Ćwiczyli elementy wojny hybrydowej, obronę i natarcie, walkę ze skażeniami chemicznymi i pokonywanie przeprawy wodnej. W Żaganiu zakończyły się manewry „Serwal '16”. Żołnierzy z 34 Brygady Kawalerii Pancernej wspierały na poligonie wojska 41 Brygady Grenadierów Pancernych z Neubrandenburga.
To były największe od siedmiu lat manewry 34 Brygady Kawalerii Pancernej. Na poligon w Żaganiu wyjechało 900 żołnierzy, wśród nich 400 wojskowych z 41 Brygady Grenadierów Pancernych z Neubrandenburga. Ćwiczenia były bojowym sprawdzianem 1 Brabanckiego Batalionu Czołgów. Scenariusz obejmował m.in. działania związane z wojną hybrydową oraz typowe zadania militarno-taktyczne, przeprawę przez rzekę i walkę ze skażeniami chemicznymi.
Odwrót przez rzekę
Trzeciego dnia zajęć taktycznych wczesnym rankiem żołnierze rozpoczęli działania nad brzegiem Kwisy. Brabantczycy, wspomagani przez niemieckie pododdziały zmechanizowane, zostali zmuszeni do wycofania się i pokonania rzeki. – Nasz batalion ma przemieścić się na kolejną rubież. W miejsce gdzie zorganizowana została ostateczna linia obrony – opowiadał płk Krzysztof Pokropowicz, dowódca 34 Brygady, kierownik ćwiczenia „Serwal ’16”. W tym celu podkomendni pułkownika musieli sforsować wodę. Polscy i niemieccy saperzy zorganizowali więc dwa punkty przeprawowe. W jednym miejscu ułożyli nad korytem rzeki dwa przęsła mostów „Biber”, tworząc przejazd dla lżejszego sprzętu. W innym miejscu na nabrzeżu i dnie rzeki położono lekką nawierzchnię drogową, dzięki której gąsienice czołgów nie zapadały się w rzeczny muł. Działania żołnierzom utrudniały grupy dywersyjne przeciwnika. Jednak siły batalionu ochraniane przed atakami szybko sforsowały Kwisę.
Broń chemiczna
Przeciwnikowi nie udało się zatrzymać głównych wojsk batalionu, postanowił więc zaatakować bronią chemiczną. – Nieprzyjaciel użył nietrwałych środków trujących. Chciał skazić teren tylko na parę godzin, ponieważ wkrótce tędy musiały przejść także jego wojska – wyjaśnia por. Adrian Kacprzak, dowódca plutonu chemicznego 34 Brygady.
Film: Bogusław Politowski/ portal polska-zbrojna.pl
Na skutek skażenia batalion musiał spowolnić marsz. Na szczęście nie na długo. Na pomoc pancerniakom i niemieckiej piechocie przyszła kompania 5 Pułku Chemicznego z Tarnowskich Gór. Kilka kilometrów od miejsca ataku chemicznego utworzony został punkt likwidacji skażeń. Czołgi i transportery podjeżdżały do miejsca rozdzielczego i wjeżdżały na ustawiony na skraju lasu ciąg specjalnych myjni utworzony z instalacji rozlewczo-sanitarnych na pojazdach specjalistycznych IRS. Z kolei żołnierze piechoty kierowali się do specjalnych namiotów z systemami natrysków.
– Dla nas jest to zwykłe rutynowe działanie. Mamy w tym względzie duże doświadczenie. Braliśmy już udział w wielu ćwiczeniach. Ostatnio podczas „Anakondy” neutralizowaliśmy skażenie amerykańskiego batalionu – podkreślał kpt. Rafał Kucharski, dowódca 1 kompanii chemicznej z Tarnowskich Gór.
Oficer dodał, że 60 jego podwładnych, korzystających z kilkunastu pojazdów specjalistycznych jest w stanie w ciągu kilku godzin usunąć skażenie całej Batalionowej Grupy Taktycznej.
Z obrony do natarcia
Ostatniego dnia ćwiczeń pancerniacy rozpoczęli natarcie, podczas którego strzelali ostrą amunicją. Do działań poza żołnierzami z Żagania włączyły się pododdziały wsparcia z 10 Brygady Kawalerii Pancernej i 23 Pułku Artylerii z Bolesławca. Ogień otworzyły załogi czołgów Leopard 2A5, niemieckich wozów Marder, a także samobieżne haubice Goździk i wyrzutnie rakiet Langusta.
Ćwiczenia „Serwal ’16" trwały prawie tydzień. Podczas manewrów żołnierze korzystali z około 300 sztuk różnego rodzaju uzbrojenia. Działania na poligonie wspierały niemieckie sekcje bezpilotowych środków rozpoznawczych. Ze wszystkich sił utworzona była Batalionowa Grupa Taktyczna, którą dowodził będzie ppłk Andrzej Kasperski, dowódca 1 Brabanckiego Batalionu Czołgów.
autor zdjęć: Bogusław Politowski
komentarze