Wasi żołnierze wykorzystują do wykrywania i zwalczania skażeń najnowsze taktyki oraz sprzęt – ocenia mjr Jon Allen, rzecznik prasowy pancernej brygady US Army, która stacjonuje na zachodzie Polski. Amerykanie wzięli udział w szkoleniu chemików z 10 Brygady Kawalerii Pancernej. Na razie jako obserwatorzy. W przyszłym miesiącu będą działać wspólnie.
Wojskowa ciężarówka została zaatakowana bronią chemiczną. Wkrótce na miejscu zdarzenia pojawili się specjaliści od likwidacji skażeń z 10 Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie. Żołnierze, ubrani w ochronne kombinezony, zabezpieczyli teren, po czym zajęli się samym pojazdem. Ciężarówka została poddana procedurze dekontaminacyjnej w urządzonym na poligonie punkcie likwidacji skażeń. Chemicy najpierw ustalili rodzaj materiału wykorzystanego podczas ataku, następnie dobrali odpowiedni środek odkażający, rozpylili go na pojeździe, a później spłukali wodą. Był to zaledwie drobny element prezentacji, którą Polacy przygotowali z myślą o swoich amerykańskich kolegach z 1 Pancernej Brygadowej Grupy Bojowej z Fort Riley (1. ABCT), którzy od kilku tygodni stacjonują w zachodniej Polsce.
– To kolejne z całej serii zajęć – mówi mjr Michał Stańczyk, szef Wojsk Chemicznych 10 Brygady. – Prezentowaliśmy już Amerykanom nasz sprzęt i procedury jego użycia – dodaje. Sojusznicy przyznają, że było to dla nich ciekawe doświadczenie. Choćby dlatego, że mieli okazję przyjrzeć się wyposażeniu, którym na co dzień nie dysponują. Wystarczy wspomnieć tzw. imitatory skażeń iperytem i środkami paralityczno-drgawkowymi. Są to substancje pozwalające upozorować atak tego rodzaju bronią, nie wyrządzając jednocześnie żołnierzom żadnej szkody. Chemicy ze Świętoszowa zaprezentowali również działanie granatów chemicznych. Przypominają one petardy. W momencie ich wybuchu dochodzi do rozpylenia środka, który potrafi oddziaływać na detektory skażeń. Pozwala to na stworzenie podczas ćwiczeń warunków, które w dużym stopniu są zbliżone do tych realnych.
– Polscy żołnierze podczas treningów związanych z wykrywaniem i likwidacją skażeń wykorzystują najnowszej generacji sprzęt oraz taktyki. Możliwość ich obserwowania to cenne doświadczenie, które pewnie okaże się przydatne podczas dużych ćwiczeń w tej części Europy – podkreśla mjr Jon Allen, rzecznik 1. ABCT.
Zanim to jednak nastąpi, polscy i amerykańscy chemicy będą mogli poćwiczyć w swoim gronie. – W marcu czeka nas jeszcze jeden pokaz, tym razem zakrojony na szerszą skalę, między innymi z udziałem czołgu. Na koniec maja planujemy pierwsze podczas tej zmiany wspólne działania – zapowiada mjr Stańczak. – Będziemy prowadzić odkażanie pododdziałów amerykańskich. Zajmą się tym żołnierze z plutonu chemicznego naszej brygady, ale podczas zajęć zostanie wykorzystany sprzęt należący do obydwu armii – zapowiada oficer. I dodaje, że generalna zasada działania wojsk chemicznych jest na całym świecie taka sama. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. – Bardzo ciekawy jest na przykład sposób, w jaki Amerykanie oznaczają obszar skażony. Takie różnice warto wyławiać, dzielić się swoimi spostrzeżeniami, bo dzięki temu można po prostu działać sprawniej i skuteczniej – podsumowuje mjr Stańczak.
Od lutego w Żaganiu, Świętoszowie, Skwierzynie i Bolesławcu stacjonuje czwarta już zmiana amerykańskich wojsk. Brygada nazywana Devil Brigade zjechała do Polski w sile 3,5 tys. żołnierzy. Do dyspozycji mają m.in. 80 czołgów, bojowe wozy piechoty Bradley oraz armatohaubice Paladin. Przez najbliższe miesiące będą brać udział w ćwiczeniach na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ich obecność jest związana z operacją „Atlantic Resolve” i stanowi odpowiedź na rosyjską aneksję Krymu, agresję we wschodniej Ukrainie i prowokacyjne działania w pobliżu granic NATO.
autor zdjęć: kpt. Katarzyna Sawicka, st. szer. Natalia Wawrzyniak
komentarze