Zaproszenie niewielkiej Czarnogóry do NATO ma znikome znaczenie militarne. Jest jednak bardzo ważnym sygnałem, że sojusz nie rezygnuje z polityki otwartych drzwi w czasie gdy Rosja próbuje wymusić nową strefę wpływów w Europie.
Podczas grudniowego posiedzenia Rada Północnoatlantycka podjęła na szczeblu ministrów spraw zagranicznych NATO decyzję o zaproszeniu Czarnogóry do sojuszu. Na początku 2016 roku rozpoczną się formalne negocjacje, a po ich zakończeniu wszystkie państwa członkowskie powinny ratyfikować w parlamentach protokoły akcesyjne Czarnogóry. Dopiero wtedy władze w Podgoricy będą mogły podpisać akt przystąpienia do Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego. W ten sposób Czarnogóra stanie się 29. członkiem sojuszu, kolejnym po Słowenii (2004), Albanii (2009) oraz Chorwacji (2009) państwem regionu Bałkanów Zachodnich. W kolejce czeka wciąż Macedonia, której kandydatura jest blokowana przez Grecję z powodu sporu o nazwę, a także Bośnia i Hercegowina z niewielkimi szansami na szybkie członkostwo.
Kontrowersyjne zaproszenie
Spodziewane rozszerzenie o kolejnego członka NATO będzie miało niewielkie znaczenie militarne. Licząca 600 tys. mieszkańców Czarnogóra jest najmniejszym państwem, które się pojawiło na mapie Europy po rozpadzie Jugosławii, oddzieleniu się od Serbii i ogłoszeniu niepodległości dopiero w 2006 roku. Trzon jej sił zbrojnych stanowi 2 tys. żołnierzy, pięć okrętów (dwie lekkie fregaty i trzy kutry rakietowe) oraz kilka śmigłowców. Budżet obronny w 2015 roku wynosił 1,3% PKB, czyli około 37 mln euro. Po wstąpieniu do NATO Czarnogóra stanie się jednym z państw o najmniejszym potencjale bojowym po Islandii, która w ogóle nie dysponuje siłami zbrojnymi, i Luksemburgu, który ma 800 żołnierzy i pracowników wojska.
O wiele większe znaczenie ma natomiast geopolityczny kontekst zaproszenia Czarnogóry do NATO. Ze względu na ograniczony potencjał demograficzny, gospodarczy i militarny nie byłaby ona w stanie zagwarantować sobie bezpieczeństwa i warunków do rozwoju jako państwo neutralne, zwłaszcza że Rosja próbuje zwiększać aktywność na Bałkanach poprzez inwestycje gospodarcze zmierzające do destabilizowania krajów regionu. Elity polityczne Czarnogóry związane z centrolewicową Demokratyczną Partią Socjalistów (DPS), która od lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku sprawuje władzę, uznały, że jedynym wyjściem jest integracja z Zachodem. Chociaż połowa społeczeństwa, w którym 30% stanowi wspólnota serbska, ma negatywne nastawienie do NATO po nalotach sojuszu przeciwko Serbii w 1999 roku, władze w Podgoricy tuż po ogłoszeniu niepodległości rozpoczęły starania o członkostwo. Konsekwentnie starają się też demonstrować, że ich kraj nie będzie konsumentem bezpieczeństwa.
Na misję ISAF pod dowództwem NATO w Afganistanie Czarnogóra wysłała 45 żołnierzy. Zaangażowała się także w unijne operacje w Mali, Republice Środkowoafrykańskiej i w kolejną pod auspicjami NATO w Afganistanie – „Resolute Support”. W sumie na potrzeby misji międzynarodowych ten niewielki kraj może wyznaczyć 85 żołnierzy wyszkolonych przez Bundeswehrę. W ten sposób chce pokazać, że spełnia warunki zapisane w art. 10 traktatu waszyngtońskiego, w którym jest mowa o możliwości przyjęcia do sojuszu państw zwiększających bezpieczeństwo transatlantyckie.
Zabieg dyplomatyczny
Geopolityczny kontekst rozszerzenia nabrał dodatkowego wymiaru po aneksji Krymu przez Rosję. Zachód nie może mieć już złudzeń co do celów jej polityki. Przez modernizację swoich sił konwencjonalnych i nuklearnych, agresywną retorykę, prowokacyjne ćwiczenia oraz działania militarne wymierzone w sąsiadów Federacja Rosyjska jednoznacznie sygnalizuje, że nie zgadza się z układem sił, jaki powstał po rozpadzie ZSRR, i domaga się nowej architektury bezpieczeństwa w Europie.
Priorytetem dla Moskwy jest powstrzymanie integracji państw postsowieckich z Zachodem. Na drugim miejscu jest z kolei zachowanie strefy buforowej na obszarze dawnego Układu Warszawskiego oraz krajów pozostających w czasie zimnej wojny poza sojuszami wojskowymi, czyli dawnej Jugosławii, Szwecji i Finlandii. Rosja już zademonstrowała, że jest gotowa użyć siły, aby nie dopuścić do rozszerzenia NATO i UE o państwa leżące na obszarze dawnego ZSRR. A ponieważ dysponuje w regionie Europy Środkowo-Wschodniej przewagą nad NATO i demonstruje gotowość do eskalacji napięć aż do poziomu nuklearnego, Zachód musi się liczyć z tym, że jeśli twarde interesy Moskwy związane z jej bezpieczeństwem zostaną zagrożone, w skrajnym przypadku Kreml może podjąć próbę podważenia wiarygodności NATO jako organizacji kolektywnej obrony.
Sojusz próbuje dostosować się do istniejących realiów, wzmacniając swoją obecność na terenie nowych państw członkowskich w taki sposób, aby nie sprowokować Rosji. Budowanie zdolności do obrony wschodniej flanki dopiero się rozpoczęło i będzie wymagało pokonania wielu ograniczeń politycznych, finansowych i militarnych. Będzie też procesem długotrwałym i trudno przesądzać, jak bardzo skutecznym, jeśli chodzi o potencjalne zagrożenia. Jednocześnie sojusz stanął przed dylematem, jak pokazać, że nie zaakceptuje nowego podziału Europy i że polityka otwartych drzwi będzie kontynuowana.
Zaproszenie Czarnogóry było najprostszym rozwiązaniem. Taka decyzja może się przyczynić do stabilizacji regionu Bałkanów Zachodnich, gdzie zaledwie kilkanaście lat temu w serii krwawych wojen zginęło nawet 200 tys. ludzi. Państwa kandydujące muszą bowiem przeprowadzić wiele reform wykraczających poza sektor obronny, w tym dotyczących wzmacniania rządów prawa, walki z korupcją i przestępczością zorganizowaną. Rozszerzenie
NATO oznacza także zmniejszenie ryzyka sporu między państwami członkowskimi, chociaż całkowicie go nie eliminuje, co pokazał konflikt turecko-grecki o Cypr w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Newralgiczny region
Co kontynuowanie polityki otwartych drzwi oznacza dla Gruzji i Ukrainy? W sytuacji, w której sojusz musi dopiero zbudować zdolność do obrony już należących do niego państw wschodniej flanki, rozszerzenie na obszar postsowiecki w przewidywalnej przyszłości jest mało prawdopodobne i oba kraje nieprędko zostaną zaproszone do NATO. Część sojuszników będzie się obawiała, że Rosja może wykorzystać np. członkostwo Gruzji do podważenia integralności terytorialnej sojuszu północnoatlantyckiego, co postawiłoby go przed koniecznością odzyskania utraconego terytorium od przeciwnika, który może być gotowy na użycie taktycznej broni nuklearnej.
Ale nawet rozszerzenie NATO poza obszarem dawnego ZSRR wiąże się z pewnymi zagrożeniami. Jest to już zupełnie inny sojusz niż w czasach zimnej wojny, choćby dlatego, że kraje członkowskie mają różną percepcję zagrożeń. Rosyjska agresja na Ukrainę pokazała, jak trudno jest wypracować wspólną ocenę sytuacji w gronie 28 państw. Konsolidowanie sojuszu wokół misji kolektywnej obrony będzie wymagało czasu i politycznej spójności krajów, z których część mniej się obawia skutków rosyjskiej polityki, a bardziej zagrożeń wynikających z sytuacji w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Tymczasem przyjmowanie następnych państw, zwłaszcza takich, w których opinia publiczna nie popiera NATO, a kolejne rządy mogą nie podzielać prozachodniego kierunku poprzedników, zwiększa ryzyko, że w krytycznej sytuacji trudniej będzie wypracować kompromis w sprawie przywołania art. 5 traktatu waszyngtońskiego i uruchomienia obrony kolektywnej. Dlatego w interesie Polski jest, aby Czarnogóra kontynuowała reformy, a społeczeństwo dostrzegało pozytywne efekty integracji ze strukturami euroatlantyckimi.
Jak na to rozszerzenie zareaguje Rosja? Tamtejsze władze skrytykowały zaproszenie Czarnogóry do sojuszu i uzyskały nawet pod tym względem wsparcie od Chin. Państwo Środka jest zainteresowane budową świata wielobiegunowego, w którym demokracje zachodnie nie będą wzmacniać swojego oddziaływania poprzez system sojuszy. Rosja zagroziła też zerwaniem współpracy z Czarnogórą, co głównie może uderzyć w gospodarkę tego niewielkiego kraju, oraz wezwała władze w Podgoricy do zorganizowania referendum w sprawie członkostwa.
Nie można wykluczyć, że w najbliższych miesiącach dojdzie do prób zdestabilizowania sytuacji wewnętrznej przez inspirowanie protestów, korupcję polityków, szantaż i ujawnianie skandali. Kreml konsekwentnie też stosuje narrację, w której rozszerzenie NATO, rozmieszczenie elementów tarczy antyrakietowej oraz infrastruktury i sił sojuszu w nowych państwach członkowskich stanowią zagrożenie dla Rosji i globalnej stabilizacji. W przyszłości, w dowolnym momencie i pod byle pretekstem może się posłużyć tym argumentem do uzasadnienia agresywnych posunięć wobec NATO, które zostaną przedstawione jako działania obronne.
autor zdjęć: US Army