Chciałbym, żebyśmy wyraźnie mówili, kto był zbrodniarzem, a kto bohaterem, kto wykazał się miłosierdziem, a kto był draniem zasługującym na potępienie – mówił Andrzej Duda, apelując o ustanowienie Narodowego Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów. Inicjatywa prezydenta została przyjęta i dziś po raz pierwszy obchodzimy to święto.
Przed wybuchem II wojny światowej w Polsce mieszkało ok. 3,4 mln Żydów i osób żydowskiego pochodzenia, co stanowiło ok. 10 proc. populacji kraju. Zaraz po zakończeniu walk jesienią 1939 roku stali się oni ofiarą represyjnego nazistowskiego ustawodawstwa. Wszyscy Żydzi powyżej 10. roku życia musieli nosić opaskę z gwiazdą Dawida. Niemcy nałożyli na Żydów obowiązek pracy, zakaz korzystania ze środków transportu i opuszczania miejsca zamieszkania bez zezwolenia. Następnie część ludności żydowskiej kierowano do obozów pracy, pozostałych zaś umieszczano w gettach. W 1942 roku, po konferencji w Wannsee i podjęciu przez przywódców III Rzeszy decyzji o tzw. ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej, rozpoczął się etap masowej eksterminacji narodu żydowskiego. W wyniku tych działań zamordowanych zostało ok. 3 mln polskich Żydów.
Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie i jego konspiracyjne agendy w okupowanym kraju (Polskie Państwo Podziemne) od początku podjęli starania, aby w miarę swoich możliwości pomagać Żydom. W grudniu 1942 roku powstała Rada Pomocy Żydom „Żegota”. – Zrzeszała ona w swojej działalności ludzi bardzo różnych poglądów, którzy przynależeli do bardzo różnych ugrupowań i ich światopogląd często był brzegowo odmienny. Ale jedną rzecz razem wszyscy rozumieli: że nie może być zgody i nie może być przejścia obojętnie obok tego, gdy część społeczności naszego państwa, część polskich obywateli, którzy przecież są sąsiadami, jest mordowana, niszczona, podlega całkowitej zagładzie – przypomniał prezydent Andrzej Duda na uroczystości z okazji 75. rocznicy powołania Rady.
W czasie II wojny światowej pomoc Żydom w Polsce, nie bacząc na grożące niebezpieczeństwo, niosły także rodziny i indywidualne osoby. W okupowanej przez Niemców II Rzeczypospolitej – w odróżnieniu od okupowanych krajów zachodniej Europy – za pomoc Żydom karano śmiercią. Zarówno tych, którzy jej udzielali, jak i ich rodziny, a czasem nawet sąsiadów. Mimo to Polacy ratowali Żydów, udzielając im doraźnej lub długotrwałej pomocy. Wymiar sprawiedliwości Polskiego Państwa Podziemnego karał tzw. szmalcowników, czyli osoby wymuszające zapłatę za ukrywanie Żydów lub donoszące okupantom o miejscu ich ukrycia.
Instytut Pamięci Narodowej szacuje, że II wojnę światową na terenie Polski przeżyło od 30 do 120 tys. Żydów, w ogromnej większości dzięki pomocy współobywateli. Przeciętnie w uratowanie jednej osoby (jednej rodziny żydowskiej) mogło być zaangażowanych od kilku do kilkudziesięciu Polaków wraz z rodzinami. W zależności od przyjętych wartości, daje to minimum od 300 tys. do 1 mln Polaków, którzy aktywnie pomagali.
Skalę pomocy Żydom w czasie niemieckiej okupacji docenił izraelski Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem, który od 1953 roku dokumentuje historię Zagłady. Instytut przyznaje medale Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. To najwyższe cywilne odznaczenie izraelskie dla nie-Żydów, którzy w czasie II wojny światowej z narażeniem życia ratowali Żydów z Holokaustu. Do 2017 roku przyznawano ponad 26 tys. medali, z czego aż 6706 otrzymali Polacy, najwięcej spośród wszystkich nacji.
Pomysł ustanowienia państwowego święta honorującego Polaków ratujących Żydów w czasie II wojny światowej ogłosił prezydent Andrzej Duda podczas uroczystości 75. rocznicy powołania Rady Pomocy Żydom „Żegota”. – Wejście w życie przepisów ustanawiających Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką podkreśla szacunek, jaki oddajemy Witoldowi Pileckiemu, Janowi Karskiemu, Władysławowi Bartoszewskiemu, Irenie Sendlerowej, twórcom Żegoty, rodzinie Ulmów, Kowalskich i Baranków, ale także siedmiu tysiącom osób, które zostały upamiętnione w instytucie Yad Vashem oraz tym tysiącom Polaków, którzy nie są znani z imienia i nazwiska – czytamy w komunikacie Kancelarii Prezydenta, wydanym w dniu podpisania przez głowę państwa ustawy ustanawiającej święto. Wybrana data – 23 marca – ma znaczenie symboliczne. Tego dnia w 1944 roku niemiecka policja zamordowała polską rodzinę Ulmów oraz ukrywających się w ich gospodarstwie Żydów.
Losy rodziny Ulmów
Wstrząsającym przykładem represji stosowanych przez Niemców wobec Polaków ratujących Żydów jest historia rodziny Ulmów z Markowej w województwie podkarpackim. To nie była jedyna rodzina, która udzielała tam schronienia Żydom. Historycy szacują, że w 1939 roku w tej wsi mieszkało około 120 osób pochodzenia żydowskiego. Według świadków: 20–30 rodzin. Przedwojenne życie mieszkańców Markowej uwiecznił na zdjęciach Józef Ulma, lokalny społecznik, którego pasją było fotografowanie.
Józef Ulma urodził się w Markowej w 1900 roku. Prowadził tam małe gospodarstwo. Zajmował się sadownictwem, pszczelarstwem i hodowlą jedwabników. Był społecznikiem. Przez pewien czas pracował jako kierownik Spółdzielni Mleczarskiej w Markowej. W wieku 35 lat ożenił się z młodszą o 12 lat Wiktorią Niemczak. Mieli sześcioro dzieci: Stanisławę, Barbarę, Władysława, Franciszka, Antoniego, Marię. Józef walczył w wojnie obronnej 1939 roku. Podczas okupacji prawdopodobnie był żołnierzem miejscowych Batalionów Chłopskich. W 1942 roku w domu Ulmów znalazło schronienie ośmiu Żydów: Saul Goldman, jego czterej dorośli synowie oraz dwie córki i wnuczka Chaima Goldmana.
Donos na niemiecką policję złożył najprawdopodobniej Włodzimierz Leś, granatowy policjant z Łańcuta. W nocy z 23 na 24 marca 1944 roku u Ulmów rozegrała się tragedia. Grupa niemieckich funkcjonariuszy, żandarmów i dwóch granatowych policjantów podeszła pod dom. Padły strzały. Pierwsi zginęli Żydzi. Potem wyprowadzono przed dom Józefa i Wiktorię Ulmów. Kobieta była w zaawansowanej ciąży, w czasie egzekucji rozpoczął się poród. Dzieci Ulmów płakały. Dowódca funkcjonariuszy por. Eilert Dieken wydał rozkaz zastrzelenia wszystkich. Zamordowanych zakopano w dwóch dołach. Wbrew zakazowi mieszkańcy wydobyli ciała polskiej rodziny i pogrzebali ponownie w trumnach. W styczniu 1945 roku przeniesiono je na miejscowy cmentarz, a szczątki Żydów – dwa lata później na cmentarz w Jagielle-Niechciałkach.
Losy oprawców były różne. We wrześniu 1944 roku podziemne siły zbrojne wykonały wyrok śmierci na granatowym policjancie Włodzimierzu Lesiu. Por. Eilert Dieken uniknął odpowiedzialności za zbrodnię i po wojnie służył w policji w zachodnich Niemczech. W 1957 roku w Czechosłowacji rozpoznano kolejnego oprawcę – Josefa Kokotta. Przekazany polskim władzom, rok później stanął przed sądem w Rzeszowie pod zarzutem pojedynczych i zbiorowych zbrodni. Skazany na śmierć skorzystał z prawa łaski – karę zamieniono mu na dożywocie, a później, w związku ze zmianą przepisów, na 25 lat pozbawienia wolności. Kokott zmarł w więzieniu w 1980 roku.
Instytut Yad Vashem w 1995 roku przyznał Wiktorii i Józefowi Ulmom medal Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. W 2010 roku prezydent Lech Kaczyński odznaczył ich Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Obecnie trwa w Watykanie proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów. W 2015 roku w Markowej otwarto Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów.
Historia rodziny Ulmów na podstawie: Mateusz Szpytma, „Sprawiedliwi i ich świat. Markowa w fotografii Józefa Ulmy”, Kraków 2015
autor zdjęć: Andrzej Hrechorowicz Kancelaria Prezydenta RP
komentarze