Z lecącego około 250 kilometrów na godzinę samolotu CASA nad największą w Polsce pustynią desantowało się 150 żołnierzy 18 Bielskiego Batalionu Powietrznodesantowego. Pododdziały tej jednostki ćwiczyły taktyczne współdziałanie w terenie.
Żołnierze nad Pustynią Błędowską pojawili się około południa. W niespełna cztery godziny z samolotu CASA C-295M desantowało się 150 spadochroniarzy. Każdy z nich opadał z prędkością 5 metrów na sekundę na spadochronie o małej sterowności AD-95. Niska wysokość – 400 metrów umożliwiła żołnierzom precyzyjny zrzut. Każdy skakał z ważącym ponad 20 kilogramów zasobnikiem wyposażonym w elementy umundurowania, żywność, dodatkową amunicję i środki bojowe. Były one uwalniane dopiero 100 metrów przed wylądowaniem. Wszystko po to, by zmniejszyć ciężar i umożliwić łagodne lądowanie.
Podczas trwającej kilka dni certyfikacji bielskiej jednostki oceniane będą m.in. prace dowódców pododdziałów. Ich przełożeni sprawdzą, czy dobrze zaplanowali i przygotowali akcję. – Ocenialiśmy załadunek do samolotów oraz wszystkie działania po skokach, m.in. czy zbiórka po desantowaniu została przeprowadzona we właściwym miejscu, tak by można było szczegółowo planować dalsze działania taktyczne – mówi ppłk Mieczysław Bieniek, dowódca 18 Batalionu Powietrznodesantowego.
Żołnierzy z pododdziałów czeka jeszcze jeden etap sprawdzianu. Tym razem desantować się będą w terenie górskim w okolicach Bielska-Białej. Dowódca batalionu jest pewien, że sobie poradzą. – Są dobrze wyszkoleni i świetnie przygotowani, znają swoje rzemiosło. Nie sądzę, by dowódcy pododdziałów wystawili im negatywną ocenę – mówi ppłk Bieniek.
W przyszłym roku spadochroniarze z bielskiej jednostki przejdą egzamin na szczeblu kompanii, a pod koniec 2013 r. – całego batalionu.
autor zdjęć: kpt. Marcin Gil
komentarze