W nocy z 16 na 17 sierpnia 1919 roku wypełniły się słowa pieśni, którą wtedy śpiewano na całym Górnym Śląsku: „Już zachodzi czerwone słoneczko \ Za zielonym gajem, \ Ubodzy powstańcy, śląscy szeregowcy \ Idą na bój krwawy”. Centralne obchody Święta Wojska Polskiego odbywają się w tym roku w Katowicach, by uczcić setną rocznicę śląskiego zrywu.
Okopane powstańcze gniazdo karabinów maszynowych pod dowództwem Kazimierza Świętochowskiego.
Wielka wojna w 1918 roku krwawo zakończyła historię trzech cesarstw: austro-węgierskiego, niemieckiego i rosyjskiego, a jednocześnie przyniosła niepodległość narodom, które były przez te mocarstwa niewolone przez dziesięciolecia. Całe pokolenia Polaków wyczekiwały chwili, by Rzeczypospolita wróciła na mapę Europy, a kiedy się to ziściło, ruszyli do walki o historyczne granice z 1772 roku. Główna batalia rozgorzała na wschodzie, gdzie doszło do rywalizacji z Ukraińcami i Litwinami pragnącymi stworzyć własne państwa, a następnie z bolszewicką Rosją marzącą o wszechświatowej rewolucji.
Na zachodniej granicy wróg był jeden, ale za to potężny, bo Niemcy, mimo klęski na polach bitewnych Francji, dysponowali świetnie wyszkoloną i wyekwipowaną armią. Jedyne co ich powstrzymywało przed rozgromieniem polskich sił w Wielkopolsce to groźba ofensywy ze strony ententy. Na Górnym Śląsku sytuacja była bardziej skomplikowana. Przede wszystkim w odróżnieniu od ziem wielkopolskich, Górny Śląsk nie leżał w granicach z 1772 roku. Od ziem Korony Polskiej odłączył się jeszcze w XIV wieku. Polscy politycy negocjujący w Paryżu przynależność byłych ziem zaborczych do państwa polskiego nie mogli więc w tym wypadku użyć argumentów granicznych, ale mieli inny. Niewątpliwie na Śląsku, mimo rządów habsburskich, a później pruskich, przetrwała ludność etnicznie polska – posługująca się polskim językiem i kultywująca polskie obyczaje. Co więcej, w drugiej połowie XIX wieku rozwinął się tu polski ruch narodowy. To posłużyło takim politykom jak Roman Dmowski czy Wojciech Korfanty do podkreślania polskości tych ziem. Dmowski na konferencji pokojowej w Paryżu przekonywał zachodnich polityków do koncepcji homogeniczności narodowej przyszłego państwa polskiego, a więc do włączenia w jego granice nie tylko ziem przynależnych do Polski przed pierwszym rozbiorem, ale i etnicznie polskich, jakim według niego był Górny Śląsk.
Beczka prochu
Polskie postulaty w sprawie Górnego Śląska znalazły zrozumienie wśród francuskich negocjatorów, zainteresowanych jak największym osłabieniem Niemiec. Ale już Amerykanie, a zwłaszcza Anglicy, nie byli tacy skorzy do oddawania Polsce regionu tak bogatego w surowce i z rozwiniętym przemysłem. Bali się, że zbyt osłabione Niemcy nie będą w stanie płacić reparacji wojennych, a i zbytnia potęga Francji nie była im na rękę. Dochodził do tego jeszcze jeden problem – konflikt na Śląsku miał nie tylko charakter etniczny, ale i społeczny. Mówiąc najprościej – bogatsza część śląskiego społeczeństwa w przytłaczającej większości była lub identyfikowała się z Niemcami, a jej biedniejsza część przeważnie czuła się Polakami. W Europie bano się wybuchu rewolucji i uważano, że w lepiej zorganizowanym państwie niemieckim uda się skutecznie zdławić rewolucyjne zapędy.
