19 kwietnia 1943 roku około 700 żydowskich bojowników stawiło zbrojny opór oddziałom niemieckim, które przystąpiły do ostatecznej likwidacji warszawskiego getta. Słabo uzbrojeni powstańcy bronili się do połowy maja. Po stłumieniu powstania teren getta został przez nazistów spalony i zrównany z ziemią, a większość jego mieszkańców wymordowano.
– Powstanie w warszawskim getcie to symbol zagłady i walki przeciwko nazistom. To akt wolności i próba pokazania, że Żydzi nie godzą się na eksterminację – mówi prof. Jacek Leociak z Centrum Badań nad Zagładą Żydów w Polskiej Akademii Nauk.
Warszawskie getto było największą zamkniętą dzielnicą żydowską w okupowanej przez Niemców Europie. Stłoczono w nim ponad 400 tys. Żydów ze stolicy i okolicznych miasteczek, a także przesiedleńców z ziem wcielonych do Rzeszy.
Nic do stracenia
22 lipca 1942 roku rozpoczęła się pierwsza akcja likwidacyjna, zmierzająca do wymordowania zamkniętych w getcie Żydów. W ciągu dwóch miesięcy tzw. wielkiej akcji wysiedleńczej do obozu zagłady w Treblince wywieziono 300 tys. osób. W getcie pozostało około 30 tys. Żydów zatrudnionych w niemieckich warsztatach tzw. szopach. W opustoszałych domach ukrywało się około 60 tys. osób. – W getcie zostali głównie młodzi, samotni, bo ich rodziny wymordowano. Nie mieli zobowiązań rodzinnych, ani nic do stracenia – wyjaśnia historyk. Większość z nich nie miała już złudzeń co do intencji Niemców i zdawali sobie sprawę, że ludność wywożona z getta nie jest kierowana do pracy, lecz mordowana. Stało się jasne, że celem nazistów jest całkowita eksterminacja Żydów. W środowisku młodzieży żydowskiej narodziła się wówczas myśl o zbrojnym oporze. 28 lipca 1942 roku utworzono Żydowską Organizację Bojową, która liczyła około 500 członków, a na początku 1943 roku powstał Żydowski Związek Wojskowy skupiający około 250 osób.
Od jesieni 1942 roku, czyli od końca wielkiej akcji likwidacyjnej, w getcie trwały przygotowania do samoobrony. Budowano bunkry pod domami, przekopywano przejścia i tunele pomiędzy budynkami oraz na „stronę aryjską”. Gromadzono też broń. – W wyniku pertraktacji z polskim podziemiem Armia Krajowa przekazała ŻOB około 90 pistoletów, jeden ręczny karabin maszynowy, 600 granatów i materiały do produkcji granatów i butelek zapalających – wylicza prof. Leociak.
Resztę broni organizacje żydowskie kupowały na czarnym rynku za pieniądze z przymusowych darowizn od zamożnych Żydów. – Nie wiadomo jednak, ile było broni w getcie. Szacuje się, że ponad 700 walczących miało tylko kilkadziesiąt pistoletów, kilka karabinów i pistoletów maszynowych oraz granaty i butelki z benzyną – mówi historyk.
Do pierwszego wystąpienia zbrojnego w getcie doszło 18 stycznia 1943 roku. Wówczas na teren zamkniętej dzielnicy wkroczyły oddziały niemieckie z zamiarem wywiezienia kolejnych Żydów do Treblinki. Podczas spędzania ludzi na Umschlagplatz, z którego odchodziły transporty, w kilku miejscach doszło do strzelaniny i aktów samoobrony. – To nie była zorganizowana ani przygotowana akcja, lecz przypadkowe i rozproszone akty samoobrony – tłumaczy prof. Leociak. Jak dodaje, walki te miały jednak duże znaczenie. Niemcy wywieźli około 5 tys. osób i po czterech dniach zaniechali działań. Opóźniło to ostateczną likwidację getta i dało czas na przygotowanie powstania. Strzały, które rozległy się w getcie, miały też wymiar psychologiczny, podniosły morale żydowskich bojowników. – Została przełamana psychiczna bariera strachu przed okupantem – zauważa historyk.
Kiedy nocą z 18 na 19 kwietnia 1943 roku Żydzi zorientowali się, że getto zostało otoczone przez niemieckie siły, powstańcy byli gotowi. Na ich czele stanął Mordechaj Anielewicz, komendant ŻOB.
Stawili opór
Rankiem 19 kwietnia oddziały dowodzone przez płk. Ferdinanda von Sammern-Frankenegga, szefa warszawskiej SS i policji, przystąpiły do ostatecznej likwidacji getta. Niemcy weszli na jego teren od strony ul. Nalewki. „Czołgi, samochody pancerne, armatki i kolumny esesmanów na motocyklach. Poczułem, jak bardzo jesteśmy słabi, jak nikłe są nasze siły. Mieliśmy tylko rewolwery i granaty", pisał we wspomnieniach Symcha Ratajzer-Rotem „Kazik", powstaniec z getta.
Wkraczający żołnierze zostali ostrzelani, obrzuceni granatami i butelkami z benzyną. Obrońcy zgrupowali się w trzech miejscach: u zbiegu ulic Nalewek i Gęsiej oraz Zamenhofa i Miłej (ŻOB), a także przy placu Muranowskim (ŻZW). Zaskoczeni Niemcy wycofali się. Po południu dowództwo oddziałów niemieckich przejął gen. Jürgen Stroop, który zasłynął brutalnymi akcjami przeciwko ruchowi oporu na Ukrainie i Kaukazie. Po kilku godzinach Niemcy ponownie wkroczyli na teren getta, ale starcia zakończyły się żydowskim zwycięstwem. – Niemcy nie oczekiwali takiej skali zorganizowanego oporu i wycofali się pozostawiając trupy swoich żołnierzy – mówi profesor. Jednocześnie na jednej z kamienic przy placu Muranowskim pojawiły się dwie flagi: niebiesko-biała żydowska i polska, które stały się symbolem powstania.
