Wiedza o różnicach kulturowych jest w wojsku niezbędna. Niestety, większość żołnierzy wciąż postrzega ją jako naukę savoir-vivre’u. Czy wyciągnęliśmy wnioski z pobytu w Iraku, Afganistanie, Afryce? Czy nasi żołnierze są przygotowani do działań w środowisku wielokulturowym? W debacie „Polski Zbrojnej” głos w tej sprawie zabrali mjr Marcin Matczak i dr Marek Pawlak.
Marcin Matczak był uczestnikiem misji stabilizacyjnych w Iraku, Syrii i Afganistanie. Jest szefem Sekcji ds. Szkolenia Kulturowego Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych w Kielcach. Marek Pawlak jest autorem pracy „Świadomość kulturowa we współczesnych konfliktach zbrojnych”. Wykłada w Akademii Obrony Narodowej.
„Gdyby żołnierze dostawali podstawową wiedzę z zakresu świadomości międzykulturowej na początku swojej kariery wojskowej, to jak powinno wyglądać ich dalsze szkolenie?
Marcin Matczak: Powinni być szkoleni na kursach zróżnicowanych w zależności od słuchaczy. Błędem jest aplikowanie tej samej wiedzy oficerom i szeregowym, bo każdy z nich czego innego potrzebuje. Żołnierz, który pojedzie na misję i będzie siedział w centrum łączności, nie musi być tak gruntownie przygotowany jak szeregowy wykonujący zadania w ramach patroli i na co dzień kontaktujący się z cywilami. Nie mówiąc o dowódcach plutonu czy kompanii odpowiedzialnych za wykonanie zadań.
Czy zatem baza wiedzy kulturowej ma szczególne znaczenie w takich strukturach jak CIMIC, PsyOps czy InfoOps?
Marcin Matczak: Świadomość kulturowa i międzykulturowa są czymś oczywistym. Bardzo często w Afganistanie dochodziło do tego, że w bazach, gdzie nie prowadzono wcześniej działań niekinetycznych, dowódcy nie mieli wiedzy o otaczającym ich środowisku i działali niemalże po omacku, skupiając się na wysyłaniu patroli, które nawet nie próbowały się zbliżyć do ludności cywilnej.
Nie widzieli potrzeby, czy nie potrafili tego zrobić?
Marcin Matczak: Uczono ich nawiązywać kontakt, ale raczej… ogniowy. A przecież dopóki w niespokojnym regionie miejscowa ludność wspiera rebeliantów, dopóty nie osiągniemy sukcesu. Musimy zatem nauczyć się patrzeć na rejon operacji oczami mieszkających w nim cywilów. Rebelie i niepokoje rodzą się tam, gdzie jakieś potrzeby ludności nie są zaspokajane. Ten, kto je dostrzeże i zaspokoi, będzie panem sytuacji. Nie chodzi jednak o to, by być Świętym Mikołajem i rozdawać prezenty. Trzeba starać się poprawić byt miejscowych przez rozwój gospodarki czy podniesienie poziomu bezpieczeństwa, a nie łamać normy kulturowe, strzelać gdzie popadnie, niszczyć uprawy i wmawiać mieszkańcom wiosek, że to dla poprawy ich bezpieczeństwa.
Marek Pawlak: Dlatego na zajęciach główny nacisk kładę na wykorzystanie narzędzi służących do rozpoznania kulturowego. Staram się nauczać, jak szybko można takie rozpoznanie przeprowadzić w celu osiągnięcia celów operacji.
Czy znaleźlibyśmy dziś odpowiednią liczbę specjalistów, z których wiedzy moglibyśmy szerzej korzystać w wojsku? A gdyby zaszła tak potrzeba, czy wojsko miałoby ich wszystkich utrzymywać?
Marek Pawlak: Niemcy utworzyli Zentrum Operative Kommunikation, co możemy przetłumaczyć jako Centrum Komunikacji Operacyjnej. Jego zadaniem jest wsparcie sił własnych i wielonarodowych w zakresie informacyjnym, po wcześniejszym rozpoznaniu społecznym rejonu operacji. Jest to jednostka zatrudniająca wielu cywilnych i wojskowych specjalistów z różnych obszarów nauk społecznych. Miałem okazję prowadzić w niej zajęcia dotyczące wykorzystania czynników kulturowych w ujęciu systemowym jako narzędzi planowania operacyjnego.
Czy są przykłady wykorzystywania tych narzędzi w praktyce?
Marek Pawlak: W trakcie przemieszczania się żołnierzy Bundeswehry z Afganistanu przez Turcję doradcy kulturowi z Centrum polecieli wesprzeć ich od strony kulturowej. Turcy nie życzyli sobie na przykład na swoim terytorium w punkcie transferowym Niemców w mundurach.
Więcej na ten temat w październikowym numerze miesięcznika „Polska Zbrojna” w artykule pt. „Strategia z kulturą”
autor zdjęć: st. chor. sztab. Adam Roik CC/DORSZ
komentarze