Cztery Goździki już od rana były gotowe do otwarcia ognia. Artylerzyści z Sulechowa celowali do obiektów oddalonych o sześć kilometrów. – Celów nie widać, więc naszymi oczami są żołnierze z grup rozpoznawczych – wyjaśnia kpt. Marcin Stajkowski. W Drawsku Pomorskim 800 wojskowych będzie ćwiczyć przez trzy tygodnie.
Na oddalony o blisko 200 km poligon żołnierze dotarli pod eskortą Żandarmerii Wojskowej. Ćwiczyć będą wojskowi z dywizjonu dowodzenia, czterech dywizjonów artylerii samobieżnej i rakietowej, logistycy i kompania inżynieryjna. Poza zadaniami typowo artyleryjskimi szkolić się będą z wojskowej taktyki, zabezpieczenia inżynieryjnego, sprawdzą też celność broni strzeleckiej.
Do Drawska Pomorskiego przyjechały wojskowe samochody terenowe, wozy łączności i stacje meteorologiczne. Koleją zaś dotarły m.in. samobieżne haubice 2S1 Goździk, wyrzutnie rakietowe WR40 Langusty i BM-21.
Informacje o nieprzyjacielu artylerzystom dostarczają żołnierze z grup rozpoznawczych. – Podczas strzelania liczy się czas i dobra współpraca. Gdy otrzymałem dane o celach, przygotowałem nastawy i przekazałem je oficerowi ogniowemu. On szczegółowe komendy podał dowódcom wszystkich czterech dział – opowiada kpt. Łukasz Maciuła, dowódca 2 baterii.
Gdy załogi Goździków potwierdziły swoją gotowość, dowódca baterii wydał rozkaz: „Otworzyć ogień!”. Na poligonie drawskim rozległa się pierwsza tego dnia salwa. Żołnierze wystrzelili 20 pocisków. – Obiekty zniszczono. Zadanie zostało wykonane – mówi kpt. Maciuła.
Załogi Goździków czekał jeszcze manewr przeciwogniowy. – Musimy się liczyć z atakiem przeciwnika, dlatego żołnierze po wykonaniu zadania szybko opuszczają swoje stanowiska – mówi kpt. Marcin Stajkowski z 5 Pułku Artylerii.
W drugim tygodniu manewrów artylerzyści będą ćwiczyć wspólne działania na szczeblu dywizjonu, a w ostatnim – całego pułku.
O zimowych poligonach żołnierzy czytaj na portalu polska-zbrojna.pl
Komandosi w Tatrach
Jak przewidzieć zejście lawiny, a potem znaleźć i uratować zasypanych? Komandosi ze wszystkich jednostek Wojsk Specjalnych ćwiczyli w Tatrach pod okiem ratowników TOPR-u. – Operatorzy działają w każdych warunkach. Oprócz przeciwnika muszą czasami pokonać np. ośnieżone górskie szczyty – mówi mjr Krzysztof Plażuk z Dowództwa Wojsk Specjalnych. |
||
Tatrzański kurs przetrwania Nie mają scenariusza ćwiczeń, bo w górach wszystko zależy od pogody. A ta w Tatrach potrafi się zmienić w ciągu kilku minut. Przemierzają dziesiątki kilometrów dzikich tras na nartach, chodzą po mokrych jaskiniach i śpią w namiotach rozstawionych na śniegu. – Surwiwal? To dla nas za mało – mówią podhalańczycy. |
autor zdjęć: kpt. Marcin Stajkowski
komentarze