„Była wśród nas wielka radość, wśród żydowskich bojowników. Nagle stał się cud, oto wielcy niemieccy „bohaterowie” wycofali się w ogromnej panice w obliczu żydowskich granatów i bomb”, zeznawała po wojnie Cywia Lubetkin „Celina”, członek dowództwa ŻOB.
Niemcy postanowili wzmocnić swoje siły. Pierwszego dnia do getta wkroczyło około 850 żołnierzy, potem w tłumieniu powstania brało udział około 5 tys. osób: oddziały SS, policji, żandarmi, żołnierze Wehrmachtu, formacje litewskich i łotewskich policjantów oraz batalion rosyjskojęzycznych jeńców, którzy przeszli na stronę Niemców. Uzbrojeni byli w karabiny, broń maszynową, miotacze ognia, haubice, działka przeciwlotnicze i działa przeciwpancerne, moździerze. Dodatkowo wspierały ich wozy pancerne i czołgi. Tę siłę skierowano przeciwko około 700 słabo uzbrojonym bojownikom. Mimo to Żydzi przez pierwsze cztery dni odpierali niemieckie ataki. Najcięższe walki uliczne toczyły się w punkcie oporu ŻOB przy Nalewkach i w rejonie ul. Zamenhoffa i Gęsiej, a także w szopie szczotkarzy, czyli niemieckiej fabryce szczotek przy ul. Świętojerskiej oraz w pobliżu kwatery ŻZW przy placu Muranowskim.
Po kilku dniach otwarta walka praktycznie się skończyła, a bojowcy ukrywali się w bunkrach i dochodziło tylko do sporadycznych starć. – Zorganizowany opór był już niemożliwy, ponieważ Niemcy rozbili ogniska obrony – wyjaśnia historyk. Naziści posuwali się w głąb getta metodycznie, paląc dom po domu, przez co zmuszali Żydów do opuszczania bunkrów i schronów lub palili ich żywcem.
Obrona w bunkrach
8 maja Niemcy odkryli bunkier przy ul. Miłej 18. W schronie należącym do żydowskich przemytników znajdowało się kilkuset ludzi, w tym sztab ŻOB i ponad 100 bojowników. Niemcy otoczyli teren i rozpoczęli atak. Według relacji kilku ocalałych osób, którym udało się opuścić bunkier przez jedno z nieodkrytych przez Niemców wyjść, hitlerowcy wpuścili do środka gaz, od którego zginęła część osób. Jednak większość powstańców wraz z Anielewiczem zdecydowała się popełnić samobójstwo.
Powstańcy w małych, rozproszonych grupach bronili się do 16 maja. Tego dnia gen. Stroop ogłosił koniec akcji pacyfikacyjnej i wieczorem na znak zwycięstwa rozkazał wysadzić w powietrze Wielką Synagogę przy ul. Tłomackie. „Była dzielnica żydowska w Warszawie przestała istnieć”, zapisał w raporcie dowodzący siłami niemieckimi. Teren getta został spalony i zrównany z ziemią, a większość jego mieszkańców wymordowano. Gen. Stroop podał, że jego oddziały ujęły lub zabiły ponad 56 tys. Żydów. – Według danych historyków około 6 tys. osób zginęło na miejscu w walce i na skutek pożarów. Niemcy schwytali i zamordowali 7 tys. osób. Pozostali mieszkańcy getta zostali wysłani do obozów w Majdanku i Treblince – wylicza prof. Leociak.
Niewielu bojowników przeżyło powstanie. Spośród żołnierzy ŻOB zaledwie kilkudziesięciu udało się wydostać z płonącego getta. Wśród nich byli Marek Edelman, jeden z przywódców powstania, Cywia Lubetkin, Ratajzer-Rotem „Kazik” czy Janek Bilak. Większość z nich nie doczekała końca wojny, zginęli w wyniku denuncjacji, walcząc w oddziałach partyzanckich czy w powstaniu warszawskim. Wojnę przeżyło kilku, w tym Edelman i Lubetkin. Natomiast z ŻZW zginęli prawie wszyscy. Po zakończeniu walk część bojowców przedostała się na stronę aryjską, gdzie zginęli wydani Niemcom.
Nieznane są straty po stronie niemieckiej. Według raportu Stroopa w walkach w getcie zostało zabitych 16 jego podkomendnych, ale według historyków dane te są zaniżone.
Akt odwetu
– Założeniem powstania nie było osiągnięcie jakiegoś militarnego celu, bo zryw nie miał najmniejszych szans na powodzenie, chodziło o to, aby nie iść bezwolnie na śmierć – zaznacza prof. Jacek Leociak. Dodaje, że powstańcami kierowała też chęć odwetu na Niemcach i zadania im możliwie najwyższych strat. „Czy to w ogóle można nazwać powstaniem? Chodziło przecież o to, żeby się nie dać zarżnąć, kiedy po nas przyszli. Chodziło tylko o wybór sposobu umierania”, mówił po wojnie Edelman.
Powstanie w getcie warszawskim było największym zbrojnym zrywem Żydów podczas II wojny światowej, a zarazem pierwszym powstaniem miejskim w okupowanej Europie.
autor zdjęć: wikimedia
komentarze