Z Tadeuszem Jeziorowskim o żywiołowym stosunku Polaków do znaków narodowych i braku wiedzy na ten temat rozmawia Łukasz Zalesiński.
Orzeł czy paw?
A kto to wie? Dyskusja w tej sprawie nie przynosi jednoznacznych odpowiedzi.
Zapoczątkował ją zdaje się prof. Ryszard Kiersnowski, historyk i numizmatyk. Stwierdził, że na denarze Bolesława Chrobrego możemy oglądać nie najstarszy znany wizerunek polskiego orła, ale pawia właśnie. Temat podjął prof. Stanisław Suchodolski, wskazując na niektóre monety czeskie…
Rzeczywiście, w ówczesnej symbolice paw, choć utożsamiany głównie z nieśmiertelnością, był również kojarzony z władzą.
Podobno był przypisywany św. Wojciechowi?
To legenda. W każdym razie trzeba pamiętać, że wizerunek na denarze jest bardzo nieporadny, zwłaszcza jeśli porównamy go z monetami antycznymi. Tamte orły nie budzą wątpliwości. U nas, choć pewnie władca zatrudnił do pracy najbieglejszego rzemieślnika, stało się inaczej. Pewne jest jedno: na monecie widzimy ptaka. Według mnie – raczej orła. Wychodzę z założenia, że skoro symbolem Polski w kolejnych wiekach niezmiennie był orzeł właśnie, to pewnie już Bolesław Chrobry sięgnął po niego. Gdyby zdecydował inaczej, dlaczego kolejni władcy mieliby jego decyzję podważać?
A dlaczego właśnie orzeł?
Też nie do końca wiadomo. Wiemy za to, że orzeł to jeden z najstarszych na świecie symboli. Od początku był kojarzony z władzą. Król ptaków i ptak królów. Niezwykły, który lata wysoko i według legendy jako jedyne stworzenie potrafi patrzeć w słońce. Takim można go ujrzeć na pieczęci króla Przemysła II. Orzeł ma tam wysoko uniesioną głowę i koronę zsuniętą zupełnie na jej tył. Spogląda w słońce. Jednocześnie orzeł stanowił symbol św. Jana Ewangelisty i Chrystusa. Konotacje były wielorakie i zawsze pozytywne. To symbol doskonały, dlatego w ówczesnej Europie pojawiał się bardzo często. Po wizerunek czarnego orła sięgnął cesarz, swojego orła mieli też Czesi, zanim zmienili go na lwa. Swój herb mogliśmy zatem wzorować na symbolach sąsiadów. Pojawiały się też inne teorie. Przed II wojną światową Helena Polaczkówna, historyk i heraldyk, pierwowzoru polskiego orła dopatrywała się w totemicznym znaku wczesnych Piastów. Według mnie mogła to być noszona na żerdzi figura białego ptaka, która stanowiła znak bojowo-rozpoznawczy. Ale ta hipoteza nie jest obecnie przez badaczy podtrzymywana.
Ponad wszelką wątpliwość orzeł stał się symbolem polskich władców w XIII wieku. Pojawia się on wówczas na pieczęciach piastowskich książąt w różnych częściach rozbitego na dzielnice państwa. Na Śląsku, w Małopolsce, w Wielkopolsce, na Kujawach… Najbardziej znany w pełni ukształtowany wizerunek Orła Białego – czyli orła ukoronowanego – pochodzi z pieczęci majestatycznej przygotowanej na koronację Przemysła II w 1295 roku. Znamienna jest też widniejąca na niej legenda, czyli napis. Głosi ona, że oto sam Bóg przywrócił zwycięskie znaki Polakom.
Przywrócił?
Tak, przywrócił. Dyskusja nad znaczeniem tych słów trwa, ale moim zdaniem są one jednoznaczne. Znak, który zawsze łączył mieszkańców tych ziem, znów połączy ich pod berłem jednego władcy. Przemysł II przecież obejmował tron po okresie rozbicia dzielnicowego. Od tej chwili możemy mówić o herbie Królestwa Polskiego, herbie Rzeczypospolitej.
A barwy narodowe?
Biel i czerwień po raz pierwszy pojawiły się na Szczerbcu. Na pochwie miecza użytego do koronacji Władysława Łokietka umieszczono wizerunek białego orła na czerwonej tarczy. Choć pochwa uległa zniszczeniu, znak ten został przeniesiony na miecz. Ale pamiętać trzeba, że od XVI wieku Rzeczypospolitej był przypisywany też kolor niebieski… Błękit to znak Litwy, z którą Polska zawarła unię. Co prawda oryginalnymi barwami litewskiej Pogoni są biel i czerwień, ale dla kontrastu w herbach były one niekiedy przedstawiane na niebieskim tle. W 1863 roku został wprowadzony herb trójpolowy z Orłem, Pogonią i ze św. Michałem Archaniołem, patronem Rusi. Biała postać świętego widniała na czerwonym tle. Herb ten funkcjonował krótko, bo tylko w czasie powstania styczniowego, ale potem, już w obiegu nieoficjalnym, rozpowszechnił się na jego pamiątkę z barwami czerwoną, błękitną i białą. I tak mieliśmy nasze polskie „tricolores”, tyle że biel, czerwień i błękit niosły zupełnie inne treści niż podczas rewolucji francuskiej. Symbolizowały piękną, jagiellońską ideę trzech równych ludów pod jedną koroną.
A co symbolizowały biel i czerwień?
Bezpośrednio nawiązują do herbu; na flagę zostały przeniesione barwy heraldyczne. Ułożenie ich to pochodna znaczeń: w herbie znak jest ważniejszy od pola, dlatego biel znalazła się u góry, czerwień zaś na dole. Dziś symbolikę barw narodowych często tłumaczy się różnego rodzaju popularnymi teoriami – że biel to szlachectwo, a czerwień przelana krew… Nic z tych rzeczy. Biel i czerwień w postaci znaku państwowego pojawiają się w kawalerii narodowej pod koniec istnienia Rzeczypospolitej. Kawalerzyści mieli na nakryciach głowy kokardę, czyli znak upinany w koło – głównie białą, ale sporadycznie w takich właśnie barwach. Oficjalnie za znak państwowy uznał ją sejm podczas powstania listopadowego, 7 lutego 1831 roku. Wtedy to wypowiedział on posłuszeństwo Rosji, zrzucił z tronu cara, wprowadził swoje symbole – herb z Orłem Białym i Pogonią, biało-czerwoną kokardę od herbu Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego. To było ostatnich dziewięć miesięcy niepodległości… W 1919 roku, już po jej odzyskaniu, polska flaga po raz pierwszy została zdefiniowana tak, jak dziś wygląda. Składa się z dwóch pasów: górnego białego i dolnego czerwonego. Kluczowe znaczenie mają też proporcje – pięć do ośmiu. Dopiero gdy te warunki zostaną dochowane, możemy mówić o fladze państwowej. Co ciekawe, Polska jest jedynym państwem w Europie, które ma dwie równorzędne flagi państwowe. Pośrodku białego pasa na drugiej z nich został umieszczony herb. Ta jest zastrzeżona do użytku zewnętrznego. Stanowi flagę placówek dyplomatycznych, lotnisk i portów, a jednocześnie jest banderą używaną na statkach.
Wspomniał Pan o kawalerzystach i biało-czerwonej kokardzie. Kiedy na wojskowych czapkach pojawił się orzeł?
Stało się to za panowania Augusta II. Orzeł z regaliami w szponach pojawił się na czapkach grenadierskich gwardii pieszej koronnej i od tego czasu już stale towarzyszył polskiej armii. W pierwszych latach Księstwa Warszawskiego nadal trzymał on w szponach berło i jabłko, ale jednocześnie na czapkach pojawiła się pod nim tarcza Amazonek, czyli pelta. W kolejnych latach orzeł odrzucił regalia i „usiadł” na niej. Od tamtej chwili, a konkretnie od 1815 roku, możemy mówić o symbolu przypisanym właśnie wojsku. Potem oczywiście dochodziło do różnych zmian. Strzelcy i legioniści Józefa Piłsudskiego mieli np. orła bez korony, odpowiednio z literkami „S” oraz „L” na tarczy Amazonek, choć ten legionowy przywdział z czasem koronę. W 1920 roku został wprowadzony do użytku orzeł marynarki wojennej, który miał kotwicę admiralicji oraz peltę zabarwioną na niebiesko. W 1936 roku pojawił się orzeł lotnictwa ze skrzydłami husarskimi. Ostatni nowy orzeł w armii pojawił się w 2007 roku, wraz ze sformowaniem wojsk specjalnych. On z kolei ma peltę zabarwioną na czarno.
Wróćmy jednak na chwilę do Józefa Piłsudskiego i legionistów. Dlaczego ich orzeł nie miał korony? Podobno zadecydował o tym przypadek. Czesław Jarnuszkiewicz, który na polecenie Marszałka przygotowywał symbol, wykonał pierwowzór ze zbyt kruchej blachy, korona po prostu się odłamała i orzeł poszedł pod sztancę już bez niej…
Nie sądzę, aby tak właśnie było, ponieważ znamy szkic orła, z którego ktoś, już u grawera, nożyczkami odciął koronę. Potwierdził to sam Jarnuszkiewicz w publikacji na łamach przedwojennego czasopisma „Broń i Barwa”. Autor nie podał, kto i dlaczego tak zrobił. Może wpływ na usunięcie korony mieli socjaliści, którzy dążyli do demokratyzacji strzelców… Trudno powiedzieć. Kwestia ta chyba już pozostanie zagadką.
A co w symbolice narodowej zmienił dokonany przez Piłsudskiego przewrót majowy?
Wiem, do czego pan zmierza, ale zbieżność dat jest przypadkowa. Przepisy ustawy o symbolach narodowych z 1919 roku były tymczasowe. A w Polsce to, co tymczasowe, zwykle trwa długo, więc trwało do 1927 roku. Nowy wizerunek orła opracował Zygmunt Kamiński, profesor Politechniki Warszawskiej, i w ten sposób… rozpętał burzę. Największą zmianą było wprowadzenie korony otwartej w miejsce zamkniętej z krzyżem. Przeciwnicy tego od razu zaczęli krzyczeć, że w Polsce władzę przejęli masoni. Tymczasem orzeł z zamkniętą koroną, choć nawiązywał do tego królewskiego, był niezgodny z zasadami heraldyki. Taki symbol tradycyjnie bowiem był przypisywany cesarzowi. Mówił on: oto ja, najwyższy suweren, nade mną jest już tylko Bóg. Zasadę tę jako pierwsi złamali władcy Francji, którzy zaczęli dowodzić, że każdy król jest u siebie niczym cesarz. Potem korony zamkniętej zaczęli używać też inni królowie, w tym polscy, ale w herbach, co trzeba podkreślić, korony zawsze były otwarte. Dopiero Stanisław August zamknął koronę orła w herbie państwa. Kamiński postanowił sięgnąć do źródeł, stworzyć syntezę orła z poprzednich wieków. Kolejna zmiana polegała na wprowadzeniu na skrzydłach rozetek, w których przeciwnicy widzieli masońskie gwiazdy, odrzuceniu złotych nóg i dodaniu białej przepaski, choć ta, jeżeli już, powinna być złota. Kamiński tłumaczył, że chciał bardziej jeszcze uwypuklić biel orła. Złote pozostały jedynie dziób i szpony. Nowy wizerunek był bardzo piękny, ale jego autor nie ustrzegł się błędów. Orzeł w jego ujęciu stał się trójwymiarowy, a przecież herby powinny być linearne. Ale to pewnie wpływ żony Kamińskiego, wybitnej rzeźbiarki.
W 1927 roku zmieniły się też barwy narodowe.
Nie do końca. Czerwień została po prostu zdefiniowana jako cynobrowa. I to też nawiązywało do podstawowych zasad heraldyki. Barwy muszą być czyste, jednoznaczne, bez odcieni, tak, by można je było rozpoznać na odległość. Nawiasem mówiąc, dziś te dawne prawidła są stosowane już tylko w jednej dziedzinie życia. Otóż zasady heraldyki przetrwały w znakach drogowych.
Kolejna tak duża zmiana to rok 1944 i odebranie orłowi korony?
Odebranie?! Korona została wręcz odcięta! Dosłownie. W 1945 roku zostały przygotowane pieczęcie państwowe z orłem ukoronowanym. Trafiły do licznych urzędów, do jednostek wojskowych. Początkowo komuniści chyba trochę obawiali się radykalnego odejścia od polskich tradycji. Ostatecznie jednak, czy to na skutek własnych przemyśleń, czy polecenia z Moskwy, zdecydowali się pozbawić orła korony. Z tego czasu zachowały się dokumenty, na których wyraźnie widać odciski pieczęci z zachowanymi śladami byle jak odcinanych koron… Działy się wówczas rzeczy haniebne. W latach siedemdziesiątych, kiedy jeszcze pracowałem w Wielkopolskim Muzeum Wojskowym, przyszedł do mnie emerytowany oficer, by zapytać, czy przyjmę do naszej kolekcji jego mundur. Powiedziałem: oczywiście. Zaraz po wojnie mundury były robione z kiepskich materiałów, dlatego nie zachowało się ich zbyt wiele. Kiedy ów oficer mi go wręczał, z trudem ukrywał zażenowanie. Początkowo nie bardzo wiedziałem, o co chodzi. „Panie kustoszu”, mówi. „Ale te guziki… Orzeł bez korony”. Ja na to, że oczywiście wiem. „Musiałem spiłować…”. I wtedy opowiedział swoją historię. Jako że po wojnie były problemy z aprowizacją, na własną rękę wystarał się o przedwojenne guziki. Zobaczył to wojskowy politruk i kazał mu pozbawić orła korony. Guzik po guziku, pilnikiem. A potem siedział i pilnował, czy ten oficer równo tnie. Pan sobie wyobraża, co on wtedy musiał czuć?!
Jak na taką zmianę zareagowali zwykli ludzie?
A jak mieli zareagować? Początkowo łudzili się, że wszystko jednak będzie po staremu. A potem zobaczyli, że za orła w koronie można trafić do więzienia. Żyli w strachu. Pamiętam, jak w latach siedemdziesiątych pewien bydgoski drukarz przekazał mi przedwojenny herb, który przez te wszystkie lata ukrywał w tapczanie. Kiedy powiesiłem go u siebie w mieszkaniu na ścianie, moja mama otworzyła szeroko oczy i zapytała tylko: „a ty się nie boisz, że ktoś na ciebie doniesie?”. Dekadę później organizowaliśmy wystawę o żołnierzach Władysława Sikorskiego i na zaproszeniach umieściłem orła, którego oni wówczas nosili. W odpowiedzi odebrałem pełen wściekłości telefon z komitetu wojewódzkiego partii… Takie to były czasy.
Na zmiany wprowadzone przez władzę ludową zareagował też rząd na uchodźstwie…
Tak, on kontynuował tradycję znaków narodowych. W 1956 roku zdecydował się zamknąć koronę i przywrócić znak krzyża. Trochę w kontrze do tego, co się działo w kraju.
Kiedy po raz ostatni doszło do zmian w symbolach narodowych?
W 1990 roku orzeł odzyskał koronę. Został też poprawiony jego wizerunek. Rozetki na skrzydłach stały się bardziej wyraziste, tak by uciąć wszelkie dyskusje o gwiazdach. Sama tarcza też została lekko poszerzona ku górze.
Czy spodziewa się Pan dalszych zmian?
Te są konieczne, bo w kwestii symboli narodowych panuje u nas pomieszanie z poplątaniem. Herb Polski, czyli biały orzeł na czerwonym tle, jest np. nazywany godłem. Skąd ten błąd? Otóż ustawa z 1919 roku mówiła o godłach, w liczbie mnogiej. Pod tym pojęciem kryły się herb, flaga, chorągiew Rzeczypospolitej i pieczęć. W 1952 roku został zlikwidowany urząd Prezydenta, a wraz z nim chorągiew Rzeczypospolitej. W nowej konstytucji liczba mnoga została zastąpiona przez pojedynczą, termin „godło” zaś przypisano herbowi. Może w ten sposób komuniści chcieli ukryć nazwę kojarzącą się z królami i szlachtą… W każdym razie taki zapis był potem powielany i obowiązuje do dziś. W konstytucji Rzeczypospolitej jest niestety błąd… Mało tego, bardzo często w różnego rodzaju oficjalnych dokumentach wizerunki orła różnią się między sobą, a większość z nich odbiega od wzoru kanonicznego.
A jaki stosunek do narodowych symboli mają sami Polacy?
Bardzo żywiołowy i spontaniczny. Myślę, że do naszych barw narodowych jesteśmy przywiązani. Podczas świąt narodowych z każdym rokiem w oknach i na balkonach pojawia się coraz więcej flag. Widać je również podczas rocznicowych uroczystości, zawodów sportowych. Kilka lat temu w Polsce rozpętała się gigantyczna awantura, kiedy Polski Związek Piłki Nożnej chciał usunąć orła z koszulek piłkarzy.
Niestety, za tym wszystkim nie idzie wiedza na temat symboli. Mało kto np. zdaje sobie sprawę z tego, że na fladze nie można umieszczać żadnych napisów. Pierwsze zaczęły pojawiać się jeszcze za czasów pontyfikatu Jana Pawła II, kiedy Polacy jeździli do Watykanu na pielgrzymki i chcieli pokazać, z jakich miejscowości pochodzą. Potem obyczaj ten rozplenił się tak bardzo, że trudno go ukrócić. Mało tego, niedawno zjawisko to zaobserwowałem również w innych państwach. Można przypuszczać, że staliśmy się inspiracją…
Inna sprawa to układanie flagi na trumnie. Dotyczy to zwłaszcza bandery. Umieszczony na niej orzeł nie może wisieć gdzieś z boku. Bezwzględnie musi spoczywać na wieku trumny i to tak, by zmarły miał go na piersi. Takie przykłady można by mnożyć. Ale to wszystko kwestia edukacji, którą powinniśmy się zająć. Narodowe znaki są niczym nasza twarz. Trzeba o nie dbać, ponieważ to właśnie przez nie jesteśmy identyfikowani na zewnątrz.
Tadeusz Jeziorowski jest członkiem Komisji Heraldycznej działającej przy ministrze spraw wewnętrznych i administracji.
autor zdjęć: Andrzej Witkowski