Rada Bezpieczeństwa ONZ potępiła atak z użyciem broni chemicznej, w wyniku którego zginęło ponad tysiąc Syryjczyków. Jednak nie będzie w tej sprawie śledztwa międzynarodowych inspektorów. Sprzeciwiły się temu Rosja i Chiny. Polska potępiła atak na ludność cywilną.
Zdaniem syryjskiej opozycji w ataku przy użyciu gazów bojowych, najprawdopodobniej sarinu, zginęło około 1300 osób. Rebelianci oskarżyli o dokonanie tej masakry siły reżimu prezydenta Baszara el-Asada. George Sabra, były lider opozycyjnej Syryjskiej Koalicji Narodowej, zażądał wyjaśnienia sprawy przez międzynarodowych inspektorów. – Nie tylko Asad nas zabija. Zabija nas słabość Narodów Zjednoczonych. Zabija nas wahanie USA – przekonywał Sabra, zarzucając społeczności międzynarodowej bierne przyglądanie się tragedii, jaka ma miejsce w Syrii.
W reakcji na atak na przedmieścia Damaszku, w trybie pilnym, zwołano Radę Bezpieczeństwa ONZ. Jednak poza słowami potępienia i apelu o pomoc ofiarom konfliktu Rada nie podjęła żadnej konkretnej decyzji. – Członkowie Rady są głęboko zaniepokojeni zarzutami wykorzystania broni chemicznej w Syrii. Są też przekonani, że to co się tam stało, musi zostać wyjaśnione, a sytuacja w tym kraju pilnie monitorowana – powiedziała po posiedzeniu Rady Maria Cristina Perceval, ambasador Argentyny w ONZ. Argentyna przewodniczy obecnie Radzie Bezpieczeństwa.
Przedstawiciele USA, Wielkiej Brytanii i Francji chcieli, by sprawę użycia gazów bojowych wyjaśnili inspektorzy ONZ. Obecnie w Syrii przebywają eksperci ONZ ds. broni chemicznej, którzy badają trzy inne przypadki użycia gazów bojowych. Pomysł ten zablokowały jednak Rosja i Chiny – państwa, które wspierają reżim Asada. Francuski minister spraw zagranicznych Laurent Fabius stwierdził jednak, że gdy doniesienia o masowym ataku chemicznym na cywilów się potwierdzą, społeczność międzynarodowa będzie musiała odpowiedzieć siłą. – Musiałaby to być reakcja siłowa ze strony społeczności międzynarodowej, ale nie ma mowy o wysyłaniu wojsk lądowych – powiedział minister we francuskiej telewizji BFM.
Zachód nie kwapi się jednak do zbrojnego wsparcia powstańców. Wprawdzie prezydent Barack Obama stwierdził w ubiegłym tygodniu, że użycie gazów bojowych byłoby przekroczeniem „czerwonej linii”, ale gen. Martin Dempsey, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, w wysłanym 19 sierpnia liście do Kongresu napisał, że rząd USA sprzeciwia się interwencji. Według niego dojście do władzy powstańców nie byłoby w amerykańskim interesie, gdyż wśród rebeliantów zaczęli dominować islamscy radykałowie.
Polskie MSZ w wydanym dziś oświadczeniu potępiło atak rakietowy na ludność cywilną i „wyraża najwyższe zaniepokojenie doniesieniami o możliwym użyciu broni chemicznej”.
– Potwierdzenie tych oskarżeń świadczyłoby o nieakceptowanej eskalacji konfliktu w Syrii, który pochłonął już ponad sto tysięcy ofiar. Użycie tego typu broni przez którąkolwiek ze stron stanowi pogwałcenie wszelkich norm prawa międzynarodowego – czytamy w oświadczaniu resortu. Polska wzywa do wydania inspektorom ONZ zezwolenia na pełny dostęp do miejsc domniemanego użycia broni chemicznej. Oczekujemy, że wszystkie strony konfliktu w Syrii będą ściśle współpracować z misją dochodzeniową w celu szybkiego i pełnego wyjaśnienia ostatnich doniesień – czytamy w oświadczeniu MSZ.
Agencja Reutera podała, że atak, do którego doszło w nocy z wtorku na środę na przedmieściach Damaszku, przeprowadziły wojska reżimowe. Według Agencji użyto rakiet z głowicami z gazem, najprawdopodobniej sarinem. Siły rządowe zaprzeczyły temu i uznały, że atak był prowokacją przeprowadzoną przez opozycję. W trwającej od dwóch lat wojnie domowej w Syrii zginęło ponad 100 tys. osób, a miliony uciekły za granicę.
Źródło: pap/wyborcza.pl
autor zdjęć: Aleppo Media Centre
komentarze