Afganistan w pigułce

Z Marcinem Rzepką o pierwszych szkoleniach kulturowych, które przechodzili wojskowi 6 Brygady Powietrznodesantowej przed wyjazdem do Afganistanu, rozmawia Magdalena Kowalska-Sendek.

 

Szkolił Pan żołnierzy przed wyjazdem na misje w Afganistanie. Skąd wzięła się ta współpraca z wojskiem?

Wszystko zaczęło się w 2006 roku. Instytut Orientalistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie wówczas pracowałem, dostał zamówienie na przygotowanie szkoleń na temat Afganistanu. Zaproponowano mi przystąpienie do tego projektu. Chodziło o przeprowadzenie wykładów dla żołnierzy 18 Batalionu Powietrznodesantowego w Bielsku-Białej. Później jeszcze kilkakrotnie współpracowałem z armią. Spotykałem się z żołnierzami szeregowymi z jednostek w Krakowie i Bielsku-Białej, prowadziłem też wykłady na temat uwarunkowań historyczno-społecznych Afganistanu w Wojewódzkim Sztabie Wojskowym w Krakowie.

 

Czy to szkolenie różniło się od wykładów dla cywilów?

Przyznam, że jadąc do Bielska-Białej, byłem raczej nieufny i sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Nie wiedziałem, jakie oczekiwania mają żołnierze. W 2006 roku o Afganistanie dopiero się zaczynało mówić, a wiedza żołnierzy na temat tego kraju była mocno zniekształcona przez bardzo popularny w tym czasie rosyjski film „9 kompania”, gloryfikujący męstwo radzieckich żołnierzy po inwazji na Afganistan. No i rzeczywiście pierwsze rozmowy z szeregowymi i podoficerami uświadomiły mi, że mam do czynienia ze zderzeniem dwóch etosów. Czym innym jest etos żołnierza, a czym innym naukowca. Bardzo szybko przedefiniowałem więc swoją wiedzę i próbowałem ją ukierunkować w taki sposób, żeby była przydatna dla osób, które do Afganistanu się wybierają. Żołnierze poszukiwali praktycznych informacji o tym kraju i niekoniecznie chcieli się uczyć o historii czy języku. Chodziło o wiedzę w pigułce.

 

O Afganistanie opowiadał im Pan nie tylko jako naukowiec, ale też jako praktyk, który spędził trochę czasu w tym kraju.

Rzeczywiście, dzieliłem się swoimi spostrzeżeniami, mówiłem z perspektywy człowieka, który był w Afganistanie. Chodziło mi o to, by wiedzę, którą im przekazywałem, umieścić w szerszym kontekście. Pierwsze spotkanie z żołnierzami przypominało raczej pogadankę niż wykład. Opowiadałem o ogólnych warunkach życia w tym kraju, o kulturze, zwyczajach, kodeksie honorowym, o różnego rodzaju uwarunkowaniach, które wpłynęły na mentalność Afgańczyków. Wspominałem o klimacie, warunkach pogodowych i topografii. Mówiłem też o sposobie traktowania kobiet, zasadach wchodzenia do domostw i wielu innych rzeczach.

 

Żołnierzy interesowały takie informacje?

Różnie z tym bywało. Uważam, że powinno się takie szkolenia robić osobno dla szeregowych, a osobno dla kadry dowódczej. Spotykając się z żołnierzami w batalionach, mówiłem do grupy nieco ponadstuosobowej. Pośród nich byli ludzie znudzeni, ale także i tacy, których interesowało to, co mam do powiedzenia. Spotkałem też żołnierzy, którzy służyli wcześniej w Iraku i Afganistanie. Opowiadali mi o wioskach, które odwiedzili w regionie Ghazni. Ich obserwacje były dla mnie niezwykle cenne, bo ja też w czasie tego szkolenia czegoś się nauczyłem. Mam nadzieję, że dzięki mnie żołnierze uporządkowali swoje wiadomości praktyczne, dokonali pewnej konceptualizacji, zrozumieli, co widzieli. Wykłady dały im klucz do szerszej analizy i umiejscowienia w kontekście pewnych jednostkowych wydarzeń, np. podczas patroli.

 

Spotkał się Pan także z dowódcami spadochroniarzy.

Tak i bardzo mile wspominam wykłady, które prowadziłem w Wojewódzkim Sztabie Wojskowym w Krakowie dla dowództwa spadochroniarzy. Oficerowie co prawda również byli zainteresowani wiedzą praktyczną, ale mówiłem im trochę i o języku, i kulturze kraju. Wiedzę, którą ode mnie zdobyli, musieli potem przekazać swoim żołnierzom. Myślę, że to ma sens. Podwładny inaczej bowiem słucha osoby, która jest dla niego autorytetem.

 

Czy żołnierzom są potrzebne szkolenia ze świadomości międzykulturowej?

Oczywiście, że tak. Wystarczy odwołać się do historii. Przykładem mogą być działania Brytyjczyków podczas I wojny światowej na Bliskim Wschodzie. Żołnierze, zwłaszcza oficerowie, byli do swoich zadań znakomicie przygotowani. Znali obce języki, doskonale orientowali się w sytuacji społecznej. Przecież wojskowi pisali świetne raporty z działań wojennych. Przykładem mogą być prace mjr. Edwarda Noela z 1919 roku. Pisał nie tylko pamiętniki, lecz także przygotował listę plemion kurdyjskich i opracowywał kilkujęzyczne słowniczki. Dlatego szkolenie kulturowe naszych żołnierzy to dla mnie powrót do znanych już rozwiązań. Myślę, że taki program powinien być na stałe wpisany w przygotowania do misji wojskowych.

 

Ale znajomość kultury danego regionu nigdy nie będzie dla żołnierzy priorytetem.

Kiedyś jeden chorąży powiedział mi, że jeśli znajdzie się w sytuacji zagrożenia życia, to nie będzie się zastanawiał, czy strzela do niego talib, czy zwykły Afgańczyk. To jest szalenie delikatna materia. Ta wiedza nie zawsze uratuje żołnierzom życie, ale na pewno bardzo pomoże w służbie.

 

Dr Marcin Rzepka jest orientalistą, slawistą, pracownikiem Instytutu Historii Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: Arch. Marcina Rzepki





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO