Buntownicy w Republice Środkowoafrykańskiej zdobyli stolicę, a prezydent kraju uciekł. Po Mali to kolejne państwo na tym kontynencie, w którym rozgorzały walki, a Francja musiała wzmocnić swą obecność wojskową. Siłowe przejęcie władzy w Republice potępiły ONZ i Unia Afrykańska.
Rebelianci z ruchu Seleka, którzy kilka dni temu zajęli Bangi, stolicę Republiki Środkowoafrykańskiej, utworzyli własny rząd, a ich przywódca Michael Djotodia ogłosił się prezydentem.
Nowych władz nie uznała Unia Afrykańska. Republika Środkowoafrykańska została zawieszona w prawach członka tej organizacji. Wcześniej „niekonstytucyjne przejęcie władzy” w tym kraju potępił sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon. Francja zaś, USA i Czad wezwały rebeliantów, by respektowali porozumienie zawarte w styczniu w Gabonie. Zgodnie z nim do rządu weszli przedstawiciele opozycji oraz zwolennicy dotychczasowego prezydenta Francoisa Bozize. Premierem został Nicolas Tiangaye, adwokat i członek politycznej opozycji.
Rzecznik rebeliantów Eric Massi zapewnił: – Obecny premier pozostaje na miejscu, a jego gabinet będzie tylko lekko przetasowany. Również Djotodia stwierdził, że rząd Tiangaye będzie działał do czasu wyborów, które są planowane za trzy lata.
Seleka, która jest luźną koalicją pięciu grup rebelianckich, tłumaczy, że rozpoczęła ofensywę, ponieważ prezydent Bozize nie dotrzymywał pokojowej umowy. Nie chciał, jak zapisano w porozumieniu sprzed sześciu lat, między innymi włączyć dawnych rebeliantów do armii rządowej.
Rozpoczęli zatem walkę w grudniu 2012 roku i bardzo szybko opanowali północną część kraju. Zatrzymali się przed Bangi, ponieważ kilka krajów, w tym Republika Południowej Afryki, wysłały wojska, które wsparły rządy Bozize. Podczas walk o stolicę buntownicy starli się z około 400-osobowym kontyngentem wojsk z RPA, który próbował ich powstrzymać. Zginęło co najmniej 13 żołnierzy z tego kraju oraz kilku z sił pokojowych z państw środkowej Afryki. Wojskowi z RPA poprosili Francuzów o pomoc w opuszczeniu RŚA. W Bangi pozostają liczące około tysiąca żołnierzy regionalne siły pokojowe FOMAC.
Francja, której 250 żołnierzy znajduje się w rejonie lotniska w Bangi, wysłała tam kolejnych 300 z Gabonu. Mają zapewnić ochronę francuskim obywatelom oraz placówkom dyplomatycznym w RŚA. Szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabiusz uznał, że nie ma potrzeby ewakuowania 1200 osób.
Przylot wojsk francuskich do Bangi. Reżyseria: Pascal Dupont. Produkcja: Studio Beta Prod 32. Zdjęcia: EMA/ECPAD. Muzyka: SaaKHans.
Początkowo los Francoisa Bozize był nieznany. Władze Konga przyznały jedynie, że do ich kraju przyjechali tylko członkowie najbliższej rodziny prezydenta. Pojawiły się jednak informacje, że Bozize z dwoma córkami i adiutantem przybył do Batouri we wschodnim Kamerunie. – Tak, wylądował tam – potwierdził Edgard Alain Mebe Ngo'o, kameruński minister obrony.
Francois Bozize za czasów dyktatury samozwańczego cesarza Jeana-Bedela Bokassy w latach 1977–1979 był generałem. W 2003 roku dokonał puczu. Swoją władzę utwierdził w wyborach prezydenckich w 2005 roku. Wygrał też kolejne w 2011, które zbojkotowała opozycja. Dwa lata później rozpoczęła się zbrojna rebelia, którą udało się wówczas Bozize stłumić dzięki militarnemu wsparciu Francji. Teraz Paryż zachował neutralność.
Francuzi Republikę Środkowoafrykańską, która była ich kolonią, nazywają „Kopciuszkiem”. Jednak ze względu na słabość wewnętrzną i niezdolność do ochrony swych granic kraj ten bywa określany jako „państwo widmo”. Choć posiada wiele bogactw naturalnych, w tym diamenty, złoto, rudę żelaza, kaolin, mangan, miedź i uran, z powodu braku sprawnej władzy jest bardzo ubogi. Od uzyskania niepodległości w 1960 roku w Republice Środkowoafrykańskiej dochodziło do wielu rebelii.
Źródła: Reutes, BBC News, RFI, AFP, Xinhua
autor zdjęć: Wikipedia/Martin H.
komentarze