Po 2021 roku amerykańskich sił powietrznych nie będzie stać na utrzymanie wymaganej przez Kongres liczby samolotów bojowych.
Z raportu Pentagonu dotyczącego amerykańskiego lotnictwa wojskowego w latach fiskalnych 2017–2046 wyraźnie wynika, że jeśli budżet sił powietrznych (US Air Force – USAF) zostanie utrzymany na obecnym poziomie, to konieczne będą redukcje. USAF nie będzie również stać na kupno wystarczającej liczby nowych samolotów.
W 2015 roku Kongres ustawowo zobowiązał siły powietrzne do utrzymania 1900 maszyn bojowych po roku 2021. Liczba ta, w połączeniu z około 1400 samolotami marynarki wojennej oraz piechoty morskiej, ma być wystarczająca w razie prowadzenia przez Stany Zjednoczone wojny z dwoma przeciwnikami jednocześnie lub na dwóch różnych frontach. Gdy weźmie się pod uwagę, że Chiny mają około 1400 samolotów bojowych, a Rosja 1300, to będzie wiadomo, jakich przeciwników Kongres ma na myśli.
Studnia bez dna
Jednakże w związku z tym, że budżet obronny Stanów Zjednoczonych z roku na rok maleje, także tamtejsze siły powietrzne mają coraz mniej pieniędzy. Wszystko to w czasie, kiedy siły powietrzne stają przed koniecznością sfinansowania trzech kluczowych programów zbrojeniowych, czyli kupnem nowych myśliwców wielozadaniowych F-35A, latających cystern KC-46A oraz bombowców strategicznych B-21.
Roczny budżet amerykańskich sił powietrznych wynosi nieco ponad 100 mld dolarów. Jest większy niż budżety obronne większości państw na świecie. Jednakże perspektywa USAF jest inna. Siły powietrzne muszą zachować rozsądną równowagę między doraźnymi wydatkami na posiadaną flotę samolotów a tymi na jej modernizację. I ta równowaga uległa zachwianiu.
Wyzwaniem okazał się program budowy wspólnego dla sił powietrznych, marynarki wojennej i piechoty morskiej myśliwca uderzeniowego (Joint Strike Fighter – JSF), czyli Lockheeda Martina F-35. Model F-35A ma zastąpić w USAF myśliwce F-16 oraz samoloty szturmowe A-10. Siły powietrzne planują zakup 1763 takich maszyn. Trwający 15 lat program JSF pochłonął już ponad 400 mld dolarów, a wejście do służby nowych myśliwców jest opóźnione średnio o pięć lat. Wstępną gotowość operacyjną F-35A mają osiągnąć dopiero tej jesieni – cztery lata później, niż zakładano w 2007 roku.
Pierwsze egzemplarze F-35 kosztowały ponad 200 mln dolarów za sztukę, nie licząc silników. Chociaż cenę F-35A zdołano obniżyć do około 90 mln dolarów, sił powietrznych nie stać na kupowanie deklarowanej wcześniej liczby nowych myśliwców. Planowano nabywać od 2018 roku 60 sztuk rocznie, ale w rzeczywistości do 2020 roku będzie to o kilkanaście maszyn mniej. Dopiero od roku 2021 roczne zamówienia mają opiewać na 60 egzemplarzy. Wynika to z niezwykle napiętego budżetu. Siły powietrzne dostały na razie 20 samolotów F-35A, czyli mniej niż jedną czwartą zakładanej niegdyś puli. Problem polega na tym, że myśliwce zaczną wchodzić do służby zbyt późno i będzie ich za mało, aby efektywnie zastępować starzejącą się nieubłaganie flotę F-16, F-15 i A-10.
Gdy program JSF zaczął pochłaniać coraz większe kwoty z budżetu USAF, siły powietrzne musiały szukać oszczędności. W 2006 roku podjęto kontrowersyjną decyzję o wycofaniu całej floty 52 niewidzialnych dla radarów słynnych myśliwców F-117. Dzięki temu w ciągu pięciu lat zaoszczędzono około miliarda dolarów. Trzy lata później siły powietrzne wycofały 250 statków powietrznych – głównie najbardziej wyeksploatowane myśliwce F-16, F-15 oraz samoloty szturmowe A-10. Przez pięć lat zdołano w ten sposób wygospodarować około 3,5 mld dolarów.
Oszczędzanie przez wycofywanie
Na początku 2010 roku podjęto kolejną kontrowersyjną decyzję – o zatrzymaniu produkcji niewidzialnych dla radarów myśliwców piątej generacji F-22A Raptor. Ogółem do końca 2011 roku wyprodukowano 195 tych maszyn, a 187 trafiło do służby. Pentagon uznał, że konieczne jest przesunięcie funduszy na program budowy myśliwców F-35. Ówczesny sekretarz obrony Bill Gates twierdził, że Stanom Zjednoczonym nie potrzeba więcej F-22, gdyż do czasu aż takie państwa jak Chiny czy Rosja wprowadzą do służby swoje myśliwce podobnej klasy, USAF będą już miały F-35.
