Oficjalnie, każdy polski kontyngent wojskowy poza granicami kraju jest tak samo ważny. Nieoficjalnie, w żołnierskim środowisku o jednych mówi się, że są bojowe, niebezpieczne. O innych zaś, że przypominają WDW (Wojskowe Domy Wypoczynkowe) działające w systemie all inclusive. Jaka jest misja w Mali? Polscy żołnierze skończyli właśnie szkolenie pierwszego malijskiego batalionu – pisze Bogusław Politowski, publicysta polski-zbrojnej.pl, który obserwował, jak polscy żołnierze szkolą wojskowych w Mali.
W takiej ocenie misji jest oczywiście wiele uproszczeń i złośliwości. Nie można bowiem mierzyć wagi zadania wykonywanego tysiące kilometrów od domu kilogramami wystrzelonej amunicji, ilością adrenaliny bądź atrakcyjnością rejonu pobytu. We wszelkich podsumowaniach winny liczyć się przede wszystkim osiągnięte efekty.
O małym – 20-osobowym kontyngencie w Mali mówi się niewiele. Być może dlatego, że został utworzony stosunkowo niedawno, bo w lutym tego roku. Ale pewnie też dlatego, że stacjonuje w Afryce Zachodniej, gdzie przedstawicielom mediów nie jest łatwo się dostać.
Niewielki zespół polskich żołnierzy wysłany do Mali nie został jeszcze sklasyfikowany w środowisku żołnierskim. Ale moim zdaniem nasi transportowcy, saperzy i logistycy znajdujący się w pobliżu równika wykonują kawał dobrej roboty. Najważniejszym ich zadaniem jest szkolenie miejscowych żołnierzy. U boku przedstawicieli 22 innych armii próbują z miejscowego, mało zdyscyplinowanego i słabo wyszkolonego wojska stworzyć formację militarną zdolną zapewnić bezpieczeństwo afrykańskiego kraju i jego ludności. Polacy pojechali tam uzbrojeni w wiedzę, doświadczenie i gotowe wzorce. I właśnie to przekazują malijskim wojskowym.
Uczą ich nie tylko strzelać, ale także tego, jak przechowywać amunicję i broń, jak tworzyć magazyny i ewidencjonować gromadzone w nich rzeczy. Pokazują też, jak należy wydawać je z magazynu, jak organizować ich dystrybucję i zaopatrywać pododdziały w terenie.
Przyszłych kierowców uczą nie tylko jak prowadzić różne pojazdy, ale także jak o nie dbać, obsługiwać, naprawiać czy planować przeglądy i naliczać resursy. Polscy specjaliści od transportów lotniczych i przeładunków JTT (Joint Transit Team) pracują na lotnisku w stolicy Mali – Bamako. Od ich pracy zależą dostawy z międzynarodową pomocą. Tego, co potrafią, uczą swoich afrykańskich kolegów. Nad bezpieczeństwem zajęć cały czas czuwają nasi saperzy. Specjaliści od min sprawdzają teren bazy i place ćwiczeń. Dzięki nim szkolenie przebiega bez zakłóceń.
W bazie Koulikoro kończy się właśnie pierwsza, 10-tygodniowa tura szkolenia. Dowódca polskiego kontyngentu ppłk Adam Jangrot chwali żołnierzy za wykonaną pracę szkoleniową. Jego zdaniem miejscowi żołnierze chętnie przyswajali wiedzę przekazywaną przez instruktorów w polskich mundurach. Jest pewne, że to, czego się nauczyli, szybko wdrożą w swoich jednostkach.
Niedługo rozpocznie się druga tura zajęć – szkolenie żołnierzy następnego malijskiego batalionu. Podsumowując pierwszą, można powiedzieć, że cel, który przyświecał polskim wojskowym, został osiągnięty. Pojechaliśmy na misję do Mali nie z orężem i karabinami, nie po to, aby dać przysłowiową rybę. Pojechaliśmy tam z wędką w postaci wiedzy, która przekazywana kolejnym pokoleniom żołnierzy będzie długo służyła całemu malijskiemu społeczeństwu.
komentarze