Kiedy osiem lat temu tworzone były wojska obrony terytorialnej, w założeniu miały być przede wszystkim realnym wsparciem dla jednostek liniowych wobec zagrożeń hybrydowych. Obrazki „zielonych ludzików” opanowujących Krym działały na wyobraźnię i wymuszały kroki zaradcze. Teraz, na podstawie wniosków i doświadczeń z wojny w Ukrainie oraz sytuacji geopolitycznej w regionie, na bazie czterech brygad OT powstaje Komponent Ochrony Pogranicza, który ma wspierać Straż Graniczną i w razie ataku na Polskę jako pierwszy powstrzymywać nieprzyjaciela. Uważam, że jedną z kluczowych zdolności, jakimi powinien dysponować KOP, powinny być możliwości przeciwlotnicze, a idealną bronią dla tej formacji byłyby klasyczne zestawy artyleryjsko-rakietowe Pilica.
Pamiętam doskonale komentarze sprzed prawie dekady, wygłaszane zarówno przez szacownych generałów, jak i cywilnych ekspertów, na temat tworzonych wówczas wojsk obrony terytorialnej. Ponieważ nie chcę analizować poszczególnych głosów, pozwolę sobie ująć je w generalną, jedną wątpliwość, jedno pytanie – na ile nowa formacja będzie częścią Sił Zbrojnych RP?
I w tym miejscu przyznam się, że tak postawione pytanie frapowało również mnie. WOT miały bowiem podlegać nie Sztabowi Generalnemu Wojska Polskiego, ale ministrowi obrony narodowej, pozostając niejako obok funkcjonujących w Siłach Zbrojnych RP rodzajów wojsk – wojsk lądowych, sił powietrznych, marynarki wojennej i wojsk specjalnych. Zastanawiałem się, jak będzie to wyglądało w praktyce. Jak to wpłynie na proces szkolenia, na wyposażanie i wyekwipowanie, aż wreszcie jak w czasie wojny będą wyglądały wspólne działania.
Czas pokazał, że wbrew opiniom niektórych „ekspertów” WOT nie stały się „armią w armii”, a terytorialsi okazali się realnym wsparciem dla jednostek operacyjnych np. w czasie walki z kryzysem migracyjnym, pandemii COVID-19 oraz likwidacji skutków wielkiej wody, w pełni wpisując się w ich hasło przewodnie „Zawsze gotowi, zawsze blisko”.
Teraz przed WOT-em duża zmiana paradygmatów operacyjnych. Na bazie czterech wschodnich brygad OT – 1 Podlaskiej, 4 Warmińsko-Mazurskiej, 19 Nadbużańskiej i 20 Przemyskiej – powstaje Komponent Obrony Pogranicza, który ma nie tylko wspierać Straż Graniczną w ochronie granicy państwa, ale na wypadek napaści na nasz kraj jako pierwszy dać odpór nieprzyjacielowi. Narzędziem KOP-u służącym do tego celu ma być przede wszystkim Tarcza Wschód, której formacja ta będzie operatorem.
Choć Ministerstwo Obrony Narodowej nie ujawnia w pełni ukompletowania Tarczy i jej pełnych możliwości, poza zaporami inżynieryjnymi (w tym polami minowymi), wiadomo, że ma ona posiadać również zdolności do zwalczania nieprzyjacielskich dronów.
Zdjęcie ilustracyjne. System rakietowo-artyleryjski Pilica pdczas ćwiczeń „Jesienny Ogień '25” na poligonie w Ustce. Fot. DGRSZ
Ponieważ przypuszczam, że będą to głównie rozwiązania elektroniczne, pozwolę sobie zasugerować, aby nasza armia rozważyła nieco bardziej ofensywne rozwiązanie, które w mojej ocenie znacząco podniesie zdolności operacyjno-taktyczne pododdziałów WOT-u. A mianowicie wyposażenie brygad OT – nie tylko tych wschodnich, zaangażowanych w KOP, ale wszystkich z całego kraju, w rakietowo-artyleryjskie zestawy przeciwlotnicze Pilica. Nie Pilica+, z rakietami CAMM, lecz klasyczne Pilice (wspierane przez radary Bystra).
Mając na uwadze, że wojska obrony terytorialnej dysponują strukturami praktycznie w każdym powiecie, wyposażenie ich w zestawy Pilica pozwoliłoby w krótkim czasie znacząco podnieść zdolności naszego systemu bezpieczeństwa do zwalczania dronów i amunicji krążącej efektorami, które są tanie w użytkowaniu i, jak pokazują doświadczenia Ukraińców, zabójczo w tym skuteczne.
Tym, którzy kręcą nosem, że chcę zrobić z terytorialsów (czyli lekkiej piechoty) przeciwlotników, tylko wskażę, że Pilica to broń nie tylko na statki powietrzne. Chociażby nasze doświadczenia z Iraku pokazują, że Hibneryty (czyli zestawy ZU-23 na pace Stara) świetnie sprawdzały się do ochrony baz i punktów kontrolnych, a Rosjanie w swojej taktyce walki, nazywanej „karuzelą czołgową”, używają przeciwlotniczych zestawów artyleryjskich ZU-23 do wspierania czołgów.
Wojna w Ukrainie jasno pokazuje, że aby skutecznie stawiać czoła zagrożeniom współczesnego pola walki, trzeba nie tylko błyskawicznie dostosowywać się do warunków narzuconych przez przeciwnika, ale rozbudowywać paletę własnych możliwości. A wyposażenie WOT-u, czyli formacji około 50 tys. żołnierzy, w broń wsparcia i przeciwlotniczą, wymusi na ewentualnym agresorze ponowne oszacowanie jego zdolności i możliwości.
autor zdjęć: DGRSZ

komentarze