W ziemi na terenie byłych niemieckich składów amunicji w Bydgoszczy zalegają setki tysięcy min, pocisków artyleryjskich, granatów. Saperzy od trzech lat oczyszczają ten 250-hektarowy teren. Armia chce go przekazać Lasom Państwowym. Do sprawdzenia pozostało jeszcze 60 hektarów. Żołnierze zakończą pracę w czerwcu.
W lasach na Osowej Górze (dzielnica Bydgoszczy) w czasie II wojny światowej Niemcy zbudowali niewielką fabrykę amunicji i składy środków bojowych. W styczniu 1945 roku wycofywali się w pośpiechu. Wtedy, gdzie popadło, zakopywali wyprodukowane przez siebie pociski i bomby.
Po zakończeniu wojny poniemieckie magazyny przejęli Rosjanie. Polska armia odzyskała nad nimi kontrolę dopiero po transformacji ustrojowej w 1989 roku.
Kilka lat temu nasze wojsko uznało, że nie potrzebuje już bydgoskich składów amunicji. Niebawem przekaże je więc Lasom Państwowym. Zanim to nastąpi, wojsko musi wyburzyć kilkadziesiąt budynków, zlikwidować drogi i betonowe place, usunąć tory kolejowe oraz oczyścić teren z materiałów wybuchowych i niebezpiecznych.
– Obszar, jaki mamy do oczyszczenia, jest ogromny – mówi kpt. Jacek Lewandowski z 2 Pułku Inżynieryjnego, dowódca zgrupowania poligonowego. – Do tej pory usunęliśmy niewypały i niewybuchy z ponad stu osiemdziesięciu hektarów – dodaje.
Do sprawdzenia pozostało jeszcze około 60 hektarów lasów. Żołnierze powinni się z tą pracą uporać do końca czerwca.
Teren oczyszczali saperzy z czterech jednostek inżynieryjnych: 2 Pułku Inżynieryjnego z Inowrocławia, 1 Batalionu Drogowo-Mostowego z Dęblina, 3 Batalionu Inżynieryjnego z Niska oraz 4 Batalionu Inżynieryjnego z Głogowa. Zajęło im to prawie trzy lata. Do tej pory z ziemi wydobyli ponad 700 tysięcy niebezpiecznych przedmiotów, z czego aż 400 tysięcy sztuk poniemieckiej amunicji strzeleckiej i przeciwpancernej, 4 tysiące bomb lotniczych oraz 3,5 tysiąca granatów.
Obecnie oczyszczaniem terenu w bydgoskiej dzielnicy zajmuje się ponad osiemdziesięciu saperów z 2 pinż, 3 binż oraz 4 binż. Pracują w dwuosobowych zespołach. Jeden żołnierz przygotowuje teren, usuwając m.in. gałęzie i konary, drugi sprawdza go wykrywaczem. – Mamy bardzo dobre detektory. Są one tak czułe, że alarmują nawet, gdy natrafią na dwucentymetrową warstwę rdzy – mówi szer. Artur Koprek z 3 binż z Niska.
Sierż. Wiesław Bagiński, dowódca 3 plutonu z 4 binż z Głogowa, podkreśla, że dla saperów najniebezpieczniejsze są zapalniki. – Jeżeli są to zapalniki od bomb lotniczych, to ich konstrukcja i działanie oparte jest na wyzwoleniu wybuchu w momencie uderzenia. To sprawia, że trzeba obchodzić się z nimi szczególnie ostrożnie – wyjaśnia. A na terenie byłych niemieckich składów zapalników zakopano tysiące. Tylko w jednym miejscu saperzy znaleźli ich aż 8 tysięcy. W sumie wydobyli ich ponad 70 tysięcy.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze