Selekcje, treningi i kursy czasem tak mordercze, jak szkoła przetrwania w dżungli w Gujanie Francuskiej, potem pierwsze zadania bojowe i szkolenia, szkolenia i jeszcze raz szkolenia – tak wyglądał ostatni rok żołnierzy najmłodszej jednostki Wojsk Specjalnych.
Dziesięciu żołnierzy jesienią ubiegłego roku zjawiło się na leśnym parkingu w okolicach Cisnej w Bieszczadach. Tam zaczęła się pierwsza selekcja żandarmów z Oddziału Specjalnego z Gliwic do nowej jednostki wojsk specjalnych. Ekipa była bardzo mocna – odpadł tylko jeden żołnierz. Dziś żandarmi, którzy przeszli pierwszą selekcję, tworzą trzon jednostki specjalnej Agat budowanej na wzór amerykańskich formacji rangersów.
Pomysł utworzenia Agatu narodził się niespełna dwa lata temu. Jego autorem był gen. Bogusław Pacek, doradca ministra obrony narodowej. – Z jednej strony nasz kraj rozwija wojska specjalne, z drugiej strony Żandarmeria Wojskowa jest zbyt rozbudowana w porównaniu z liczbą żołnierzy, a brakuje nam jednostki specjalnej podobnej trochę do amerykańskiego pułku rangersów – uzasadniał wtedy generał.
Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Od pomysłu do realizacji minęło zaledwie kilka miesięcy. Dziś już wszyscy żandarmi z Gliwic są po selekcji. Jedna trzecia niestety jej nie przeszła. Teraz z kolei ruszyły selekcje żołnierzy z innych jednostek i rodzajów Sił Zbrojnych, którzy chcą służyć w Agacie.
– Chcę stworzyć jednostkę elitarną, trochę o innym charakterze niż te już istniejące – opowiada płk Sławomir Berdychowski, dowódca jednostki. Agat będzie więc różnił od innych jednostek wchodzących w skład Wojsk Specjalnych, czyli GROM-u, komandosów z Lublińca czy Formozy. Głównie dlatego, że dostanie ciężki sprzęt m.in. broń przeciwpancerną, maszynową, czy przeciwlotniczą. Powód? To właśnie m.in. komandosi z Agatu będą wspierać akcje specjalne pozostałych jednostek. Mają się też stać lekką jednostką szturmową wykonującą akcje bezpośrednie na tyłach wroga.
Agat ma być też pierwszym miejscem, gdzie trafią żołnierze, którzy w przyszłości, jeśli się sprawdzą, będą mogli przejść do innych jednostek Wojsk Specjalnych. Dlatego, jak podkreśla płk Berdychowski, tak ważny jest dobór ludzi. On sam przeprowadził pierwszą selekcję i pokazał swoim żołnierzom, jak powinna ona wyglądać.
Pułkownik, ps. „Czarny”, to były oficer jednostki specjalnej GROM. Własny sprawdzian zaliczył w 1991 roku, pod okiem instruktorów amerykańskich sił specjalnych. W GROM-ie był m.in. kierownikiem selekcji i dowódcą zespołu bojowego. Dlatego selekcje do Agatu i GROM-u wyglądają podobnie. – Chodzi o znalezienie ludzi, którzy będą wykonywać określone zadania w skrajnie trudnych warunkach – wyjaśnia płk Berdychowski.
Żołnierze Agatu, którzy zaliczyli taką selekcję już udowodnili, że poradzą sobie w każdych warunkach. Niedawno przeszli mordercze szkolenie w dżungli Gujany Francuskiej pod okiem instruktorów z Legii Cudzoziemskiej. Przez 56 dni czterech z nich musiało maszerować w deszczu, błocie i z pełnym rynsztunkiem. Drogę wyrąbywali sobie maczetami. Komandosi zgodnie twierdzą, że nie spodziewali się, iż dwa miesiące spędzone w Gujanie Francuskiej będą tak trudne.
Agat zaczął już też współpracować z innymi jednostkami specjalnymi. W lutym wspomagał komandosów z Lublińca w ćwiczeniach „Skorpion”, które były sprawdzianem gotowości tych ostatnich do wykonywania zadać na misji w Afganistanie.
autor zdjęć: Archiwum DWS, Janusz Walczak, Remigiusz Wilk
komentarze