W Polsce, której wojska prawie całkowicie były zaangażowane w walkach na Kresach Wschodnich, liczono, że kwestię Górnego Śląska uda się pozytywnie rozstrzygnąć poprzez rozmowy dyplomatyczne. Kurtuazyjne zapewnienia zachodnich polityków wiele na to wskazywały, ale w maju 1919 roku z Paryża nadeszły niepokojące wieści. Ogłoszono, że o przynależności Śląska zdecyduje plebiscyt. Polscy politycy szybko zrozumieli, co to oznacza wobec dobrze zorganizowanej niemieckiej administracji, wspomaganej przez niemiecki biznes i spore siły policyjno-wojskowe.
Tymczasem na Górnym Śląsku wrzało. Kryzys wywołany przegraną wojną mocno nadwyrężył miejscowy przemysł. Robotnicy miesiącami nie dostawali wypłaty, z powodu braku zamówień pracę przerwało 40 kopalń. Górnicy ogłosili więc strajk generalny, który wzmógł tylko brutalność niemieckiej policji i wojska. Do tej beczki prochu wystarczyło jedynie przyłożyć zapalony lont.
Wbrew pozorom Polska nie chciała tego czynić, a dokładnie – nie w tym czasie. Uwikłana w wojnę na wschodzie nie miała sił, by przyjść Ślązakom z pomocą. Zdawali sobie z tego sprawę także ci politycy, którzy postulowali włączenie dzielnicy w polskie granice. Wojciech Korfanty w kwietniu 1919 roku spotkał się w Poznaniu z Józefem Grzegorzkiem i Alfonsem Zgrzebniokiem, dowódcami Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska i prosił ich, by trzymali swych ludzi w ryzach. Nie na długo jednak udało się utrzymać względny spokój. Wobec coraz brutalniejszych akcji Niemców dowództwo POW Górnego Śląska wyznaczyło termin powstania na noc z 22 na 23 czerwca 1919 roku. Zdecydowanie sprzeciwiła się temu Warszawa. Przeciwny był również Korfanty, który przyleciał z Poznania do Sosnowca samolotem, by odwołać rozpoczęcie zrywu. Udało mu się przekonać dowódców przyszłego powstania, ale rozkaz zaniechania walki nie wszędzie dotarł na czas. Z tego powodu doszło do starć powstańców z wojskami niemieckimi w powiatach kozielskim i oleskim.
Robotniczy bunt
Interwencja Korfantego nie mogła jednak stłumić emocji szeregowych członków POW, czy protestujących robotników na ulicach śląskich miast. Iskrą, która podpaliła lont była masakra górników z kopalni „Mysłowice”. Kiedy górnicy i ich rodziny przyszli do kopalni po zaległe pensje, ochraniający kopalnię członkowie Grenzschutzu (paramilitarnej organizacji niemieckiej) otworzyli do nich ogień. Zginęło siedmiu górników, dwie kobiety i trzynastoletni chłopiec, który przyszedł po wypłatę w zastępstwie ojca. Dzień po masakrze walki toczyły się już w powiatach rybnickim i pszczyńskim oraz w części okręgu przemysłowego. Powstańcy wyparli Grenzschutz z Tych, Radzionkowa i Piekar. Zajęli również część Katowic z dworcem kolejowym Katowice-Ligota, ale nie były to sukcesy trwałe. Szybko okazało się, że słabo uzbrojeni powstańcy i nie najlepiej dowodzeni przez improwizowany sztab powstańczy Alfonsa Zgrzebnioka, nie mają szans wobec silniejszego i lepiej zorganizowanego przeciwnika. Po dziesięciu dniach walk, 26 sierpnia 1919 roku, powstanie wygasło. Do Polski przed represjami uciekło wtedy ponad 20 tysięcy powstańców. Wrócili po podpisaniu między polskim a niemieckim rządem specjalnej umowy, gwarantującej im amnestię.
Powstańczy oddział z karabinem maszynowym w Bogucicach.
