Na warsztat wzięliśmy etatową broń podoficerów, czyli P-83. Oczywiście szkolenie zakończyło się egzaminem dopuszczającym do użytkowania broni. A to był tylko początek. Następnie przyszła kolej na wyposażenie w postaci masek przeciwgazowych i odzieży przeciwchemicznej. Tutaj już takiej euforii nie było – pisze Mikołaj Klorek w swoim blogu, relacjonując ćwiczenia rezerwy w 6 Batalionie Dowodzenia Sił Powietrznych w Śremie. Kapral podchorąży rezerwy na co dzień jest historykiem w Poznaniu.
Śrem, 11 czerwca
Dzień drugi ćwiczeń rezerwy. Odwołując się do niedawnej rocznicy lądowania w Normandii można śmiało napisać „Dzień D + 1”. Pobudka o szóstej rano zastała całą grupę podoficerów rezerwy wcielonych do 5 kompanii zabezpieczenia już niemal gotowych do działania. Oczywiście nie było do podyktowane jakimś szczególnym zarządzeniem, a raczej faktem, iż cała piątka w cywilu nie ma zwyczaju ani możliwości tak długo się wylegiwać. Zadziałała prosta zasada: wcześniej się położyłeś, wcześniej wstajesz. Później już standardowo śniadanie, apel poranny i udaliśmy się do swoich zajęć.
Najpierw zwiedziliśmy salę tradycji, co było możliwe dzięki porucznikowi Tomaszowi Banickiemu, opiekunowi obiektu, który na co dzień pełni obowiązki oficera wychowawczego batalionu. Później udaliśmy się na kompanie. Tam, podobnie jak w zeszłym roku, szaleństwo z bronią. Na warsztat wzięliśmy etatową broń podoficerów, czyli P-83. Oczywiście szkolenie zakończyło się egzaminem dopuszczającym do użytkowania broni.
A to był tylko początek. Następnie przyszła kolej na wyposażenie w postaci masek przeciwgazowych i odzieży przeciwchemicznej. Tutaj już takiej euforii nie było, ale i ten element ćwiczeń został zrealizowany. W tym samym czasie reszta podoficerów rezerwy w swoich kompaniach łączności przejmowała sprzęt na czas nadchodzących ćwiczeń. Po zakończeniu zajęć kolejna nowość: „pejotka”, dla nie wtajemniczonych – przepustka jednorazowa. Powrót na kompanie tradycyjnie o godzinie 22 i przygotowanie do porannego objęcia służby dyżurnej. Kolejny dzień na ćwiczeniach dobiegł końca.
PS Piątek 12 czerwca upłynął na pełnieniu służby dyżurnej tak więc nic ciekawego nie wydarzyło się, aczkolwiek trzeba nawiązać do kwestii żywienia w wojsku. Wiadomo, że wojsko karmi w miarę dużo i w miarę często, tylko monotonie. Piątkowe śniadanie było zaprzeczeniem tej teorii i to chyba tylko za sprawą kreatywności kucharzy! Parówki zapiekane na boczku i w serze…. Prawie jak przysłowiowy „Sheraton"… :-)
autor zdjęć: kpr. pchor. rez. Mikołaj Klorek
komentarze