Zaczęła artyleria. Najpierw załomotały armatohaubice Dana, do których dołączyły wyrzutnie rakietowe WR-40 Langusta. Potem podniósł się świst przeciwpancernych pocisków Spike. Na końcu, równocześnie, zagrzmiały Leopardy, polskie Rosomaki i litewskie M113. Na drawskim poligonie – po taktyce – przyszedł czas na bojowe strzelanie.
Po trzech dniach ćwiczenia „Steadfast Jazz 2013 Land Livex” żołnierze mieli okazję wykazać się w działaniach bojowych. Do tej pory pododdziały tworzące wielonarodowy batalion sił odpowiedzi NATO przeszły cykl zadań taktycznych.
Areną zmagań z przeciwnikiem (z fikcyjnego państwa Bothnia, które zaatakowało Estonię) był pas taktyczny Bucierz. Kompania z 12 Brygady Zmechanizowanej, wspierana przez pluton czołgów Leopard 2 z 10 Brygady Kawalerii Pancernej, zajęła pozycje na lewej flance. Na prawej ustawiła się sojusznicza litewska kompania zmechanizowana Żelazny Wilk.
Za nimi, w lesie, ukryły się pododdziały odwodowe – kompania Rosomaków z 12 Brygady Zmechanizowanej, rumuńska kompania zmotoryzowana uzbrojona w transportery BWP-1 oraz estońska kompania zmotoryzowana wyposażona w pojazdy Sisu.
Sojusznicze siły dostały jasne zadanie. Zatrzymać nacierającego (z rubieży Czerwony Mur) przeciwnika, a następnie przeprowadzić kontruderzenie. Co ważne, scenariusz ćwiczenia „Steadfast Jazz 2013 Land Livex” zakłada, że wojska nieprzyjaciela mają liczebną przewagę nad natowskimi siłami szybkiego reagowania.
– Przeciwnik jest znacznie liczniejszy, ale jeśli chodzi o jakość wyszkolenia żołnierzy oraz posiadanego przez nich wyposażenia i uzbrojenia, przewaga jest po naszej stronie – mówi kpt. Janusz Błaszczak, oficer prasowy 12 Brygady Zmechanizowanej.
Ponieważ po raz kolejny pogoda nie dopisała, lotnictwo nie mogło jako pierwsze (tak zakładał scenariusz) zmierzyć się z nacierającym wrogiem. Zaczęła artyleria.
Najpierw zagrzmiały armatohaubice Dana, do których po chwili dołączyły wyrzutnie rakietowe WR-40 Langusta. Zgromadzeni na tzw. żółtej trybunie goście, wśród których była m.in. wiceminister obrony narodowej Beata Oczkowicz, szef Sztabu Generalnego gen. broni Mieczysław Gocuł, dowódca Wojsk Lądowych gen. broni Zbigniew Głowienka oraz gen. Mieczysław Bieniek, mogli przez kilka minut podziwiać prowadzoną przez naszych artylerzystów nawałę ogniową.
Kiedy przeciwnik kontynuował natarcie, do akcji przystąpili przeciwpancerniacy uzbrojeni w wyrzutnie ppk Spike oraz przeciwlotnicy, którzy otworzyli ogień z zestawów ZSU-23-2. Ale i to było za mało, by odeprzeć przeważającego liczebnie agresora. Wtedy włączyły się Rosomaki wspierane przez czołgi Leopard. Najważniejszy cel – zatrzymać wroga – został osiągnięty.
Nie minęło wiele czasu, a wielonarodowy batalion przystąpił do drugiej fazy działań – kontrataku. Ponieważ pododdziały polskie i litewskie, które powstrzymały nieprzyjaciela, musiały odtworzyć gotowość bojową, do akcji ruszyły polsko-estońsko-ukraińskie odwody.
– Po tym, jak przeszli przez linię obrony naszych Rosomaków, za pomocą wydłużonych ładunków wybuchowych utworzono dla nich przejścia w polach minowych. Kiedy już bezpiecznie pokonali zaminowany teren, zaatakowali wycofującego się nieprzyjaciela, wypierając go z rubieży Czerwony Mur – opowiada kapitan Błaszczak. Dodaje, że po rejteradzie przeciwnika ostatnim zadaniem wielonarodowego batalionu będzie zajęcie pozycji po drugiej stronie jeziora. – Wymaga to pokonania przeszkody wodnej, ale nasze Rosomaki poradzą sobie z tym bez najmniejszych problemów – dodaje.
Jutro na drawskim poligonie żołnierze ponownie zmierzą się z natarciem nieprzyjaciela. Ćwiczeniom będzie przyglądać się nie tylko prezydent Bronisław Komorowski, ale również sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen.
autor zdjęć: mjr Michał Romańczuk, Krzysztof Wilewski
komentarze