Pierwsze powstanie śląskie militarnie okazało się całkowitym fiaskiem, ale pod względem politycznym było wręcz przeciwnie. Przede wszystkim uświadomiło ono politykom ententy, że muszą się w swych planach liczyć z opinią Ślązaków pragnących, by ich region znalazł się w granicach Rzeczypospolitej. Miało to także swoje odbicie w wyborach do władz komunalnych w listopadzie 1919 roku. Polacy zdobyli 6822 mandaty, a Niemcy – 4373, co było wcześniej nie do pomyślenia.
Czarna perła w polskiej koronie
Przede wszystkim jednak doświadczenia z walk w I powstaniu śląskim wykorzystano w dwóch kolejnych zrywach, które spowodowały, że podział Górnego Śląska był dla Polski znacznie korzystniejszy niż wynikało to z pierwotnych planów ententy i wyniku plebiscytu. Dokładnie rok później – 19 sierpnia, wybuchło II powstanie śląskie. Tym razem było dobrze przygotowane, a jego rozpoczęcie nastąpiło w momencie, kiedy z terenów objętych plebiscytem musiały wycofać się wojska niemieckie. Dzięki temu, II powstanie śląskie znalazło się obok powstania wielkopolskiego i sejneńskiego w gronie zwycięskich polskich zrywów. Powstańcy do 25 sierpnia 1920 roku opanowali mniejsze miejscowości i tereny wiejskie, nie prowokując przy tym walk z oddziałami alianckimi pilnującymi przygotowań do plebiscytu. Specjalnie unikali starć w większych miastach z przewagą ludności niemieckiej, a przede wszystkim osiągnęli główny cel powstania – zlikwidowano znienawidzoną na Śląsku niemiecką policję – Sicherheitspolizei, tzw. Sipo (przez Ślązaków nazywaną popularnie „zicherką”) i zastąpiono ją formacją mieszaną – polsko-niemiecką.
Kiedy zakończyło się II powstanie śląskie, nie poprzestano na tym sukcesie i z miejsca rozpoczęto przygotowania do kolejnego zrywu. Władze polskie, podobnie zresztą jak niemieckie, ratyfikując traktat wersalski i godząc się na plebiscyt na Górnym Śląsku, nie mogły wesprzeć oficjalnie walki zbrojnej. Jednakże nieoficjalnie powstańcy mogli liczyć na znacznie większą pomoc niż przy wcześniejszych powstaniach, częściowo wynikało to z zakończenia wojny polsko-bolszewickiej. Prócz dostaw broni, w struktury powstańczych wojsk włączano polskich oficerów zawodowych. Oni stworzyli siły zdolne do podjęcia walki pozycyjnej na rozciągniętym froncie, a taki charakter nabrało właśnie III powstanie śląskie trwające od 2 maja do 5 lipca 1921 roku. Doszło wtedy do dwóch wielkich bitew – o Górę Świętej Anny i o Kędzierzyn. Szczególne znaczenie strategiczne miała ta pierwsza. Pod względem wojskowym wygrali ją Niemcy, ale nie osiągnęli celu strategicznego, nie opanowali bowiem okręgu przemysłowego. Polacy przegrali tę fazę powstania militarnie, ale mimo to bitwa była podstawą do późniejszego sukcesu politycznego, czyli korzystniejszego dla Polski podziału Górnego Śląska niż wynikało to z plebiscytu. Czarna perła, jak zwano Górny Śląsk znalazła się w polskiej koronie, a Ślązacy z dumą śpiewali:
Przez maj i przez czerwiec walka się toczyła,
Szczygólnie koło Święty Anny –
„Linję Korfantego” krew polska znaczyła –
Cześć Braciom Poległym i Rannym
Ruszyliśmy wraz do powstania
Dla Ojczyzny swej ratowania –
I rzekliśmy światu mocno, po „pierońsku”
Że chcemy być wolni na Śląsku!
Bibliografia
R. Kaczmarek, Powstania śląskie 1919–1920–1921. Nieznana wojna polsko-niemiecka, Kraków 2019
Encyklopedia Powstań Śląskich, praca zbiorowa, Opole 1982
Śpiewnik Powstańczy, zebrał Jan Eichhorn, Warszawa 1921
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze