Lubią mówić, że logistyka nie jest wszystkim, ale bez niej wszystko jest niczym. W czasie wizyty w 16 Batalionie Remontowym można się przekonać, że nie ma w tej maksymie logistyków ani odrobiny przesady.
Przy dużym stole konferencyjnym w gabinecie dowódcy jednostki trzech oficerów studiuje znajdujące się przed nimi dokumenty wypełnione tabelkami. „Dowódco, bardzo trudno będzie to zrobić. Na ten miesiąc mamy napięty terminarz. Jasne, że na dwójce stoją teraz dwa twarde, które tylko czekają na części, ale te mają być już w poniedziałek i robota przy nich ruszy”, mówi jeden z żołnierzy. „Panowie, wiem jak jest. Tego nie musicie mi mówić. Ale ja oczekuję pomysłów, jak pomóc brygadzie, która ma problem. Za tydzień ważne ćwiczenia, a dwa wozy niesprawne”, odpowiada zapatrzony w kwity podpułkownik. „To może zróbmy tak...”.
Po kilkudziesięciu minutach do jednego z mechaników pracujących przy rozłożonym na części czołgu T-72 podchodzi dowódca warsztatu. Po krótkiej wymianie zdań umorusany spec odkłada narzędzia do skrzynki, wyciera ręce i wyciągając z kieszeni telefon, cicho mruczy do siebie. „Oj nie będzie zadowolona, nie będzie…”, by po usłyszeniu kobiecego głosu rzec już głośno i wyraźnie: „Halo, kochanie, muszę jutro jechać na parę dni do Braniewa… Tak, mają tam niezły klops i z chłopakami musimy im pomóc na miejscu, bo u nas nawet szpilki na halę już nie damy rady wcisnąć… Tak wiem, obiecałem, wiem...”.
Świątek, piątek
Jednostki wojskowe, bez względu na to, czy są częścią sił powietrznych, morskich, czy lądowych, oprócz okresów wytężonej pracy mają też takie dni lub nawet tygodnie, gdy nikt się nie spieszy. Żołnierze odbierają dni wolne za ćwiczenia albo wyjeżdżają na urlopy. Są jednak takie miejsca na wojskowej mapie, gdzie bez względu na to, czy jest to środek letnich lub zimowych wakacji, praca idzie tak samo wartko. Jednym z takich miejsc jest 16 Żuławski Batalion Remontowy (16 brem) w Elblągu.
W jednostce ulokowanej aż w trzech elbląskich kompleksach – przy ulicach Królewieckiej, Łęczyckiej oraz Podchorążych, każdego dnia prawie 300 fachowców kilkudziesięciu specjalności zmaga się z obsługą i naprawami setek sztuk uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego z jednostek podległych nie tylko 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej, lecz także logistycznych, powietrznych i morskich z północnej Polski.
Dowódca 16 Batalionu Remontowego ppłk Krzysztof Klin nawet nie ukrywa, że tak szeroki zakres odpowiedzialności przekłada się wprost proporcjonalnie na ilość sprzętu i uzbrojenia, którym muszą się zająć jego podwładni. „Praktycznie cały czas mamy napięty terminarz. Już pod koniec roku rozpisujemy dokładny harmonogram prac nad sprzętem, który trafi do nas do naprawy i obsług w poszczególnych tygodniach w następnym roku. A przecież musimy jeszcze być gotowi, aby zająć się sprawami pilnymi i nagłymi”, wyjaśnia oficer, który dowodzi jednostką od ponad czterech lat.
Wszystko, co jeździ i strzela
A czym dokładnie zajmują się elbląscy remontowcy? W zasadzie wszystkim, co jeździ i strzela, ale takie stwierdzenie byłoby zbyt dużym uogólnieniem, bo w batalionie są wykonywane obsługi okresowe, naprawy bieżące oraz konserwacyjne czołgów, ciągników pancernych i bojowych wozów piechoty, haubic Goździk, transporterów MTLB, a także różnego rodzaju pojazdów ciężarowych i osobowych. Specjaliści z tej jednostki zajmują się również bronią strzelecką, sprzętem optyczno-noktowizyjnym, radiostacjami analogowymi i cyfrowymi, sprzętem saperskim i obrony przed bronią masowego rażenia. Jak różnorodny sprzęt i uzbrojenie trafiają do Elbląga, najlepiej widać na placach manewrowych, gdzie pojazdy czekają na naprawy lub odbiór po ich wykonaniu. Oprócz czołgów T-72 i PT-91 stoją jelcze i stary, świeżo pomalowane BWP-1, goździki i BWR-y oraz wozy pododdziałów łączności i walki radioelektronicznej.
Dowódca batalionu nie ukrywa, że kluczem do poradzenia sobie z tak szerokim spektrum zadań jest wyspecjalizowana kadra. I wojsko nie ma problemów np. z mechanikami samochodowymi lub elektromechanikami, którzy kuszeni przez znacznie większe niż w armii pieniądze, porzucaliby służbę na rzecz zatrudnienia choćby w autoryzowanych stacjach obsługi wielkich koncernów samochodowych. „A gdzie ja znajdę pracę, w której jednego dnia wyjmuję silnik z ważącego kilkadziesiąt ton czołgu, drugiego zajmę się jelczem, starem czy iveco, a trzeciego będę wymieniał uszczelkę pod głowicą w bojowym wozie piechoty”, śmieje się umorusany po łokcie Sławomir Pietruszyński, młody elektromechanik, który sam zgłosił się po szkole średniej do elbląskiej jednostki do pracy jako cywil, a teraz chce w niej służyć jako żołnierz. Dlatego niedługo idzie na szkolenie do NSR-u, a potem będzie czekał, aż się zwolni w jednostce etat. A ten, jak przekonuje ppłk Klin, na pewno się dla niego znajdzie: „To chłopak z ogromnym talentem, który w imponującym tempie przyswaja wiedzę. Wprawdzie teraz nie mam dla niego etatu szeregowego zawodowego, ale już niedługo kilku z moich żołnierzy z tego korpusu dostanie awanse podoficerskie, więc w naszych szeregach zrobi się miejsce”.
Takich zafascynowanych wojskowym sprzętem pasjonatów w 16 Batalionie jest znacznie więcej. Właściwie, gdy zapytać każdego z kierowników poszczególnych warsztatów, od ręki rzucają nazwiskami. Jednym z takich pozytywnie zakręconych na punkcie swojej pracy jest sierż. Roman Borowiec, dowódca drużyny remontu sprzętu łączności. Jak podkreślają zarówno jego przełożeni, jak i podwładni, ma on imponującą wiedzę na temat rozmaitych urządzeń łączności cyfrowej i analogowej, które są w wyposażeniu naszej armii. A co więcej, potrafi się nią dzielić z innymi, szkoląc kolejnych „drucików”. Na dodatek szuka sposobów, aby usprawnić i ulepszyć system obsługi, serwisu i napraw radiostacji oraz radiotelefonów. „Czasem jest to drobna sprawa, jak modyfikacja procedury, której nikt nie zmieniał od lat, a wystarczyła mała korekta, by znacząco ją ulepszyć. Czasem to pomysły poważniejsze, takie jak budowa albo przekonstruowanie narzędzi służących nam do pracy”, opowiada jeden z podwładnych sierż. Borowca.
To, jak bardzo w swoją pracę są zaangażowani remontowcy, dobrze widać, gdy trzeba poświęcić czas prywatny. Tak jest np., gdy jakaś jednostka ma problemy ze sprzętem, a z powodu pełnych hal warsztatowych w Elblągu jedyną radą jest naprawa w jednostce, która może potrwać dzień, dwa dni, a czasem i tydzień. Dowódca batalionu wyjawia, że nie ma problemu z nakłonieniem swoich podwładnych do takich delegacji: „Jadą i robią swoją robotę”, mówi krótko.
Lokalowe bolączki
Dowódca 16 brem chętnie oprowadza po warsztatach przy ulicach Królewieckiej, Łęczyckiej, pokazując, czym się zajmują jego ludzie. Na pytanie, czy dowodzenie aż trzema kompleksami nie jest trochę uciążliwe, uśmiecha się szeroko: „To nie jest problem. Dajemy sobie radę. Gorzej, że infrastruktura, którą dysponujemy, choć wydaje się rozległa, bo mamy dużo garaży i stanowisk do pracy, jest w średnim stanie technicznym”, mówi i pokazuje popękaną podłogę w jednej z hal, gdzie stoją dwa PT-91, oraz suwnicę pod sufitem, która z racji kondycji technicznej może już podnosić jedynie kilkutonowe ciężary zamiast kilkunastu ton.
Problemy z niedofinansowaniem infrastruktury batalionu to historyczna zaszłość. Jeszcze niedawno w polskiej armii pieniądze szły przede wszystkim do struktur operacyjnych, a dopiero w drugim rzucie do tych logistycznych i zabezpieczenia. Tak było nie tylko w 16 Dywizji Zmechanizowanej, lecz także w 12 DZ i 11 Dywizji Kawalerii Pancernej. A jeśli pieniądze nawet były, to w wypadku jednostki remontowej z Elbląga chyba brakowało nieco spójnej wizji przyszłości 16 Batalionu. Gdy likwidowano 13 Pułk Przeciwlotniczy, batalion miał się w całości przemieścić do koszar przy ulicy Mazurskiej. Efekt – nie remontujemy nic w budynkach przy Królewieckiej i Łęczyckiej. Potem zapadła decyzja, że jednak pozostaje tu, gdzie jest, bo przeciwlotnicy nie przenoszą się do Gołdapi. Na szczęście teraz wygląda na to, że remontowcy nie tylko doczekają się inwestycji w infrastrukturę, lecz także zostanie uporządkowana ich sytuacja lokalowa. Według najnowszego planu za dwa lata mają opuścić budynki przy Królewieckiej i Podchorążych, żeby w całości zagościć w koszarach przy ulicy Łęczyckiej.
Aby mogli nadal wykonywać swoje zadania, do 2019 roku zostanie tam zbudowany nowoczesny kilkunastostanowiskowy warsztat, w którym będą naprawiane i serwisowane nie tylko czołgi Leopard 2, lecz także kołowe transportery opancerzone Rosomak oraz 155-milimetrowe armatohaubice Krab. Inwestycja jest już ujęta w planie na lata 2017–2019 i za kilka tygodni powinny zostać rozpisane stosowne przetargi na jej wykonanie.
Dewiza logistyków
Logistyka nie jest wszystkim, ale bez logistyki wszystko jest niczym. Tak brzmi jedna z ulubionych maksym ludzi związanych z tą dziedziną. Można nawet powiedzieć, że bez niej można przegrać wydawałoby się już wygraną wojnę. I nie będzie w tym ani odrobiny przesady. Pracownicy cywilni i wojskowi z 16 Batalionu Remontowego w Elblągu nie tylko każdego dnia dbają o to, aby jednostki liniowe dysponowały sprawnym uzbrojeniem i specjalistycznym wyposażeniem. Oni muszą być gotowi do tego, aby te trudne zadania wykonywać również wtedy, gdy wybuchnie wojna. Wówczas zmieni się dla nich tylko jedno – ruszą w pole i będą pomagać przywracać sprawność uszkodzonemu uzbrojeniu tam, gdzie zajdzie taka potrzeba.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski