12 milionów złotych będzie kosztowała adaptacja nowej siedziby Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu. Kilka dni temu zawarto umowę z wykonawcą, prace powinny zaś rozpocząć się jeszcze w tym tygodniu. Przeprowadzka jest konieczna, ponieważ placówka nie jest w stanie pomieścić unikatowych eksponatów w obecnym pawilonie.
– Przeszliśmy długą drogę. Na szczęście jej koniec wydaje się już bliski – przyznaje ppłk Tomasz Ogrodniczuk, kustosz Muzeum Broni Pancernej, które od niedawna jest filią Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Placówka, zajmująca obecnie 750-metrowy hangar w kompleksie poznańskiego Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych, przeniesie się do nowej siedziby. – Będzie się ona mieściła na Ławicy (osiedle w Poznaniu – przyp. red.). Znajdują się tam wojskowe hangary, które od dłuższego czasu są nieużywane. Kiedyś stały w nich pojazdy obsługi lotniska. Agencja Mienia Wojskowego zgodziła się użyczyć ten teren muzeum na 50 lat – wyjaśnia ppłk Ogrodniczuk. Kilka dni temu dyrektor MWP, dr Adam Buława podpisał umowę z wykonawcą, który zajmie się adaptacją hal. – Prace rozpoczną się jeszcze w tym tygodniu. Będą polegały na uporządkowaniu terenu i przygotowaniu go do głównych robót – zapowiada Sebastian Warlikowski, rzecznik warszawskiego muzeum.
Ekipy budowlane przystosują na potrzeby ekspozycji cztery pawilony o łącznej powierzchni ponad 3 tysięcy metrów kwadratowych. W przyszłości teren wystawowy będzie można dodatkowo powiększyć dzięki zadaszeniu przestrzeni pomiędzy halami. Do tego dojdzie adaptacja budynku dla muzealnej administracji oraz budowa kilku obiektów pomocniczych. Koszt przedsięwzięcia został oszacowany na 12 milionów złotych. – Przewidywany termin zakończenia prac to przełom 2018 i 2019 roku. Chcielibyśmy zaprezentować placówkę przy okazji rocznicy wybuchu powstania wielkopolskiego – zapowiada Warlikowski. 27 grudnia przyszłego roku minie równo sto lat od wybuchu walk, dzięki którym region został oswobodzony z rąk Niemców. Hangary na Ławicy stały się jednym z symboli tych zmagań. Na początku stycznia 1919 roku powstańcze oddziały zdobyły lotnisko, przejmując ogromne ilości sprzętu, w tym samolotów. Był to jeden z największych łupów wojennych w historii polskiego oręża.
Początki poznańskiego muzeum sięgają lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku i wiążą się z działającą wówczas w mieście Oficerską Szkołą Wojsk Pancernych. To właśnie służący tam żołnierze zaczęli tworzyć unikatową kolekcję pojazdów. Pierwszymi eksponatami stały się wycofany z użytku sowiecki czołg T-34 oraz dwa działa samobieżne Su-85 i Su-122.
Odkąd dwie dekady temu opiekę nad placówką objął obecny kustosz, muzeum pozyskuje pojazdy już nie tylko od polskiej armii. – Kilka z nich, dzięki gronu zaprzyjaźnionych z nami pasjonatów, sami odnaleźliśmy w rzekach czy bagnach, wydobyliśmy, a potem wyremontowaliśmy – wspomina ppłk Ogrodniczuk. Taka była historia niemieckiego ciągnika artyleryjskiego Sd.Kfz 6, który od czasów II wojny światowej spoczywał w starorzeczu Warty, czy też działa samobieżnego StuG IV wyciągniętego z dna Rgilewki.
Muzeum szuka eksponatów także za granicą. Z Grecji zostały sprowadzone podarowane przez tamtejszą armię czołgi Patton, z Portugalii – brytyjski czołg Cromwell, z Belgii zaś – Sherman Firefly, który przez lata służył za cel na jednym z tamtejszych poligonów. W sumie poznańskie muzeum zgromadziło kolekcję blisko 60 pancernych pojazdów oraz limuzyn, z których korzystali dawniej państwowi dostojnicy.
Placówka odnawia, pielęgnuje i prezentuje sprzęt przede wszystkim dzięki zaangażowaniu wolontariuszy. Jednak po przeprowadzce przybędzie tu około 20 nowych pracowników. Zwiedzający będą też mieli łatwiejszy dostęp do muzeum (obecnie hala mieści się na terenie wojskowym i wejście jest możliwe po uzyskaniu przepustki). W nowej siedzibie mają się odbywać także różnego rodzaju lekcje edukacyjne.
autor zdjęć: Koło Przyjaciół Muzeum Broni Pancernej
komentarze