Potrzebny jest nowy kierunek w polityce historycznej dotyczącej dziejów Polski między 1944 a 1989 rokiem i wprowadzenie tej historii do programów w szkołach, także oficerskich i podoficerskich – podkreślali uczestnicy konferencji „Żołnierze Wyklęci – Niezłomni”. Obrady w Muzeum Wojska Polskiego były częścią obchodów Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.
– Tegoroczne obchody Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” traktujemy jako pokazanie nowego kierunku w polskiej polityce historycznej – mówił prof. dr hab. Wojciech Fałkowski, wiceminister obrony narodowej, otwierając w warszawskim muzeum konferencję naukową „Żołnierze Wyklęci – Niezłomni”. Jak dodał, MON chce, aby tę część polskiej tradycji wojennej wprowadzić jako element wychowawczy do polskiego wojska. – Jest potrzeba stworzenia nowego programu edukacyjnego dotyczącego naszej najnowszej historii w szkołach oficerskich i podoficerskich – stwierdził Fałkowski. Minister zapowiedział rozpisanie w tym roku konkursu na taki program oraz rozpoczęcie przeglądu ekspozycji w wojskowych izbach pamięci pod względem zgodności z prawdą historyczną.
Czarny PR
Także prof. Zbigniew Wawer, dyrektor Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, podkreślał, że w szkolnych podręcznikach i programach żołnierzom niezłomnym nie poświęcono wiele miejsca. – Dlatego potrzebny jest nowy program edukacyjny i uzmysłowienie Polakom, szczególnie młodym ludziom, że bohaterowie powojennego podziemia walczyli o wolną Polskę – stwierdził profesor.
O miejscu dla żołnierzy wyklętych w świadomości Polaków mówił również Tadeusz Płużański, prezes Fundacji „Łączka”. – Wokół żołnierzy powojennego podziemia propaganda PRL-u budowała „czarny PR”, teraz musimy przywracać pamięć o tych bohaterach – stwierdził prezes.
Według szacunków historyków, przez szeregi podziemnego wojska w okresie 1944-1956 przeszło nawet 200 tysięcy ludzi. – Walczyli z komunistycznymi represjami, chronili cywili przed bandytami, odbijali z więzień żołnierzy podziemia – wyliczał prof. dr hab. Tadeusz Wolsza z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk.
Za taką działalność władze PRL oskarżały ich o szpiegostwo, mordowanie ludności cywilnej i rabunki. Więziono ich, skazywano na karę śmierci, a ciała grzebano w bezimiennych mogiłach.
Jak wyliczył historyk PAN, w stalinowskiej Polsce w latach 1944-1956 we wszystkich miejscach odosobnienia przebywało od 1 miliona do 1,4 mln więźniów. Około 30 procent z nich stanowiły osoby skazane za służbę w konspiracji oraz działalność opozycyjną wobec komunistów.
W latach 1944-1963 komunistyczne sądy orzekły ponad 8 tys. wyroków śmierci, z których połowa została wykonana. Jednocześnie ponad 200 tys. patriotów trafiło do więzień i obozów. – Wobec zatrzymanych i skazanych funkcjonariusze resortu bezpieczeństwa stosowali różne represje i tortury – mówił prof. Wolsza.
Osądzić katów
Obradujący przybliżyli także dzieje konspiracji antykomunistycznej i jej żołnierzy. – Najwyższym rangą i funkcją żołnierzem Armii Krajowej zamordowanym przez reżim komunistyczny był generał August Emil Fieldorf – przypomniał prof. dr hab. Marek Ney-Krwawicz z Instytutu Historii PAN.
Podczas niemieckiej okupacji generał stał na czele Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, kierując bieżącą walką z Niemcami. Po upadku Powstania Warszawskiego został zastępcą dowódcy AK. – Generał Fieldorf, który całe życie poświęcił służbie i walce o Polskę, został przez władze PRL aresztowany w 1950 roku i po brutalnym procesie skazany na karę śmierci – opowiadał prof. Ney-Krwawicz. Wyrok wykonano 24 lutego 1954 roku i do dzisiaj nie ustalono miejsca jego pochówku.
Historycy podczas konferencji wspominali też konspirację niepodległościową na Pomorzu Zachodnim. – Choć na tym terenie działał silny aparat bezpieczeństwa i oddziały Armii Czerwonej, kilkadziesiąt oddziałów partyzanckich podejmowało walkę: rozbijali posterunki Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa, wykonywali wyroki, akcje rekwizycyjne i propagandowe – wyliczał dr hab. Bogusław Polak, profesor Politechniki Koszalińskiej.
Natomiast dr hab. Waldemar Handke, także z Politechniki Koszalińskiej, przybliżył działalność konspiracji antykomunistycznej w Wielkopolsce. – Największą na tych ziemiach organizacją była Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza „Warta” – mówił historyk.
Uczestnicy konferencji apelowali nie tylko o upamiętnianie bohaterskich żołnierzy, ale też o osądzenie ich morderców. Nazwiska dwóch katów pracujących w więzieniu na Mokotowie przypomniał dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej. Jednym z nich był st. sierż. Piotr Śmietański, który zabił strzałem w tył głowy m.in. rotmistrza Witolda Pileckiego. Drugi zbrodniarz to st. sierż. Aleksander Drej, który wykonał wyrok na majorze Zygmuncie Szendzielarzu „Łupaszce”.
autor zdjęć: Anna Dąbrowska
komentarze