Sześćdziesiąt osób stanęło oko w oko z żołnierzami Jednostki Wojskowej Formoza, aby przygotować się do jednego z najważniejszych egzaminów w życiu.
Zostać żołnierzem wojsk specjalnych – dla jednych jest to nieosiągalne marzenie, dla innych – wyzwanie. Droga do elitarnych jednostek Wojska Polskiego nie jest bowiem łatwa. Morderczą selekcję przechodzą tylko najwytrwalsi i najlepiej przygotowani kandydaci, a o eliminacji mogą zadecydować drobiazgi. O tym, jak się przygotować, by mieć szansę na zdanie egzaminu, kandydatów do jednostki instruowali żołnierze z Jednostki Wojskowej Formoza.
Inicjatorem szkolenia było Stowarzyszenie Kulturalno-Rekreacyjno-Sportowe „Formoza”, które zajmuje się działalnością charytatywną i promocją jednostki. „Zauważyliśmy, że często osoby przystępujące do selekcji popełniają niewielkie błędy, ale przez nie odpadają w przedbiegach”, mówi Dariusz Terlecki, były żołnierz jednostki oraz prezes KRS Formoza. „Czasem aż przykro patrzeć, jak z powodu błahostek są zaprzepaszczane miesiące przygotowań, dlatego postanowiliśmy zorganizować szkolenie, na którym kandydaci na żołnierzy naszej formacji dowiedzą się, jakich błędów unikać”.
Wtóruje mu żołnierz Formozy, jeden z instruktorów prowadzących szkolenie. „O tym, że ktoś odpadnie, może zadecydować na przykład brak dokumentu tożsamości, nieodpowiednia odzież czy nadmiar sprzętu”, mówi. Wspomina też testy, które sam przechodził. „Kiedy pierwszy raz przystępowałem do selekcji, miałem ze sobą dużo baterii. Dla instruktora był to wystarczający powód, aby kazać mi ćwiczyć tak długo, dopóki nie zrezygnuję. Udało mu się skłonić mnie do oddania numeru, dlatego przy kolejnym podejściu już nie popełniłem tego błędu. Dziś przed zrobieniem go chcę ustrzec osoby, które ten egzamin dopiero mają przed sobą”.
Szkolenie odbyło się w Jarocinie, w ośrodku Camp Formoza. Chociaż nie miało formy morderczego treningu, odbywało się w formule selekcji – każdy z uczestników stawał się numerem, a za najmniejsze przewinienie groziło dziesięć pompek.
Sprawny jak komandos
Jednym z najbardziej oczywistych wymogów, które musi spełnić kandydat do jednostki, jest doskonała forma fizyczna. Dokładne wytyczne są umieszczone na stronie Jednostki Wojskowej Formoza. Bieg na 3000 m, wspinaczka po linie, podciąganie na drążku, uginanie i prostowanie ramion na poręczach to tylko część ćwiczeń, które trzeba wykonać na egzaminie ze sprawności fizycznej. Jak zauważa instruktor, tutaj liczy się nie tylko liczba powtórzeń, lecz także, a może przede wszystkim technika oraz umiejętne rozłożenie sił. „Zdarza się, że podczas podciągnięć na drążku uczestnicy zastosują zły chwyt, a przy robieniu brzuszków rozplotą ręce, które powinni trzymać na głowie, lub nie dotkną łokciem kolan w czasie skłonów. To wszystko są szczegóły, które mogą zadecydować o dyskwalifikacji”, tłumaczy instruktor. Wyjaśnia także, że chojracy, którzy za wszelką cenę będą chcieli się popisać, też nie są mile widziani. „Kiedy instruktor widzi, że ktoś na siłę chce pokazać swoje umiejętności – na przykład robi pompki, opierając się na kostkach, a nie na całych dłoniach – może być pewien, że dostanie dodatkowe ćwiczenia do wykonania”.
O tym, jak ten etap selekcji wygląda w praktyce, uczestnicy szybko przekonują się na szkoleniu. Najpierw muszą wspinać się po linie, potem podciągać na drążku. „Musicie to zrobić 20 razy, to niedużo. Stop! Nie liczy się! Nie objąłeś dłonią drążka! Cała seria do powtórki!”, instruktor gani jednego z kursantów. „80 brzuszków! Macie dwie minuty! Czas start!”, wydaje kolejne polecenie. „Tak szybko zrobiłeś? To świetnie, masz czas na kolejne 40”, upomina kolejnego twardziela.
Ekwipunek idealny
Po testach sprawnościowych kandydaci mają chwilę wytchnienia. Przyszedł czas na odrobinę teorii. Kolejnym tematem szkolenia jest bowiem ekwipunek. Ta część kursu ma przygotować kandydatów do pobytu w górach. W takich warunkach sprawdza się ich wytrzymałość i orientację w terenie, a także reakcję na zimno, głód i zmęczenie.
