Wystrzałowe pociski

Można nimi z chirurgiczną precyzją niszczyć obiekty strategiczne oddalone setki kilometrów od strefy działań wojennych. Najpotężniejsze armie świata mają je w swoich arsenałach, od niedawna również nasze siły zbrojne.

Dynamiczny rozwój sowieckich przeciwlotniczych systemów rakietowych na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku sprawił, że wojskowi stratedzy z państw należących do sojuszu północnoatlantyckiego postanowili wynaleźć broń, która pozwoli atakować nieprzyjacielskie lotniska bez konieczności użycia samolotów. Postawili na uzbrojenie typu stand off, czyli takie, którym można razić wroga, będąc poza zasięgiem jego środków. Dla sił powietrznych najlepsze byłyby w tym wypadku rakiety manewrujące powietrze–ziemia.

Początkowo w pracach badawczo-rozwojowych nad tego typu bronią prym wiedli Europejczycy. W 1980 roku niemiecki koncern lotniczy Messerschmitt-Bölkow-Blohm (MBB) pokazał na salonie lotniczym Farnborough plany CWS (container weapon system), czyli skrzydlatego, szybującego zasobnika przeznaczonego m.in. do atakowania lotnisk. Jedna z wersji miała być wyposażona w napęd rakietowy oraz elektroniczny system naprowadzający na cel. Amerykanie i Brytyjczycy byli w tym czasie zaledwie na etapie opracowywania wymagań, jakie miał spełnić nowy rodzaj uzbrojenia.

Jeden dla wszystkich

Amerykanie dopiero w 1986 roku uruchomili program opracowania rakiety manewrującej dalekiego zasięgu. Początkowo założyli, że powstanie pocisk uniwersalny, czyli nie tylko dla sił powietrznych, lecz także dla marynarki wojennej i sił lądowych. Dlatego otrzymał on nazwę TSSAM – tri-service standoff attack missile. Oznaczało to spore wyzwanie dla konstruktorów, którzy musieli zbudować pocisk (kryptonim AGM-137) przystosowany zarówno do przenoszenia przez bombowce B-52H (miały zabierać na pokład aż 12 tego typu rakiet), Rockwell B-1B Lancer i Northrop B-2 Spirit (osiem pocisków) oraz samoloty wielozadaniowe F-16 i F/A-18 (dwie rakiety), jak i do odpalania z wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych M270 MLRS (multiple launch rocket system). Pociski przeznaczone dla wojsk lądowych oznaczono jako MGM-137B.

Inżynierowie z firmy, która otrzymała zlecenie na opracowanie AGM-137, czyli z koncernu Northrop Grumman, musieli zmierzyć się z trzema wyzwaniami. Pierwsze – to mała wykrywalność nowych rakiet przez nieprzyjacielskie radary. Drugie – to system naprowadzania umożliwiający precyzyjne atakowanie celów oddalonych o dziesiątki kilometrów (przyjęto wówczas zasięg rzędu 100–150 km). Trzecie – to niska cena, czyli jeden pocisk nie mógł kosztować więcej niż 750 tys. dolarów.

Konstruktorzy sprostali pierwszemu wymaganiu, czyli technologii stealth. Sięgnęli m.in. po układ konstrukcyjny oraz materiały powierzchniowe sprawdzone w samolocie Northrop Tacit Blue. Nieco gorzej natomiast poradzili sobie z precyzją rażenia. AGM-137 wyposażono w system naprowadzania wykorzystujący GPS (global positioning system), który w końcowej fazie lotu pocisku miał być wsparty obrazem z kamery termowizyjnej. Niestety to urządzenie nie działało poprawnie.

Wydaje się jednak, że to nie problemy techniczne z systemem naprowadzania zdecydowały o zamknięciu programu TSSAM jesienią 1994 roku, lecz kwestie finansowe. Departament Obrony USA dostał bowiem informację, że armia amerykańska nie będzie zainteresowana kupnem pocisków, których cena jednostkowa wyniesie 2 mln 62 tys. dolarów, a nie 728 tys. dolarów, jak deklarował producent w 1986 roku.

Drugie podejście

Amerykańska marynarka wojenna, przede wszystkim jednak wojska lądowe nie były zadowolone z zasięgu opracowywanych rakiet, który wynosił od 150 do 180 km. Prawdopodobnie z tego względu zrezygnowano z przeznaczenia pocisków dla trzech rodzajów sił zbrojnych. W 1995 roku uruchomiono zatem kolejny program rakiety manewrującej, ale dla sił powietrznych.

Kontrakt na opracowanie wstępnych projektów dostały dwa koncerny – Lockheed Martin (projekt ten oznaczono jako AGM-158) oraz McDonnel Douglas (oznaczenie AGM-159). W 1996 roku amerykański Departament Obrony zdecydował, że obie firmy dostaną fundusze na zbudowanie prototypowych pocisków. Po dwóch latach jako najbardziej perspektywiczny wybrano projekt Lockheeda Martina, a rok później przeprowadzono pierwsze testy w locie nowej rakiety manewrującej klasy powietrze–ziemia.

Po sugestiach amerykańskich wojskowych inżynierowie opracowujący AGM-158 nie silili się na stworzenie rewolucyjnej konstrukcji, lecz wykorzystali rozwiązania zastosowane w poprzedniku, czyli AGM-137. W ten sposób powstał pocisk w technologii stealth, naprowadzany na cel za pomocą układu hybrydowego. Co ciekawe, najprawdopodobniej – gdyż szczegółowa specyfikacja techniczna rakiet JASSM AGM-158 jest tajna – konstruktorzy nie zdecydowali się na wyposażenie pocisków w system TSM (terrain contour matching), który umożliwia lot na bardzo małej wysokości z uwzględnieniem rzeźby terenu.

Takie urządzenia znalazły się jednak w większości konkurencyjnych rozwiązań, jak chociażby w opracowanych w tym samym czasie niemiecko-szwedzkich pociskach Taurus KEPD 350 (są w uzbrojeniu niemieckiego, hiszpańskiego i koreańskiego lotnictwa) czy francusko-brytyjsko-włoskich rakietach Storm Shadow (dysponują nimi wojska Egiptu, Wielkiej Brytanii, Francji, Grecji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz Arabii Saudyjskiej).

Pierwsze odpalenie AGM-158 z symulowanym atakiem na cel odbyło się w styczniu 2001, a program testów rozwojowych pocisku zakończono w 2003 roku. Badania, testy i próby wersji produkcyjnej trwały aż pięć lat. Ostatecznie po rozwiązaniu problemów m.in. z zapalnikami, systemami rozkładania i blokowania skrzydeł, układu naprowadzającego oraz z nietrwałością powłok lakierniczych gwarantujących właściwości stealth rakiety AGM-158 osiągnęły w 2009 roku pełną zdolność operacyjną. Wtedy to Departament Obrony zlecił producentowi opracowanie kolejnej wersji pocisku, ale o zwiększonym zasięgu, czyli AGM-158 ER.

Rakieta marzeń

AGM-158 JASSM ma masę przekraczającą nieco tonę, 4 m długości, a rozpiętość rozkładanych po odpaleniu skrzydeł wynosi 2,4 m. Oficjalnie podano, że jej zasięg to około 370 km. Można jednak przypuszczać, że – podobnie jak w wypadku innych rakiet tego typu – został znacznie zaniżony i wynosi od 400 do 450 km. Głowicę bojową AGM-158 o masie 454 kg wypełniono materiałem wybuchowym AFX-757.

JASSM jest naprowadzana na cel za pomocą hybrydowego, składającego się z kilku niezależnych podsystemów systemu nawigacyjnego odpornego na zakłócenia. Wykorzystano w nim zarówno układy inercyjne, jak i GPS. Wspomagany jest obrazem z głowicy optoelektronicznej w końcowej fazie lotu. W wersji rozwojowej AGM-158 ER o wydłużonym zasięgu producent zastosował również satelitarne łącze danych umożliwiające operatorowi znajdującemu się w bazie przejęcie kontroli nad pociskiem. Nie wiadomo, czy taką właściwość mają również pociski AGM-158 o zasięgu 370 km.  

Krzysztof Wilewski

autor zdjęć: Krzysztof Nanuś/31 blt





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO