Dotyczący zakupu latających tankowców program „Karkonosze” to jedno z wielu zamierzeń naszej armii ujętych w „Planie modernizacji technicznej 2021–2035”, a MON deklaruje jego przyspieszenie. – To priorytet większy niż kolejne dwie eskadry samolotów bojowych i nowe samoloty transportowe – podkreśla gen. dyw. pilot Ireneusz Nowak z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Program pozyskania przez Siły Zbrojne RP zdolności do tankowania w powietrzu użytkowanych przez nie amerykańskich samolotów wielozadaniowych F-16 Jastrząb trafił na listę priorytetów modernizacyjnych w 2012 roku. A w trakcie uruchomionej w 2013 roku fazy analityczno-koncepcyjnej programu nasza armia uszczegółowiła swoje wymagania wobec tankowców. Miały one nie tylko mieć zdolności do przepompowywania paliwa dwoma sposobami – za pomocą booma (czyli wysuwanej teleskopowej sondy) oraz kosza (za pomocą elastycznego przewodu zakończonego koszem), lecz także być przygotowane do transportu cargo, pasażerów oraz rannych.
Po tym jak odpowiadający za postępowanie Inspektorat Uzbrojenia zakończył w 2014 roku analizę rynku ze wskazaniem, że platformą najlepiej spełniającą ich wymagania jest konstrukcja Airbusa A330 MRTT (która wygrała rywalizację z dwoma modelami firmy Boeing KC-46A oraz KC-767A), rząd rozpoczął rozmowy z innymi państwami natowskimi, które w tym czasie również rozważały pozyskanie wielozadaniowych latających cystern.
Ponieważ kluczowym problemem stawianym przez sojusznicze rządy (ale także i nasz) była kwestia kosztów zakupu samolotów, Europejska Agencja Obrony zaproponowała, że rozwiązaniem może być wspólny ich zakup w ramach programu Multinational Multi Role Tanker Transport Fleet (MMF). Co istotne, formalnie właścicielem samolotów miał być Sojusz Północnoatlantycki, a ich użytkownikiem natowska jednostka Multinational MMRT Unit (MMU). Choć tym programem zainteresowało się wiele państw członkowskich, to na przystąpienie do niego i wyłożenie wymaganego wkładu finansowego (minimum 20% kosztów) zdecydowały się trzy kraje – Holandia, Norwegia i Polska.
Negocjacje szczegółów sojuszniczego zakupu, w tym ceny pozyskania statków powietrznych i ich serwisu oraz zasad użytkowania tankowców, trwały prawie dwa lata. I zakończyły się sukcesem, który miał zostać zwieńczony parafowaniem międzyrządowej umowy na natowskim szczycie w Warszawie w lipcu 2016 roku. Niestety, gdy wszystko było już dopięte na ostatni guzik – formalności, zgody i akceptacje wymaganych instytucji – na trzy dni przed szczytem ówczesne kierownictwo resortu obrony zdecydowało, że Polska wycofa się z projektu wspólnego pozyskania tankowców i kupi je samodzielnie w ramach nowego, narodowego programu o kryptonimie „Karkonosze”. Te deklaracje nie przełożyły się jednak na konkrety.
Drugie podejście
Obecnie program „Karkonosze” jest jednym z wielu zamierzeń naszej armii ujętych w „Planie modernizacji technicznej 2021–2035” i nie wskazano w jego przypadku żadnej konkretnej daty pozyskania, poza granicznym 2035 rokiem. Wiele jednak wskazuje, że nastąpi to znacznie szybciej.
– Stworzyliśmy w DGRSZ koncepcyjne kierunki rozwoju lotnictwa transportowego z odpowiednimi rekomendacjami. Program ten został zaakceptowany przez Sztab Generalny WP. Z materiału jasno wynika, że tankowce są naszym priorytetem – przyznaje gen. dyw. pilot Ireneusz Nowak, inspektor sił powietrznych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. – Powiem więcej, są większym priorytetem niż kolejne dwie eskadry samolotów bojowych oraz nowe samoloty transportowe – dopowiada. Wyjaśnia też, że Dowództwo Generalne RSZ zarekomendowało wprowadzenie do służby pierwszych dwóch tankowców w latach 2028–2029.
To, że resort obrony wsłuchał się w rekomendacje płynące z wojska i chce przyspieszyć program „Karkonosze”, potwierdzono „Polsce Zbrojnej” w Departamencie Komunikacji i Promocji Ministerstwa Obrony Narodowej. – Polska rozważa przyspieszenie uzyskiwania zdolności do tankowania powietrznego. Jesteśmy zainteresowani pozyskaniem samolotów zdolnych zarówno do pełnienia funkcji powietrznego tankowca, jak i samolotu transportowego – wyjaśnia MON.
