Rozmowy ze stroną norweską na temat wspólnego zakupu okrętów podwodnych są dość zaawansowane. Porównaliśmy nasze wymagania i są one zbieżne – mówił na posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej gen. bryg. Adam Duda, szef Inspektoratu Uzbrojenia MON. Nasza armia (w ramach programu „Orka”) chce kupić trzy nowe „podwodne drapieżniki”, a Skandynawowie około sześciu.
W ubiegłym tygodniu inspektor marynarki wojennej kontradmirał Mirosław Mordel oraz kontradmirał Lars Saunes, dowódca norweskiej marynarki wojennej, podpisali porozumienie w sprawie wspólnego szkolenia obu krajów. Choć umowa przewiduje przede wszystkim ćwiczenia komponentów lądowych (strona polska) i okrętów (strona norweska) uzbrojonych w rakiety Naval Strike Missile, niewykluczone, że już w najbliższych latach zostanie ona rozszerzona o wspólne szkolenia załóg okrętów podwodnych.
Polska i Norwegia chcą bowiem wspólnie, w ramach jednego kontraktu, kupić nowe jednostki tej klasy. Jak wyjawił na ubiegłotygodniowym posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej gen. bryg. Adam Duda, szef Inspektoratu Uzbrojenia MON, rozmowy w tej sprawie są prowadzone już od kilku miesięcy. Generał przekonywał, że wybór akurat tego kraju jako partnera jest dla Polski wyjątkowo korzystny. – Norwegowie mają duże doświadczenie, jeśli chodzi o flotę okrętów podwodnych, a także pragmatyczne, chłodne podejście do procesu ich budowy. Nie chcą eksperymentować z jakimś niesprawdzonym rozwiązaniem. Chcą budować okręty, co do których ryzyko techniczne czy technologiczne już nie istnieje – podkreślał.
Oba kraje dokonały już porównania swoich wymagań i oczekiwań taktyczno-technicznych wobec nowych okrętów i – jak skomentował to gen. Duda – są one zbieżne. Oznacza to, że Norwegowie, podobnie jak Polska, rozważają dwie możliwości. Albo uzbroją swoje OP w rakiety manewrujące, albo nowe (wspólnie zakupione) okręty będą musiały być konstrukcyjnie przystosowane do ich zainstalowania.
Ponieważ budowa nowych okrętów podwodnych trwa kilka lat – jak zauważył gen. Duda, w dobrych stoczniach od pięciu do sześciu – oznacza to, że nasza marynarka wojenna może nie mieć gdzie szkolić załóg okrętów. Cztery okręty podwodne klasy Kobben, które obecnie są na stanie naszej armii, muszą być bowiem w najbliższych pięciu latach wycofane ze służby z przyczyn technicznych. Skandynawowie zadeklarowali jednak pomoc w tej sprawie. – Strona norweska jest gotowa wydzielić ze swoich zasobów jeden okręt – poinformował szef Inspektoratu Uzbrojenia.
Umowa międzyrządowa w sprawie kupna przez Polskę i Norwegię okrętów podwodnych może być podpisana jeszcze w tym roku. Niewykluczone jednak, że do porozumienia dołączy jeszcze trzeci kraj. Nieoficjalnie mówi się bowiem, że takim „wspólnym” programem jest również zainteresowana Holandia.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze