Kolejna grupa żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych (NSR) odbywa szkolenie rotacyjne w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej (10 BKPanc). 11 lutego 2014 roku kandydaci do zawodowej służby wojskowej wzięli udział w szkoleniu ogniowym kompanii dowodzenia (kdow) 1 batalionu czołgów (1bcz).
Na szkolenie rotacyjne, które trwa od 3 do 17 lutego 2014 roku, zgłosiło się 22 osoby. W ciągu pierwszego tygodnia kandydaci szkolili się wraz z pododdziałami batalionu.
Jednym ze szkolących się żołnierzy jest szeregowy Bartłomiej Milik. Pochodzi ze Śląska. Chce pracować w wojsku, bo to pewna praca. – Praca w wojsku daje niezły start. Zarobki są dobre, jak na początek, a sama służba jest ciekawa. Dużo się dzieje. Dziś możemy sprawdzić swoją celność. Można też poprawić kondycję i przetestować wytrzymałość fizyczną – powiedział szeregowy Milik.
Standardowe ćwiczenie rotacyjne zakłada szkolenie z przydziałowym pododdziałem. Po wcieleniu przez tydzień kandydaci na żołnierzy zawodowych uczestniczyli w szkoleniu zapoznawczym, na które składa się instruktaż BHP i przeciwpożarowy, a także przeszkolenie z dyscypliny wojskowej. W czasie tych kilku dni szeregowi przypomnieli sobie zasady regulaminowego zachowania się, a także zapoznali się z budową i zasadami eksploatacji broni i sprzętu, znajdującego się w wyposażeniu kompanii.
Dyscyplina i porządek to priorytety dla szeregowej Michaliny Pfeifer z Legnicy. – Od zawsze chciałam pójść do wojska – mówi 21-letnia drobna dziewczyna. – Bardzo mi się to wszystko podoba. Dyscyplina, ład i porządek. Jak dostaję rozkaz, to dokładnie wiem, co mam robić. Wszystko jest jasne. Tu trzeba być zawsze gotowym, sprawnym fizycznie, czasem trzeba też walczyć z samym sobą, z własnymi słabościami. Wtedy człowiek staje się silniejszy psychicznie.
Młoda legniczanka nie traktuje wojska jak ostatniej deski ratunku. – Mam pracę w Legnicy. W wielkiej fabryce. Pracuję tam tylko dlatego, że nie ma innej pracy, bo w takim miejscu człowiek jest jak robot, wykonuje ciągle te same, nużące czynności, nie trzeba nawet myśleć. Tutaj jest zupełnie inaczej. Trzeba polegać na sobie. Trzeba też uczyć się polegać na innych.
W trakcie szkolenia ogniowego żołnierze kompanii dowodzenia zaliczyli normy i kolejne punkty nauczania, wśród nich były między innymi ewakuacja rannego, zakładanie opatrunku i opaski uciskowej, budowa i zasady bezpieczeństwa w posługiwaniu się granatem ręcznym i inne. Jednak zaplanowane przez dowódcę kdow kapitana Krzysztofa Kaczmarka zajęcia koncentrowały się głównie wokół szkolenia umiejętności strzeleckich. Na dwóch stanowiskach żołnierze kompanii dowodzenia strzelali z broni krótkiej – P83, natomiast z broni długiej – Beryl strzelali zarówno żołnierze zawodowi, jak i ochotnicy. Wiatr utrudniał celne oddanie strzałów, szczególnie nowicjuszom, jednak wśród żołnierzy NSR są też bardziej doświadczeni żołnierze. Jednym z nich jest 48-letni szeregowy Piotr Kochański z Wrocławia. – Na co dzień jestem operatorem wózka widłowego we Wrocławiu. Nie jest to jednak stała praca i nie daje poczucia bezpieczeństwa. Postanowiłem spróbować sił w wojsku. Jestem sprawny fizycznie, czuję się na siłach.
Pan Piotr był już żołnierzem. 27 lat temu odbył zasadniczą służbę wojskową, po której ma dobre wspomnienia. – Różnica pomiędzy służbą wojskową wtedy i dziś jest kolosalna. Przede wszystkim nie ma już podziału na poborowego, rezerwistę itp. Teraz wszyscy traktowani są równo, nikt nie jest lepszy ani gorszy. To mi się podoba. – powiedział szeregowy Kochański – Poza tym byłem zdziwiony tym, jak wiele kobiet służy w Świętoszowie. Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem kobietę – dowódcę plutonu. Ale muszę przyznać, że pod tym względem armia zmienia się na plus. Uważam, że jeśli kobieta dobrze czuje się w tym fachu, to czemu nie. Poza tym obecność kobiet łagodzi obyczaje. Pomimo wojskowego drygu zawsze to zupełnie inna perspektywa.
W rodzinie innego żołnierza, szeregowego Tomasza Komorowskiego są silne wojskowe tradycje. – Wujek jest emerytowanym pułkownikiem 56 Bazy Lotniczej w Inowrocławiu, kuzyn jest tam pilotem, szwagier służy na czołgach w Stargardzie Szczecińskim, a kolejny kuzyn jest saperem w Inowrocławiu – wylicza szeregowy Komorowski. – Dziś w kujawsko-pomorskim jest bardzo wysokie bezrobocie. Wielu moich znajomych wyjeżdża za granicę w poszukiwaniu pracy. Ja postawiłem na armię. Czuję, że to moja bajka.
Tekst: Katarzyna Przepióra
autor zdjęć: Katarzyna Przepióra
komentarze