Korpus podoficerski ma w końcu swojego przedstawiciela na najwyższym szczeblu naszej armii. To z jednej strony docenienie dorobku podoficerów, a z drugiej szansa na wprowadzenie wyczekiwanych zmian w naszym korpusie – mówi st. chor. szt. Sławomir Nastarowicz, starszy podoficer Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Od stycznia 2018 roku w strukturach SG WP utworzono stanowisko dla starszego podoficera. To ważne wydarzenie dla całego korpusu podoficerskiego. Czemu tak długo trzeba było czekać na ten etat?
St. chor. sztab. Sławomir Nastarowicz: Przyczyn było wiele, ale muszę przyznać, że podoficerowie, a zwłaszcza starsi podoficerowie dowództw, już od dawna postulowali utworzenie takich stanowisk na szczeblach od batalionu do sztabu włącznie. Z różnych powodów, od nas niezależnych, w 2004 roku stanowiska te nie powstały ani w batalionach – nie licząc kilku przypadków samodzielnych jednostek – ani w Sztabie Generalnym WP. Obecnie, poprzez utworzenie stanowiska starszego podoficera Sztabu Generalnego, w pewnym zakresie naprawiono tę sytuację. To krok w dobrym kierunku, bo częściowo likwiduje „lukę” w podoficerskim łańcuchu wsparcia, który jest naturalnym uzupełnieniem istniejącego łańcucha dowodzenia.
Na spotkaniach szefów obrony państw NATO i podczas innych wojskowych debat u boku dowódców często występują ich starsi podoficerowie tzw. CSEL (Command Senior Enlisted Leaders). Nasz szef Sztabu Generalnego nie miał takiego partnera.
Rzeczywiście dochodziło do takich sytuacji, że gdy szef Sztabu Generalnego WP był zapraszany na posiedzenia komitetów wojskowych na szczeblu NATO czy Unii Europejskiej, często oczekiwano, że towarzyszyć mu będzie jego CSEL. Tradycją bowiem jest, że dyskusje i obrady na swoim poziomie i w swoim gronie toczą tam również podoficerowie. U nas nie było takiej osoby, więc często stosowano rozwiązanie doraźne i u boku szefa sztabu występował np. starszy podoficer Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Czy na utworzenie stanowiska starszego podoficera sztabu wpływ mieli także Amerykanie?
Pośrednio tak. W 2016 roku szef Sztabu Generalnego zwrócił się do gen. Fredericka Hodgesa, dowódcy armii amerykańskiej w Europie, z prośbą o przeprowadzenie w Polsce oceny funkcjonowania korpusu podoficerskiego. Do Polski przyjechali amerykańscy podoficerowie, którzy razem z polskimi partnerami utworzyli dwa robocze zespoły, a następnie odwiedzili wybrane jednostki wojskowe, szkoły i instytucje. Analizowali je pod kątem służby podoficerów, rodzajów stanowisk jakie zajmują, ich kompetencji i niezbędnych kwalifikacji na zajmowanych stanowiskach.
Efektem tych spotkań było przygotowanie dokumentu oceniającego funkcjonowanie korpusu podoficerskiego naszych sił zbrojnych. Zawarto w nim wiele istotnych wskazówek, np. że na szczeblu batalionów powinniśmy mieć etatowych starszych podoficerów dowództw oraz że nie ma takiego podoficera w Sztabie Generalnym. Po objęciu obowiązków szefa SG WP, gen. Leszek Surawski zdecydował się na utworzenie tego stanowiska w strukturze Sztabu. Jest to również o tyle ważne dla podoficerów, że przez lata nasza rola w armii nie była odpowiednio podkreślana i doceniana.
Został Pan „pierwszym podoficerem” w naszej armii. To duże wyzwanie?
Przyznam, że kiedy dowiedziałem się o tej propozycji, było to dla mnie dużym zaskoczeniem. Każdy żołnierz marzy o awansach i obejmowaniu prestiżowych stanowisk. Ale w tym przypadku chodziło o stanowisko pierwszego podoficera Wojska Polskiego. To zrobiłoby wrażenie na każdym.
Służba na tym stanowisku to nie tylko ogromne wyzwanie, ale i duża odpowiedzialność. Mam świadomość, że moje codzienne działania mogą mieć i bardzo często będą miały wpływ na służbę kilkudziesięciu tysięcy podoficerów w naszej armii. Pośrednio dotyczy to także korpusu szeregowych zawodowych – naszego głównego źródła pozyskiwania kandydatów do korpusu podoficerskiego. Bardzo zależy mi też na tym, aby nie zawieść zaufania szefa – gen. Surawskiego. Czuję tę odpowiedzialność od pierwszego dnia, w którym objąłem obowiązki na nowym stanowisku. Jest to wyzwanie przed jakim nie stanął jeszcze żaden podoficer w Wojsku Polskim. Na naszych oczach tworzy się historia.
Można powiedzieć, że jest Pan „generałem” dla podoficerów.
Słyszałem już takie określenia, choć częściej zdarza się, że koledzy nazywają mnie po prostu „pierwszym”. Ale tu nie chodzi o tytuły czy zaszczyty. Podjąłem się tego wyzwania ze względu na możliwości, jakie się przede mną otwierają. Obecny szef Sztabu Generalnego doskonale rozumie, na czym polega rola starszego podoficera, co ma dla mnie ogromne znaczenie. Wiem, że szef, proponując mi to stanowisko, nie szukał adiutanta czy podoficera do pełnienia funkcji administracyjnych, a osoby, która w jego imieniu i zgodnie z jego wizją będzie sprawowała pieczę nad podoficerami sił zbrojnych.
Jakie kwalifikacje musiał mieć pierwszy podoficer?
Miała to być osoba z doświadczeniem w służbie poza granicami kraju, ukończonymi kursami w kraju i za granicą, z odpowiednimi umiejętnościami językowymi i doświadczeniem z poprzednich stanowisk. Oczywiście liczyły się również tak oczywiste kwestie jak opinia służbowa czy ocena z rocznego egzaminu z wychowania fizycznego. Za mną przemawiało stosunkowo bogate doświadczenie. Pełniłem służbę jako dowódca plutonu, byłem podoficerem w strukturze sztabu batalionu oraz starszym podoficerem dowództwa brygady. Cieszę się wzorową opinią poprzednich przełożonych i trzy razy byłem na misji – dwa razy w Iraku i raz w Afganistanie.
Ukończył Pan też zagraniczny kurs przygotowujący do pracy na takim stanowisku.
Jestem absolwentem amerykańskiej Akademii Podoficerów Starszych, którą ukończyłem w 2014 roku. Amerykanie tak ułożyli program nauki w tej akademii, by kończący ją podoficer posiadł wiedzę czyniącą go partnerem do rozmowy dla dowódców od szczebla batalionu aż do najwyższego – strategiczno-politycznego. Co ciekawe, ciągle modyfikują program szkolenia, stale dostosowując go do bieżących potrzeb. Chciałbym, aby podobne procesy również miały miejsce w naszym systemie kształcenia podoficerów.
Studia w United States Army Sergeants Major Academy (USASMA) ukończyło w sumie kilkudziesięciu polskich podoficerów. Dziś w korpusie pozostaje ich niewielu. Dlaczego się tak dzieje?
Niestety, wielu z tych podoficerów zakończyło już służbę wojskową, a inni, nad czym ubolewam, zdecydowali się przejść do korpusu oficerskiego. To duża strata, bo odeszli doświadczeni i świetnie wykształceni ludzie. Niestety, ich motywacją są najczęściej względy finansowe – wyższe uposażenie, a w perspektywie wyższa emerytura. Uważam, że w tym względzie powinniśmy mieć w naszej armii wypracowane zasady – jeżeli ktoś kończy kurs wart w tym przypadku ponad 100 tys. dolarów, to powinien być zobowiązany, aby zdobytą wiedzę wykorzystać przez określony czas na konkretnych stanowiskach służbowych w ramach korpusu podoficerskiego. Jako starszy podoficer sztabu będę się takim przypadkom bardzo uważnie przyglądał. Chcę, by ludzie wyjeżdżający na różnego rodzaju kursy czy obejmujący stanowiska w strukturach poza granicami kraju mieli świadomość, że po powrocie oczekujemy od nich, że podzielą się tym, czego nauczyli się za granicą. Mają być w założeniu wartością dodaną dla naszych sił zbrojnych.
Czym jeszcze zajmie się pierwszy podoficer w armii?
Lista moich obowiązków jest długa. Głównym moim zadaniem jest doradzać szefowi Sztabu Generalnego we wszystkich kwestiach dotyczących korpusu podoficerskiego. Dotyczy to szkolenia, procesów kształcenia podoficerów oraz kandydatów do naszego korpusu, polityki kadrowej czy dyscypliny i morale. Jestem także zobowiązany do opiniowania projektów aktów prawnych i dokumentów normatywnych, które dotyczą służby podoficerów zawodowych. Mam również zaszczyt reprezentować nasz korpus w kraju i poza jego granicami. Współpracuję ze starszymi podoficerami dowództw z pozostałych jednostek i instytucji wojskowych, jak również moimi odpowiednikami z innych krajów.
J akie cele chciałby Pan osiągnąć? Z jaką misją objął Pan to stanowisko?
Również zadawałem sobie takie pytanie. Moim głównym celem jest spowodowanie lub przynajmniej trwałe zainicjowanie długoterminowych, systemowych zmian dotyczących całego korpusu podoficerskiego we wszystkich jego kluczowych obszarach. Zmiany te powinny dostosować korpus do nowych wyzwań jakie stawia przed nami sytuacja polityczno-militarna we współczesnym świecie. Cały świat wokół nas nieustannie się zmienia i naturalne jest, że również siły zbrojne muszą takim zmianom podlegać. W przypadku podoficerów, potrzeba pewnych zmian jest szczególnie mocno widoczna i nie powinniśmy ich już dłużej odkładać.
Jakie zmiany ma Pan na myśli?
Korpus podoficerski w Polsce potrzebuje modyfikacji, bo zmienia się wiele rzeczy wokół nas, np. charakter współczesnych konfliktów zbrojnych, zagrożenia, środowisko cywilne, w tym rynek pracy i usług, profil społeczny kandydatów do zawodowej służby wojskowej, system edukacji, dostęp do informacji, technologie itp. Należy na te zmiany reagować, aby w jak najlepszy sposób zapewnić ciągłą gotowość korpusu podoficerskiego do realizacji przypisanych mu zadań. Rola podoficera w wielu obszarach również powinna zostać zdefiniowana na nowo, gdyż w wielu przypadkach mentalnie tkwimy jeszcze w poprzedniej epoce. Większa odpowiedzialność, samodzielność i decyzyjność to w tym przypadku słowa kluczowe.
Jakie konkretnie zmiany zamierza Pan zainicjować?
Najważniejszą kwestią jest kontynuacja, zapoczątkowanej w zeszłym roku, reformy korpusu podoficerów zawodowych. Musimy wspólnie, merytorycznie pracować nad zmianą ścieżki rozwoju podoficerów czy strukturą stopni i stanowisk. Bardzo liczę na całościowy przegląd wszystkich stanowisk podoficerskich według nowych kryteriów i ponowną ich „wycenę”. Również ich oszacowanie, czyli przypisanie do określonych stopni i grup uposażenia, uwzględniając wszystkie aspekty stanowiska. W Polsce mamy kilka tysięcy starszych chorążych sztabowych, czyli podoficerów o najwyższym stopniu, ale specyfika tych stanowisk jest często krańcowo odmienna. Starszymi chorążymi sztabowymi są zarówno starsi podoficerowie dowództw wszystkich szczebli czy komendanci szkół podoficerskich, ale także szefowie pododdziałów, dowódcy niektórych plutonów, wielu podoficerów w sztabach i administracji oraz adiutanci. Niestety, ani fakt, że posiadają te same stopnie wojskowe, ani ich jednakowe uposażenie absolutnie nie odzwierciedla różnorodności obowiązków, prestiżu czy odpowiedzialności. Powoduje to, że coraz trudniej o zachętę i motywację, np. do dalszego kształcenia czy zmiany miejsca pełnienia służby, bo najczęściej wiąże się to z pogorszeniem sytuacji finansowej zainteresowanego. Nad takimi absurdami również należy się pochylić w trakcie planowania zmian w naszym korpusie. Będę także inicjował kompleksowe zmiany w systemie szkolenia i kształcenia podoficerów oraz kandydatów na podoficerów. Problemów z jakimi boryka się nasz korpus jest naprawdę dużo. Ale właśnie po to podjąłem się służby na tym stanowisku – lubię wyzwania i chcę być częścią zmian na lepsze.
autor zdjęć: ppłk. Sławomir Ratyński
komentarze