W tym czasie Pentagon kładł też duży nacisk na zakup uzbrojenia i wyposażenia potrzebnego do prowadzenia działań asymetrycznych w Iraku i Afganistanie. Kosztowny, zaprojektowany jeszcze w latach zimnej wojny, myśliwiec piątej generacji w tych planach po prosu się nie mieścił. Argumentowano wówczas, że istnieje nikła szansa na prowadzenie wojny z zaawansowanym przeciwnikiem, takim jak Rosja czy Chiny, a do zwalczania talibów niepotrzebne są drogie F-22. Decyzji o wstrzymaniu produkcji raptorów sprzeciwił się ówczesny dowódca USAF oraz sekretarz sił powietrznych. Apelowali oni o wyprodukowanie przynajmniej 381 egzemplarzy F-22. Dzięki temu można by wyposażyć dziesięć dywizjonów liniowych. Pentagon zignorował postulaty USAF, co dziś uznaje się za jeden z najpoważniejszych błędów. Pomimo wysokich kosztów całego programu, F-22 okazał się wart swojej ceny i do dziś dzierży miano najnowocześniejszego myśliwca na świecie. Pentagon zrewidował też poglądy o możliwości zaistnienia konfliktu z Rosją czy Chinami, zdolnymi – jak się okazało – do wyprodukowania własnych myśliwców piątej generacji.
Ostatecznie, szukając kolejnych oszczędności, w 2012 roku siły powietrzne zaproponowały ograniczenie liczby samolotów szturmowych A-10 z 348 do 246 sztuk. W kolejnym roku była mowa już o wycofaniu całej floty A-10. Decyzja ta miała przynieść oszczędności rzędu 4,2 mld dolarów. Wzbudziła ona jednakże kontrowersje w Kongresie. Na Kapitolu rozpętała się wielomiesięczna debata nad sensownością planu sił powietrznych, szczególnie w świetle wydatków poniesionych na modernizację floty A-10 w ostatnich latach. Podważono zasadność wycofania z zasobów USAF unikatowego samolotu, przeznaczonego stricte do wykonywania zadań uderzeniowych i prowadzenia bliskiego wsparcia z powietrza. Szczególnie że opóźniony program JSF nie jest w stanie dostarczyć myśliwców F-35, które teoretycznie powinny przejąć zadania A-10. Siły powietrzne proponowały kompromis, twierdząc, że mogłyby ewentualnie zatrzymać w służbie 42 egzemplarze A-10C, które przeszły ostatnie modernizacje, i wycofać resztę samolotów. Oszczędności z tego tytułu wyniosłyby około miliarda dolarów.
Koła ratunkowe
Kongres jednak ustawowo zakazał USAF wycofywania samolotów A-10 do końca 2017 roku. Może się ono rozpocząć dopiero w roku 2018 i przebiegać stopniowo aż do 2021 roku. Decyzja o ostatecznym wycofaniu tych maszyn ze służby będzie uzależniona od tego, czy F-35 będą w stanie w pełni przejąć ich zadania. Na 2018 rok jest zaplanowana ocena możliwości nowych myśliwców do prowadzenia działań bliskiego wsparcia. Jeśli wyniki testów okażą się satysfakcjonujące, to siły powietrzne dostaną zielone światło dla wycofania floty A-10.
Pierwotne plany USAF zakładały, że F-22 stopniowo zastąpią starzejące się myśliwce F-15. F-22 miały zostać uzupełnione wielozadaniowymi F-35A, zastępującymi z kolei myśliwce F-16 oraz uderzeniowe A-10. W rezultacie siły powietrzne planowały zyskać flotę samolotów piątej generacji, w której myśliwce przewagi powietrznej F-22 byłyby wspomagane przez wielozadaniowe F-35, przejmujące na siebie zadania prowadzenia działań powietrze–ziemia. Wobec zbyt małej liczby F-22A oraz opóźnień we wprowadzaniu do służby F-35A, siły powietrzne są zmuszone do utworzenia floty hybrydowej, składającej się z myśliwców czwartej i piątej generacji. Wysłużone F-15 i F-16 trzeba będzie zmodernizować, tak aby mogły wspierać i uzupełniać zbyt małą flotę F-22A oraz zbyt wolno powiększającą się maszyn F-35A.
Kilkanaście lat nieprzerwanych konfliktów i prowadzenia działań bojowych sprawiło, że flota amerykańskich myśliwców F-16 i F-15 jest już dość wyeksploatowana i koszty ich utrzymania rosną. Jeśli te maszyny mają pozostać w służbie przez kolejne 20 lub więcej lat, będą wymagały modernizacji oraz modyfikacji niezbędnych do podtrzymania ich zdolności bojowych. Pochłonie to jednak kolejne setki milionów dolarów tak potrzebnych USAF do kupowania nowych F-35.
W ostatnich latach pojawił się pomysł, aby siły powietrzne nabyły nowe egzemplarze F-16 i F-15 (które nadal są produkowane), co w ogólnym rozrachunku mogłoby się okazać korzystniejsze finansowo. Padła również propozycja ewentualnego wznowienia produkcji myśliwców F-22. Z technologicznego punktu widzenia jest to wykonalne, gdyż wszystkie niezbędne narzędzia oraz specyfikacje techniczne i plany budowy tych samolotów zostały zachowane.
Dowództwo USAF kategorycznie jednak sprzeciwiało się jakimkolwiek pomysłom kupowania nowych, innych niż F-35, myśliwców, a wznowienie produkcji F-22 traktowano jako mrzonkę. Jednakże trudna sytuacja finansowa i problem z powiększającą się „myśliwską dziurą” sprawiły, że w tym roku coś się zmieniło. Jak stwierdził ustępujący właśnie szef sztabu USAF, gen. Mark Welsh: „Ewentualny powrót do produkcji myśliwców F-22 nie wydaje się aż tak szalonym pomysłem”.
autor zdjęć: Joe W. McFadden/USAF