Opanowanie chaosu w eterze jest niemożliwe w dobie żółtych pasków i ścigających się o newsy dziennikarzy. Odcięcie mediów od informacji może jedynie powiększyć szum medialny – pisze Maciej Chilczuk, publicysta portalu polska-zbrojna.pl, który brał udział w cywilno-wojskowych ćwiczeniach działań kryzysowych.
Terroryści porwali prom z kilkudziesięcioma osobami na pokładzie. Grożą, że zaczną zabijać zakładników, jeżeli władze nie spełnią ich żądań. Do akcji wkraczają policyjni negocjatorzy, a wojskowe oddziały specjalne przygotowują się do szturmu na wypadek fiaska negocjacji.
Tak mniej więcej wyglądał scenariusz manewrów pod kryptonimem Kaper, w trakcie których wojsko wraz z wybranymi instytucjami cywilnymi ćwiczyło działania kryzysowe. Miałem okazję w nich uczestniczyć – byłem członkiem zespołu mediów, które miały odgrywać sytuację na informacyjnym froncie. I tak jak operacja wojskowa udała się w stu procentach – prom został odbity, nie zginął żaden żołnierz ani zakładnik – tak nie można ogłosić pełnego sukcesu w przypadku działań medialnych. Brakowało koordynacji, zbyt często dochodziło do spychologii, a komunikaty instytucji ograniczały się do banalnego: „działamy zgodnie z procedurami”.
W prawdziwym świecie w takiej sytuacji powstanie ogromny szum informacyjny. Opanowanie chaosu w eterze jest niemożliwe w dobie żółtych pasków, nadających na żywo przez całą dobę stacji informacyjnych, ścigających się o ekskluzywne informacje tabunów reporterów. Czy sztab prowadzący operację antyterrorystyczną musi się z tym pogodzić i zamknąć się na otoczenie? To droga na skróty do wybuchu paniki, która jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzeba, gdy „coś się dzieje”.
Dlatego tak ważna jest polityka informacyjna. Ale skoro nie można opanować chaosu, to co pozostaje? Przede wszystkim nie przyczyniać się do jego wzrostu. Największym błędem jest puszczanie w obieg informacji niesprawdzonych czy sprzecznych ze sobą.
Od momentu rozpoczęcia działań trzeba też ogarniać otoczenie i w morzu niepewności budować platformę stabilności i zaufania. Oficjalne komunikaty muszą być wypuszczane w regularnych odstępach czasu. Muszą zawierać tylko pewne informacje i być wolne od wszelkich przypuszczeń, dywagacji i ocen. Fakty to jedyna broń przeciw chaosowi. Jeżeli media nie dostaną ich od prowadzących akcję, będą szukały gdzie indziej jakichkolwiek informacji. A wiadomo, że na piłce nożnej, medycynie i wojsku znają się w Polsce wszyscy. Pseudoekspertów na pewno nie zabraknie.
Fatalną sytuacją jest, a z tym mieliśmy do czynienia na ćwiczeniach, utożsamienie dowodzenia operacją z pełnym monopolem informacyjnym. Przez długie godziny rzecznicy instytucji biorących udział w Kaprze unikali podania jakichkolwiek informacji i kierowali wszystkich zainteresowanych do rzecznika Dowództwa Operacyjnego. A jak mawiali starożytni, nec Hercules contra plures. To, że zgodnie ze scenariuszem wojsko przejęło dowodzenie akcją uwolnienia promu, nie oznacza, że także ono ma odpowiadać na pytania o armatora promu, liczbę szpitalnych łóżek czy ograniczenia w poruszaniu się po okolicy objętej działaniami.
Wojskowi często narzekają, że zbyt duże zainteresowanie opinii publicznej przeszkadza im w pracy. Ćwiczenia Kaper pokazały jednak, że we współczesnym świecie nie da się działać w ukryciu. Dzisiaj każdy jest potencjalnym dziennikarzem i informacja obiega świat w ekspresowym tempie. Nikt niczego nie ukryje. Nie da się z tym walczyć. Trzeba dać się porwać fali i umiejętnie surfować po niej.
komentarze