„Pierwsza zasada – lista rzeczy, które musicie mieć ze sobą, jest opublikowana na stronie jednostki. Dokładnie się z nią zapoznajcie. Druga – wszystko, co macie ze sobą, musi być przetestowane. Żadnych nowych butów, plecaków czy noży”, mówi kmdr ppor. rez. Cezary Cierzan, były dowódca zespołów bojowych w Jednostce Wojskowej Formoza, a także szef szkolenia, który kilkakrotnie kierował selekcją.
Kursanci po kolei wyciągają zawartość swoich plecaków. Instruktor uważnie przygląda się ich wyposażeniu. „Butelki z wodą? Miał być pojemnik na wodę!”, zwraca się do jednego z kandydatów. ,,Dlaczego masz tylko jedną parę spodni, przecież na liście są dwie?”, upomina kolejnego. Przestrzega także, aby podczas pakowania brać pod uwagę ciężar każdego z przedmiotów. „Wiadomo, że podczas takiej wyprawy może się przydać na przykład taśma klejąca, tzw. silvertape. Można ją wykorzystać choćby do sklejenia butów czy podklejenia plecaka, ale to nie znaczy, że trzeba brać całą rolkę, ważącą na ogół pół kilograma”, tłumaczy. Radzi także, aby zabrać ze sobą leki. Dozwolone są te, które można nabyć bez recepty. ,,Przy dużym wysiłku fizycznym oraz braku higieny niemal zawsze się pojawiają problemy żołądkowe, warto być na to przygotowanym”, mówi.
Górski etap selekcji to także test z orientacji w terenie. Każdy z uczestników dostaje dane miejsca, do którego musi trafić. Samemu trzeba je zlokalizować na mapie, a później za pomocą kompasu wyznaczyć trasę. O tym, że nie jest to łatwe zadanie, może świadczyć fakt, że szkolenie z nawigacji odbywa się także… w czasie samej selekcji. „Ale nie miejcie złudzeń. Instruktorzy nie będą dla was łaskawi. Prawdopodobnie te zajęcia odbędą się w najmniej komfortowym dla was momencie – po ćwiczeniach fizycznych albo w środku nocy”, mówi Cierzan.
Kandydaci na specjalsów
Podczas szkolenia razem z komandosami ćwiczyło 60 osób. Wśród nich byli zarówno ci, którzy swoją przyszłość wiążą z wojskami specjalnymi, jak i śmiałkowie, chcący sprawdzić swoją formę. Aby przygotować się do selekcji, do Jarocina przyjechali m.in. żołnierze z 5 Pułku Inżynieryjnego ze Szczecina. „Jestem dobrze przygotowany kondycyjnie, umiem też nawigować. Zdecydowałem się tu jednak przyjechać, aby podpatrzeć, z jakiego sprzętu korzystają żołnierze z jednostki oraz jak go prawidłowo spakować”, mówił szer. Mariusz Pacholczak. Podobną motywacją kierowała się Martyna Trocha, studentka ratownictwa specjalistycznego, która swoją przyszłość wiąże z Jednostką Wojskową Komandosów z Lublińca: „Marzę o służbie w zespole bojowym, ale wiem, że jako kobieta nie mam zbyt wielkich szans, dlatego będę się starała dostać do zespołu zabezpieczenia medycznego. Podczas tego szkolenia zdobyłam wiedzę, która na pewno mi w tym pomoże”.
Zupełnie inne powody zmotywowały do udziału w kursie Gabriela Dobosza, który na szkolenie przyjechał z Łodzi. „Ze względu na wiek raczej nie mam szans na to, aby dostać się do wojska, ale staram się żyć aktywnie. Po tym szkoleniu wiem, że muszę popracować nad formą, aby móc równać się z najlepszymi z najlepszych”, mówił. Silna ekipa z Katowic – Piotrek, Mateusz, Mateusz i Konrad – ma natomiast zamiar wykorzystać wiedzę zdobytą na szkoleniu podczas marszu w górach. „Pesel nas goni, więc raczej kariery w wojsku już nie zrobimy. Chcieliśmy się sprawdzić i nauczyć czegoś od ekspertów. Zawsze to wiarygodniejsze informacje niż te, które można znaleźć na forach internetowych. Poza tym aktywnie spędzamy czas, więc na pewno wykorzystamy tę wiedzę w praktyce”, komentowali po zajęciach.
Dariusz Terlecki zdradza, że jedna z osób, która uczestniczyła w takim szkoleniu, rzeczywiście przystąpiła do selekcji i dziś służy w wojskach specjalnych. Czy wśród uczestników tej edycji kursu także jest przyszły żołnierz Formozy? O tym przekonamy się pewnie jesienią, bo wtedy odbywa się kolejny nabór do jednostki. Chętni mogą wysłać swoją aplikację do 31 sierpnia.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski