żołnierze – zawiszacy, spadochroniarze z Gliwic i pancerniacy z Wesołej. Uczestnicy rywalizacji musieli przeprowadzić m.in. ewakuację poszkodowanego, używając liny, i negocjacje z mężczyzną, który próbował zdetonować granat w szpitalu.
Podczas „Wintertide” z ekstremalnymi zadaniami mierzyli się żołnierze, policjanci, funkcjonariusze innych służb mundurowych i przedstawiciele formacji proobronnych. Pod ziemią, w ciasnych korytarzach kopalni złota, w niskich temperaturach musieli wykazać się umiejętnościami dotyczącymi m.in. medycyny pola walki czy działań taktycznych. Zawody składały się z sześciu konkurencji podzielonych na dwie tzw. pętle taktyczne, które trzeba było pokonać w ciągu dnia oraz w nocy. Zanim odbyła się rywalizacja, uczestnicy wzięli udział w ćwiczeniach, m.in. z przetaczania krwi w warunkach polowych, technik ewakuacji w trudnym terenie czy negocjacji w sytuacjach kryzysowych pod okiem specjalisty wyszkolonego przez FBI.
W szranki stanęło 11 drużyn z całej Polski – między innymi żołnierze z 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej im. Zawiszy Czarnego, 6 Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic i 1 Warszawskiej Brygady Pancernej z Wesołej. Podczas jednego z zadań zawodnicy musieli wejść do ostrzelanego szpitala, którego pacjenci i załoga zostali ewakuowani do piwnicy. Gdy czteroosobowa drużyna segregowała leki, w kolejce osób oczekujących do lekarza powstało zamieszanie. – Ojciec chorego niemowlaka groził odbezpieczonym granatem. Domagał się, by natychmiast ktoś zajął się jego rocznym dzieckiem – mówi st. sierżant Łukasz Twarowski z 15 Brygady Zmechanizowanej, który wziął udział w „Wintertide”.
Podoficer musiał się wcielić w rolę negocjatora-ratownika. Udało mu się przejąć od zdesperowanego ojca dziecko, u którego podejrzewano zapalenie płuc, i przekazać malucha kolegom medykom. Sam zaś podjął rozmowę z mężczyzną. Przez 20 minut negocjował i starał się go przekonać, by z powrotem włożył zawleczkę do odbezpieczonego granatu. – Nie można było dopuścić do wybuchu, zagrożony był cały szpital – opowiada żołnierz. St. sierżant Twarowski uważa, że to była najciekawsza konkurencja zawodów, a umiejętności negocjacyjne zdobyte na poprzedzającym je szkoleniu przydadzą mu się w przyszłości.
Kolejne z nocnych zadań wymagało znajomości technik linowych. Scenariusz zakładał, że w 15-metrowej skalnej szczelinie utknął człowiek. Dwóch ratowników medycznych w uprzężach musiało się do niego dostać. Następnie na desce ewakuacyjnej wciągnąć poszkodowanego na górę i udzielić pomocy. Pacjent był w hipotermii, bo w trudnych warunkach spędził kilka godzin. – To bardzo ważna sytuacja podczas akcji ratunkowej, ponieważ hipotermia może prowadzić do śmierci – wskazuje st. sierżant Twarowski. A w warunkach, w jakich prowadzone były zawody, czyli w temperaturze wynoszącej zaledwie kilka stopni powyżej zera, koc termiczny nie zdałby egzaminu. – Niezbędny jest specjalistyczny sprzęt. Trzeba okryć pacjenta jak cukierek, z każdej strony go zabezpieczając. Niezbędne są też specjalne pakiety grzewcze, które umieszcza się w pachwinach, pod pachami, na szyi – przy dużych naczyniach krwionośnych. Można też sięgnąć po pakiety, które ogrzewają kroplówkę, a płyn podaje się poszkodowanemu – wymienia st. sierżant Twarowski.
Podczas innej z konkurencji, odbywającej się w ciągu dnia, przewodnik z psem musiał skontrolować dwa budynki. Okazało się, że ukrywający się w nich napastnicy otworzyli ogień. Pies odniósł rany postrzałowe klatki piersiowej i kończyny tylnej. Trzeba było je opatrzeć, podać płyny i leki, ochronić zwierzaka przed hipotermią. – W pierwszej kolejności w takich przypadkach na pysk zwierzęcia zakłada się kaganiec, aby ratownicy medyczni byli bezpieczni – wyjaśnia podoficer. Przypomina, że coraz więcej psów pracuje w służbach. Są też wykorzystywane na polu walki. – Są zwinne, szybsze od człowieka i wykonują komendy nawet w bardzo niebezpiecznych warunkach, pod ostrzałem snajpera. Dlatego bardzo rozwinęła się również medycyna ratunkowa psów – dodaje sierżant Łukasz Twarowski.
15 Brygada Zmechanizowana podczas tegorocznego „Wintertide” zajęła dziewiąte miejsce. Żołnierze z 6 Batalionu Powietrznodesantowego zdobyli szóstą lokatę, a pancerniacy w Wesołej uplasowali się na siódmej. Zwycięzcami zostali organizacja proobronna Ranger Survival Club przed Specjalną Grupą Operacyjną „Wrocław”. Na podium stanęli też zawodnicy z SGO „Chaos”.
Starszy sierżant Twarowski dodaje, że tego rodzaju rywalizacja jest także formą nauki. – Zawody pokazują nasze błędy. Widzimy, z czego powinnyśmy się podszkolić, co należy poprawić, a co było super i w czym warto utrzymać poziom – podsumowuje.
Organizatorem czwartej edycji „Wintertide” jest firma Project K9 Med.
autor zdjęć: st. szer. spec. Monika Woroniecka
komentarze