Dostępne opcje
Deklarowane przez MON przyspieszenie programu „Karkonosze” może oznaczać, że zakup maszyn zostanie objęty tzw. pilną potrzebą operacyjną, czyli zamiast trwającego czasem kilka lat postępowania przetargowego resort obrony, wykorzystując unijne przepisy, po prostu wskaże preferowanego dostawcę. Musi również zdecydować o formie „pozyskania” samolotów. Jak przyznał w lutym 2025 roku w wywiadzie telewizyjnym odpowiedzialny za zakupy nowego uzbrojenia wiceminister obrony Paweł Bejda, resort rozważa wszystkie dostępne opcje w tej sprawie, od kupna fabrycznie nowych samolotów poprzez nabycie używanych aż po ich leasing.
Co do wyboru konkretnej konstrukcji także jeszcze nie zapadły decyzje. Nie ulega wątpliwości, że wybrana platforma spełniać musi wiele wymagań technicznych, a te od 2014 roku się nie zmieniły. Podobnie jak dekadę temu, tak i teraz wybór dostępnych maszyn na rynku niewiele się zmienił: nie pojawiły się bowiem żadne nowe tankowce o poszukiwanej przez nas charakterystyce, czyli wielozadaniowe MRTT.
W grę wchodzą jedynie Boeing KC-46A Pegasus albo Airbus A330 MRTT. W 2014 roku polska armia rozważała jeszcze model Boeinga KC-767A, bo wówczas proponowany nam teraz KC-46A był tylko mocno zaawansowanym prototypem.
Porównanie parametrów technicznych i możliwości operacyjnych KC-46A oraz A330MRTT prowadzi do wniosków, które musiały pojawić się dziewięć lat temu w Inspektoracie Uzbrojenia. Mówiąc kolokwialnie, produkt europejski „może więcej” niż ten amerykański. Airbus A330 MRTT bowiem jest w stanie zabrać w zbiornikach ukrytych w skrzydłach, kadłubie oraz stateczniku poziomym aż 111 t paliwa do przepompowania, podczas gdy KC-46A w zbiornikach ukrytych w kadłubie przewozi 94 t paliwa. Lepiej A330 MRTT wypada również przy porównaniu w zakresie drugiej z oczekiwanych przez polską armię funkcjonalności, czyli transportu pasażerów. W jego przypadku na pokład zmieści się ich maksymalnie 290, a gdy będą to uzbrojeni żołnierze, miejsca jest na 265 osób. Konkurencyjny Boeing KC-46A może zabrać 114 pasażerów.
Ostatnią funkcjonalnością latających tankowców wymaganą przez Siły Zbrojne RP są zdolności samolotu do odgrywania roli latającego szpitala. A330 MRTT został przystosowany (poprzez instalację odpowiedniej infrastruktury technicznej, w tym gazów medycznych) do tego, aby uruchomić na jego pokładzie sześć oddziałów intensywnej terapii dysponujących łącznie 16 łóżkami. Jeżeli do transportu przewidziani są tylko lekko ranni, to zmieści się aż 130 noszy. Amerykański Boeing KC-46A ma z kolei miejsce na kilkudziesięciu pacjentów na noszach, nie może za to przewozić rannych wymagających intensywnej terapii.
Walka już trwa
Założyć należy, że na wybór tankowca wpływ będą miały przede wszystkim parametry techniczne oferowanych samolotów, ale także np. aspekt gospodarczy całej transakcji. Amerykanie nie ujawniają publicznie zbyt wielu informacji o swojej ofercie dla Polski. Od strony komunikacyjnej ich przedstawiciele chętniej zabierają za to głos na temat propozycji koncernu dla Sił Zbrojnych RP dotyczących samolotów F-15X czy transportowych śmigłowców Chinook.
Zdecydowanie więcej wiadomo za to o ofercie Airbusa. Sebastian Magadzio, który szefuje warszawskiemu PZL Warszawa Okęcie, gdzie serwisowane są m.in. transportowe C295M CASA, oraz stoi na czele Regionu Europy Środkowej w Airbus Defence and Space, deklaruje, że Airbus w przypadku zakupu przez Siły Zbrojne RP samolotów A330 MRTT może w Polsce utworzyć centrum serwisowo-naprawcze samolotów A330 MRTT (wzorem tego, które zajmuje się transportowcami CASA).
Bez względu na to, na jaką konstrukcję ostatecznie zdecyduje się nasza armia, czas dostawy pierwszego nowego samolotu to trzy do czterech lat. Natomiast gdybyśmy zdecydowali się na używany tankowiec, np. czy to w formie leasingu, czy zakupu od dotychczasowego użytkownika, możliwe byłoby szybsze wprowadzenie go do służby.
autor zdjęć: Bundeswehr, Boeing Company, Airbus

komentarze