Wojska specjalne i sytuacja na wschodniej flance NATO – to wiodące tematy drugiego dnia konferencji „Defence24 Day”, która odbyła się w Warszawie. Wydarzenie to to forum dyskusyjne, w którym wzięli udział dowódcy Wojska Polskiego, eksperci do spraw bezpieczeństwa, a także przedstawiciele przemysłu zbrojeniowego.
Drugi dzień konferencji „Defence24Day” został zdominowany przez tematy związane z wojskami specjalnymi. Wydarzenie nazwane SOFEAST rozpoczęła dyskusja na temat „Kierunek rozwoju sił operacji specjalnych”. Jeden z jej uczestników, gen. bryg. Radosław Kujawa, w latach 208¬2015 szef Służby Wywiadu Wojskowego, podkreślał, że to gdzie i jak są wykorzystywane wojska specjalne, zależy przede wszystkim od polityków. – To oni rządzą światem bezpieczeństwa. Przykładem może być sytuacja, z jaką mamy do czynienia w Kabulu. Zapadła decyzja o zakończeniu tej wojny, a to nie my możemy to zrobić, tylko terroryści. I oni tę wojnę będą prowadzić – powiedział.
Uczestnicy debaty zgodzili się, że aby wojska specjalne mogły skutecznie prowadzić działania, muszą przede wszystkim mieć dostęp do informacji. A te mogą uzyskać od służb specjalnych, dlatego powinny z nimi ściśle współpracować. Płk rez. Maciej Matysiak, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, zwrócił uwagę, że rosyjskie służby specjalne posiadają własne jednostki specjalne, które realizują wyznaczone przez nie zadania. – Samo szkolenie, umiejętności polskich i rosyjskich wojsk specjalnych są pewnie podobne, ale kluczowa jest współpraca z wywiadem czy kontrwywiadem. Żołnierz musi wiedzieć, jak pracują funkcjonariusze i na odwrót – mówił. Zaznaczył, że jeśli w Polsce miałoby dojść do konfliktu, najpierw na teren naszego kraju przeniknęłyby grupy dywersyjne. – Po stronie kontrwywiadu będzie leżało ich zidentyfikowanie, a wojsk specjalnych neutralizowanie. Do tego niezbędne będą właśnie informacje przekazane przez służby specjalne – powiedział.
Te słowa potwierdził gen. bryg. rez. Jerzy Gut, były dowódca Komponentu Wojsk Specjalnych, który przypomniał, że w 2007 roku w Kandaharze w Afganistanie swoją misję rozpoczął pierwszy zespół bojowy Jednostki Wojskowej GROM. – Mieliśmy świetnie wyszkolonych operatorów, którzy chcieli działać. Ale był jeden problem, nie mieliśmy dostępu do informacji – mówił. – To był punkt zwrotny, bo wówczas zrozumieliśmy, że jeżeli nie będziemy mieli danych wywiadowczych, będziemy bezużyteczni – zaznaczył. Dodał, że to wówczas zapadła decyzja o utworzeniu Jednostki Wojskowej NIL, a także innych struktur odpowiedzialnych za analizę informacji.
Gen. bryg. Gut podkreślił także, że podczas działań prowadzonych przez wojska specjalne zawsze dużym wyzwaniem jest przerzut żołnierzy w rejon operacji. – Siły koalicyjne, zarówno w Iraku, jak i w Afganistanie całkowicie dominowały w powietrzu, wiec siły specjalne mogły się skupić na wykonywaniu swoich działań – mówił. Dodał, że gdyby zaistniała konieczność operowania w innych warunkach, to nie byłoby już tak oczywiste, chociażby ze względu na fakt, że przeciwnik mógłby dysponować systemami antydostępowymi A2/AD. – Dlatego uważam, że teraz należałoby się zastanowić się nad alternatywnymi sposobami przerzutu sił na teren wroga – zaznaczył.
Razem na wschodniej flance
Na „Defence24 Day” poruszono także kwestię współpracy regionalnej na wschodniej flance. Podczas debaty „NATO w erze rywalizacji mocarstw”, Tomasz Szatkowski, ambasador RP przy Kwaterze Głównej NATO, mówił m.in. o koncepcji strategicznej Sojuszu, która ma zostać przyjęta w 2022 roku i zastąpi obowiązujący dokument z 2010 roku.
Gen. dyw. Andrzej Reudowicz, zastępca szefa BBN, mówił natomiast, że rywalizacja mocarstw ma miejsce, ale największym zagrożeniem dla NATO i tak pozostaje Rosja. – Ćwiczenia rosyjskie, choćby takie jak „Zapad”, znajdują odpowiedź po stronie amerykańskiej. Przykładem mogą być manewry „Defender” – zaznaczył. Przypomniał także o ćwiczeniach, jakie w 2017 roku odbyły się w Norwegii. Podczas „Trident Juncture” wojska natowskie ćwiczyły konfrontację z równorzędnym przeciwnikiem, a nie rozgrywały scenariusz wojny asymetrycznej, do której przyzwyczaiły nas operacje w Iraku i Afganistanie. – Wówczas okazało się, że musimy inaczej postrzegać przebieg takiego konfliktu. Wcześniej oczekiwaliśmy tego, że będzie tak jak w Afganistanie – będziemy mieli pełen obraz sytuacji, dane z powietrza. Ale tak się nie stało. To było brutalne zderzenie z rzeczywistością – powiedział.
W dyskusji uczestniczył także gen. dyw. László Garas, zastępca szefa Sztabu Sił Obrony Węgier, który przypomniał, że państwo to od niedawna ma nową strategię bezpieczeństwa. – Węgry nie uznały w niej żadnego z państw za wroga – zaznaczył. Podkreślił jednak, że obecne zagrożenia pojawiają się szybko i są zupełnie inne od tych, z którymi mieliśmy do czynienia jeszcze kilka lat temu. – Sojusznicy muszą wspólnie na nie reagować – mówił. Przypomniał także o wydarzeniach, do jakich w 2014 roku doszło na Krymie. – Wówczas NATO zwiększyło gotowość, zareagowało i pokazało, że jest silnym sojuszem. Ale trwało to za długo – zaznaczył.
Gen. dyw. Piotr Błazeusz, zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, mówił że przeciwnik może zacząć swoje działania od zaatakowania strategii, w dalszej kolejności sojuszy, a na końcu armii. – To już się zaczęło. Zarówno NATO, jak i Unia Europejska są atakowane. Rosja próbuje nas rozgrywać – powiedział. – Naszą rolą jest budowanie współpracy, interoperacyjności z innymi państwami i to na różnych poziomach. Nawet jeśli będą to małe sojusze, ale będą miały określony kierunek działania, będą w stanie przekonywać innych, aby uwzględniali nasze interesy. Bo nie jest tajemnicą, że im większa liczba państw mówi jednym głosem, tym jest on lepiej słyszalny – podkreślił.
autor zdjęć: Defence24
komentarze