Kiedy kilka lat temu usłyszałam w wojsku hasło „nigdy nie zostawiamy swoich”, pozazdrościłam go żołnierzom. Fajnie byłoby mieć pewność, że koleżanki i koledzy zawsze staną po twojej stronie, że cokolwiek by się działo, możesz liczyć na ich wsparcie. Jednym z tych, którzy odczuli, że te słowa nie są pustym sloganem jest Mariusz „Tasior” Tkaczyk.
„Nigdy nie zostawiamy swoich” – brzmi pięknie, ale im dłużej pracowałam wśród żołnierzy tym częściej spotykałam się z sytuacjami, kiedy to hasło stawało się zupełnie pustym sloganem. W armii, jak w każdej grupie zawodowej, z solidarnością bywa różnie. Tu jednak razi to szczególnie, bo w wojsku niemal bez przerwy mówi się o braterstwie. Tymczasem na skrzynkę odbiorczą fanpage’a „Polska Zbrojna” tygodniowo trafia kilka próśb o wsparcie dla żołnierzy, byłych żołnierzy albo ich dzieci, którzy z różnych powodów potrzebują pomocy. I nie zawsze mogą liczyć na „swoich”.
Kilka razy chciałam nazwać hasło „nie zostawiamy swoich” pustym, ale wiem, że to nie byłaby prawda. Są przecież chłopaki z Formozy, którzy wspierają rodzinę żołnierza, który zginął w wypadku, są żołnierze z 34 Brygady Kawalerii Pancernej w Żaganiu, którzy zbierają pieniądze dla Michała, jest Fundacja Sprzymierzeni z GROM, która m.in. opiekuje się rodzinami poległych żołnierzy, w Lublińcu działa fundacja Wspieram Cicho i Skutecznie, która pomaga m.in. chorym dzieciom żołnierzy, jest Paczka dla Bohatera i Tomek Sawicki, który dwa razy w roku zabiera kombatantów na wakacje! W końcu jest Damian Ligocki, były żołnierz, który postanowił uratować życie (tak, życie!) swojego kumpla z wojska – Mariusza „Tasiora” Tkaczyka.
Damiana poznałam dzięki naszemu wspólnemu koledze Grzegorzowi Wydrowskiemu, prezesowi Fundacji Sprzymierzeni z GROM, byłemu operatorowi zespołu bojowego GROM-u, który poprosił żebym nagłośniła jego akcję „1047 dla Tasiora”. Kiedy kilka dni później rozmawiałam z Damianem – organizatorem akcji, nie mogłam wyjść z podziwu dla tego człowieka i jego przyjaciół. Ale od początku: Tasior to kumpel Damiana, który po wypadku motocyklowym jest sparaliżowany. Obaj są byłymi żołnierzami, służyli w różnych jednostkach, „Tasior” w 25 Brygadzie Kawalerii Powietrznej, Damian w 18 Batalionie Desantowo-Szturmowym. Obaj mają za sobą misje w Afganistanie i Iraku. Łączy ich jednak nie tylko wspólna zawodowa przeszłość, ale też niesamowita więź. Tak wyobrażam sobie przyjaźń. Damian opowiedział mi o „Tasiorze”, o tym jak się poznali, jak godzinami opowiadał mu o swojej motocyklowej pasji, a w końcu jak dowiedział się, że Mariusz miał wypadek i jest w bardzo złym stanie. Mówił mi, jak „Tasior” nagle, z samodzielnego, niezależnego faceta, stał się osobą, którą trzeba się opiekować 24 godziny na dobę, jak bardzo przez to cierpiał. „Nie pisz o tym, to zbyt intymne”, upominał mnie, więc i teraz pominę szczegóły.
Powiem tylko tyle, że chyba pierwszy raz w życiu wzruszyłam się podczas dziennikarskiej rozmowy. Damian miał plan – zebrać pieniądze na rehabilitację kolegi, tak by usiadł na wózku i choć w części odzyskał samodzielność. Napisałam tekst o jego akcji i od tego momentu raz na jakiś czas zagadywałam Damiana, jak czuje się „Tasior”, czy jest lepiej, jak idzie rehabilitacja. Okazało się, że pojawiło się światełko w tunelu, bo dzięki rehabilitacji Mariusz powolutku odzyskuje siły, nie tylko fizyczne, ale też psychiczne. Do Damiana dołączały kolejne osoby gotowe pomóc – byli operatorzy GROM-u, Formozy, a także żołnierze 25 Brygady Kawalerii Powietrznej, 18 Batalionu Powietrznodesantowego i Wojsk Obrony Terytorialnej. Zorganizowali nie tylko spływ kajakowy, ale i piknik strzelecki, a teraz (w najbliższą sobotę) bieg ekstremalny w Radomsku. To się nazywa efekt kuli śnieżnej. Wokół „Tasiora” i jego rodziny jest coraz więcej ludzi, którzy mówią: „Jak mamy nie pomóc, przecież to nasz...”. Ale jestem przekonana, że w podobnych sytuacjach zawsze potrzeba kogoś kto będzie pierwszy i krzyknie tak jak Damian: „Nie zostawiamy swoich!”, a później znajdzie czas i siły, by akcja, niczym kula śnieżna, ruszyła i pociągnęła innych.
A żeby nie kończyć tak patetycznie, bo pomaganie to nie wielkie hasła, a działanie, chciałabym poprosić Was o wsparcie dla Mariusza Tkaczyka. Wiem, że potrzebujecie konkretów. Na co zbieramy kasę? Oddam tu głos Damianowi, którego zapytałam co dalej z „Tasiorem”. Odpisał mi tak: „Po cichu liczę, że w tym roku ogarnie wózek, w przyszłym popłynie z nami kajakami Wisłą, a za dwa lata... wystartuje na igrzyskach :)”. To co, drodzy Czytelnicy, przyczynicie się do realizacji tego planu?
Pieniądze dla Mariusza Tkaczyka zbiera Fundacja Sprzymierzeni z GROM. Jeśli chcecie pomóc „Tasiorowi” możecie wpłacić pieniądze na konto: 08 1600 1228 0003 0141 3220 7001, koniecznie z dopiskiem: „nr 041 Mariusz Tkaczyk”.
autor zdjęć: 1047 dla Tasiora
komentarze