Może i kraje Europy Zachodniej, a szczególnie Francja i Niemcy, widzą w Stanach Zjednoczonych pewnego partnera militarnego. Nie zmienia to jednak faktu, iż w wielu sprawach USA to dla nich konkurent, z którym zaciekle rywalizują. Widać to doskonale podczas największego światowego salonu lotniczego w Paryżu – pisze Krzysztof Wilewski, publicysta portalu polska-zbrojna.pl. Od dziś można czytać jego komentarze, przysyłane codzienne z International Paris Air Show 2015.
Odbywające się od ponad stu lat paryskie targi to obowiązkowa pozycja w kalendarzu zagorzałych miłośników awiacji i militarnej, i cywilnej. Oczywiście są imprezy, podczas których w jednym miejscu można zobaczyć więcej statków powietrznych danego rodzaju. Na przykład japońskich samolotów i śmigłowców szuka się raczej na targach w Singapurze lub Dubaju. Salon Le Bourget bije jednak na głowę podobne imprezy swoim rozmachem. Zjawia się tutaj najwięcej wystawców, w tym roku ponad 2200 firm. Imponująca jest również liczba prezentowanych samolotów – około 150.
Jak bardzo prestiżowy jest dla branży lotniczej paryski salon świadczy fakt, że to tu zachodnie koncerny pokazują po raz pierwszy hity, którymi chcą zawojować rynek. I tu ogłaszają zawarcie najbardziej lukratywnych kontraktów.
Paryż jest również areną chyba najbardziej krwawej i zaciętej biznesowej wojny ostatnich dekad, w której po jednej stronie jest koalicja europejskich firm zrzeszonych w ramach Airbusa, a po drugiej – amerykański Boeing wraz z innymi firmami z USA. Airbus i Boeing walczą o tych samych klientów, czyli firmy przewozowe na całym świecie. Oba konsorcja mają porównywalne produkty. Nawet jeśli nie w danej chwili, to na pewno nad nimi pracują w zaciszu laboratoriów rozrzuconych po całym świecie.
Od kilku edycji Air Show Paris trwa zacięty wyścig o to, który z dwóch koncernów pochwali się większą liczbą kontraktów. I nie są to umowy na setki milionów dolarów, a dziesiątki miliardów. Dwa lata temu minimalnie wygrał Airbus, który sprzedał podczas targów 466 samolotów za astronomiczną sumę 69 miliardów dolarów. Boeing był jednak niewiele gorszy. Sprzedał 442 samoloty za nieco ponad 66 miliardów dolarów.
Jestem naprawdę ciekaw, czy w tym roku Boeingowi uda się pokonać europejskiego konkurenta. Stawiam patyki przeciwko kamieniom, że nie. Branża lotnicza jest wręcz zakochana w najnowszym Airbusie A350 XWB i należy się spodziewać sporego portfelu zamówień na ten samolot.
Konkurencję pomiędzy Stanami a Europą przybiera czasem bardzo zabawne formy. Amerykańska armia, mimo próśb organizatorów, nie zaprezentuje w Paryżu swojego najnowszego „dziecka”, czyli myśliwca F-35. Pokaże go, ale za rok, na konkurencyjnych dla Paryża targach w Farnborough. Trochę zajechało zabawą w piaskownicy, ale może rzeczywiście „zdecydowały przeszkody nie do pokonania”. Tak uroczo tłumaczył to dzisiaj amerykański pilot, kiedy go o to zagadnąłem.
Na koniec o innej wojnie, tej z terroryzmem. Po styczniowym ataku na paryską redakcję „Charlie Hebdo” obawiałem się, czy poczucie zagrożenia atakiem nie wpłynie też na tegoroczny salon Le Bourget. Na szczęście tak się nie stało. Owszem, wojska na ulicach jest więcej niż zwykle, ale tylko w tych dzielnicach stolicy Francji, gdzie było i jest niebezpiecznie. Okolice targów są pełne służb, ale chyba w mniejszym albo co najwyżej w porównywalnym stopniu jak w 2011 roku, gdy byłem tutaj ostatnio.
PS O tym co nowego i ciekawego można zobaczyć na Air Show Paris, w kolejnym komentarzu.
komentarze