Zakupem śmigłowców wielozadaniowych dla armii powinien się zająć nowy rząd, wyłoniony po jesiennych wyborach – domagała się opozycja w sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Posłowie kolejny raz rozmawiali na temat tego kontraktu. Przedstawiciele MON przekonują, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem i nie ma powodów do unieważnienia przetargu.
Dyskusja o tym, który koncern zbrojeniowy powinien dostarczyć polskiej armii śmigłowce wielozadaniowe, toczy się od kwietnia. To wtedy Ministerstwo Obrony Narodowej zdecydowało, że w trwającym trzy lata postępowaniu przetargowym do fazy testów zostanie dopuszczona francuska maszyna H225M Caracal, produkowana przez Airbus Helicopters. Tym samym szansę na podpisanie wartego 13 miliardów złotych kontraktu straciło dwóch pozostałych oferentów: PZL Świdnik (należący do włosko-brytyjskiej firmy AgustaWestland) oraz PZL Mielec (własność amerykańskiego koncernu Sikorsky).
Przedstawiciele MON tłumaczą, że odrzucenie ofert PZL Świdnik i PZL Mielec wynikało z powodów formalnych. Pierwsza firma miała zaproponować dostawy śmigłowców dopiero w 2019 roku, czyli dwa lata później niż zakładały warunki przetargu. Natomiast Mielec zaproponował maszynę w wersji nieuzbrojonej. – Przyczyny odrzucenia tych ofert są jawne i powtarzamy je od dwóch miesięcy – mówił Czesław Mroczek, wiceminister obrony odpowiedzialny za zakupy dla armii.
Argumenty resortu obrony nie przekonują jednak opozycji. Posłowie PiS i SLD z Komisji Obrony Narodowej kilkakrotnie poruszali ten temat na posiedzeniach. Wczorajsze spotkanie komisji różniło się jednak tym, że do Sejmu przyjechali przedstawiciele PZL Świdnik oraz Airbus Helicopters. Z zaproszenia nie skorzystał tylko PZL Mielec, gdyż – jak tłumaczył poseł Bartosz Kownacki (PiS) – „na jawnym posiedzeniu komisji i tak nie mogliby dyskutować na temat postępowania”.
Świdnik: to był błąd w druku
Prezes PZL Świdnik Krzysztof Krystowski tłumaczył posłom, dlaczego jego firma złożyła w sądzie pozew o zakończenie przetargu bez wyboru oferenta. – To była trudna decyzja i zapewniam: nie oznacza ona, że idziemy na wojnę z ministerstwem obrony – podkreślał prezes. Jego zdaniem sąd powinien jednak zbadać prawidłowość zastosowanych procedur. Prawnicy Świdnika wyliczyli, że doszło do 17 „istotnych naruszeń” reguł i przepisów (m.in. w dwóch przypadkach dotyczy to ustawy offsetowej), co ich zdaniem stanowi wystarczającą podstawę do zamknięcia przetargu. Krystowski dodał, że przez trzy lata prowadzenia postępowania ponad 20 razy zmieniano warunki przetargu. Wytknął przedstawicielom MON, że też resort zmieniał decyzję w sprawie liczby śmigłowców – najpierw chciał kupić 26, później 70, a ostatecznie 50 maszyn. Prezes ustosunkował się również do zarzutu, że zakłady w Świdniku dostarczą pierwsze śmigłowce dopiero w 2019 roku. – W złożonej przez nas ofercie znalazł się błąd drukarski. Wyjaśnialiśmy to później w rozmowie z MON – zauważył Krystowski.
Wiceminister Mroczek zapewnił, że MON jest zadowolony z tego, iż Świdnik skierował sprawę do sądu. – Cieszymy się, że wątpliwości Świdnika rozstrzygnie sąd. Mam nadzieję, że to skończy trwające od dwóch miesięcy nieporozumienia – uznał wiceszef MON.
Airbus: będzie nowoczesna fabryka
Olivier Michalon, wiceprezes Airbus Helicopters, przekonywał posłów, że jego firma zamierza współpracować z Polską długofalowo i znacznie szerzej, niż przewiduje to umowa offsetowa dotycząca dostawy śmigłowców H225M Caracal. – Fabryka, którą uruchomimy w Polsce, będzie lustrzanym odbiciem tej, którą mamy we Francji. Ale będzie nowocześniejsza – zapowiadał. Dodał, że na początek utworzą 1250 etatów dla pracowników bezpośrednio związanych z produkcją śmigłowców dla polskiego wojska oraz dodatkowe 2 tysiące miejsc pracy dla osób pośrednio związanych z produkcją. Wiceprezes Airbus Helicopters przypomniał, że już teraz koncern zatrudnia 900 pracowników w ich zakładach w Warszawie, Łodzi i Mielcu.
Przedstawiciel Airbusa przyznał, że pierwsze maszyny będą produkowane we Francji i nie umiał jednoznacznie odpowiedzieć, kiedy zakład w Polsce przejmie główną część produkcji. Zapewnił jednak, że w Łodzi powstanie minimum 50 śmigłowców. – Chcemy nie tylko zrealizować ewentualny kontrakt z MON, lecz także produkować w Polsce maszyny, które będą przeznaczane na inne rynki – mówił.
Koncern obiecuje też, że Polska będzie miała udział w pracach nad najnowszą wersją śmigłowca w wersji cywilnej – X6. Jednak prace nad nim mogą potrwać aż do 2030 roku.
Rząd sprywatyzuje zakłady w Łodzi?
Na posiedzenie komisji obrony przyszedł m.in. niezasiadający w niej Jerzy Polaczek, poseł PiS, były minister transportu. Chciał wiedzieć, czy planowana jest sprzedaż zakładów lotniczych w Łodzi. Poseł przyniósł na komisję rządowy dokument, według którego zakłady należące dziś w 100 procentach do skarbu państwa, miały zostać sprzedane w latach 2012–2013. – Wojskowe Zakłady Lotnicze w Łodzi i Bydgoszczy weszły w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej i nie ma żadnych planów ich prywatyzacji – zaprzeczał wiceminister Mroczek.
Do wypowiedzi posła Polaczka odniósł się również wiceprezes Airbus Helicopters. – Tworzymy z WZL joint venture, przy czym 51 procent, a więc większość udziałów, należy do WZL. Nigdy nie rozmawialiśmy o wykupie tych zakładów – zapewniał Olivier Michalon.
Wczorajsza komisja nie kończy poselskiej dyskusji o wynikach przetargu. Dziś odbędzie się kolejne spotkanie na ten temat. Tym razem jednak posłowie komisji obrony spotkają się w gmachu Ministerstwa Obrony Narodowej, a posiedzenie odbędzie się w trybie niejawnym.
Przetarg na dostawę wielozadaniowych śmigłowców dla polskiej armii trwa od 2012 roku. Początkowo MON chciało kupić 26 maszyn, ostatecznie mowa jest o 50 sztukach. W grudniu ubiegłego roku oferty złożyły trzy konsorcja: Sikorsky i należące do niej PZL Mielec (zaproponowali śmigłowiec S-70i Black Hawk), PZL Świdnik należący do grupy AgustaWestland (zaoferowali maszynę AW149) oraz konsorcjum zawiązane przez Airbus Helicopters (śmigłowiec H225M). W kwietniu resort obrony poinformował, że do dalszego etapu przetargu, czyli testów mających sprawdzić zgodność podanych parametrów z rzeczywistymi możliwościami śmigłowca, zakwalifikował się tylko H225M Caracal. Sprawdzian odbył się w bazie w Powidzu. Pod koniec maja wojskowa komisja uznała, że maszyna spełnia wymogi stawiane przez armię.
autor zdjęć: Andrzej Witkowski
komentarze