Zbliża się Boże Narodzenie. W grudniu będziemy wysyłać listy i paczki do żołnierzy do Afganistanu. Ale pomyślmy także o tych, którzy w wojsku spędzili wiele lat, a teraz są na emeryturze lub rencie. Nie wszystkim się dobrze powodzi. Część z nich to ludzie samotni. Wesprzyjmy ich w okresie przedświątecznym, jak i w czasie samych świąt – pisze Magdalena Rochnowska, dyrektor Biura Rektora Akademii Obrony Narodowej.
Ale Boże Narodzenie kojarzy się nam jeszcze z czymś. Wkrótce rozpocznie się także maraton spotkań przedświątecznych z udziałem wielu cywilnych i wojskowych VIP-ów. Najważniejsi szefowie, dyrektorzy i dowódcy zostaną wyłączeni z pracy na dwa tygodnie i będą jeździć od instytucji do instytucji, od jednostki do jednostki i uświetniać uroczystości swoją obecnością. Zapraszający będą podczas powitań odczytywać długie listy gości, których część potem pośpieszy do składania życzeń przez mikrofony. Kapelani wszystkich wyznań jednocześnie będą się dwoić i troić. Nie wiadomo kto komu robi w tych dniach większą przyjemność: czy jeżdżący w pocie czoła z jednego miejsca w drugie nasze VIP-y czy też ci, którzy ich wyczekują? Czy jest konieczny ten przedświąteczny maraton ludzi, którzy mają w tych dniach, podobnie zresztą jak przez cały rok, mnóstwo codziennych zadań na głowie?
Można rzec, że to taka polska tradycja. Chociaż niekoniecznie. Święta Bożego Narodzenia to święta rodzinne. Czy nie lepiej byłoby, gdybyśmy je obchodzili bardziej w swoim, rodzinnym gronie? Gdyby szefowie całą swoją uwagę w tym okresie poświęcali podwładnym i gdyby mogli z nimi porozmawiać, wysłuchać życzeń, zamiast skupiać się głównie na witaniu i odprowadzaniu ważnych gości.
Warto natomiast wprowadzić nieco inną przedświąteczną tradycję w naszym środowisku: zatroszczyć się o los tych, którzy od lat przebywają już na emeryturze lub rencie, a spędzili wcześniej w wojsku wiele lat. Nie wszystkim się dobrze powodzi. Część z nich to ludzie samotni.
Z reguły na wigilie środowiskowe są zapraszani byli dowódcy. A przecież wielu zwykłych emerytowanych pracowników i żołnierzy ucieszyłoby się bardzo z takiego zaproszenia, a część np. ze „szlachetnej paczki”. Warto zapraszać na wojskowe wigilie właśnie ich, bo oni wciąż powinni być członkami naszej rodziny.
komentarze