Blisko 20 okrętów, w tym jednostki z państw bałtyckich, do tego lotnictwo, baterie rakiet, saperzy, przeciwlotnicy. W największe w tym roku ćwiczenia polskiej marynarki jest zaangażowanych łącznie 1500 marynarzy i żołnierzy innych rodzajów wojsk. Manewry „Rekin '22” mają sprawdzić przygotowanie do osłony kluczowych szlaków komunikacyjnych i portów.
W niedzielę rano Port Wojenny w Gdyni znalazł się na celowniku nieprzyjacielskich samolotów. Rozległ się dźwięk alarmu. Okręty jeden po drugim zaczęły odbijać od nabrzeża i kierować się na Zatokę Gdańską. Gdynię opuściły m.in. fregata rakietowa „Gen. T. Kościuszko”, patrolowiec „Ślązak” i okręt rakietowy „Orkan”. – Na morzu okręty mogą się bronić przed ostrzałem, manewrując. W porcie o to trudno, bo jest dużo mniej miejsca. Dlatego w przypadku nalotu załogi starają się jak najszybciej je stamtąd wyprowadzić – wyjaśnia kmdr ppor. Anna Sech, rzecznik 3 Flotylli Okrętów. Tak właśnie rozpoczęły się ćwiczenia pod kryptonimem „Ostrobok”. Niemal w tym samym czasie port w Świnoujściu opuściły jednostki 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. Na Zatokę Pomorską wyszły m.in. jeden z okrętów transportowo-minowych, trałowce i kutry transportowe. One z kolei biorą udział w ćwiczeniach „Wargacz”.
Obydwa przedsięwzięcia podsumowują rok szkoleniowy w największych związkach taktycznych marynarki wojennej. Stanowią jednak zaledwie wstęp do ćwiczeń „Rekin”, którymi kieruje Centrum Operacji Morskich – Dowództwo Komponentu Morskiego, jednego z trzech dowództw wchodzących w skład Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. – Wydzielone siły na razie ćwiczą w ramach flotylli. Wkrótce zostaną jednak przekazane do naszej dyspozycji – tłumaczy kmdr Aleksander Urbanowicz z COM-DKM.
Manewry od samego początku są bardzo intensywne. Jedno zadanie praktycznie przechodzi w kolejne. Marynarze sił przeciwminowych z 8 FOW już w pierwszych godzinach współdziałały z okrętami państw bałtyckich. – Manewrowaliśmy w szykach i wspólnie broniliśmy się przed atakami asymetrycznymi, czyli uderzeniami niewielkich, szybkich jednostek. Ćwiczyliśmy też przeładunek lekkich materiałów. Takie zadanie możemy realizować w ruchu. Okręty ustawiają się burta w burtę, a pomiędzy ich pokładami przerzucane są liny. Używając ich, możemy przekazać np. niewielkie części zamienne czy dokumenty – zaznacza kpt. mar. Rafał Kłosowski, dowódca trałowca ORP „Wigry”. Oprócz tego okrętu udział w epizodzie wzięły niszczyciele min z Polski – ORP „Kormoran” i Litwy – LNS „Jotvingis”, oraz łotewski okręt hydrograficzny LVNS „Varonis”. – Moim zdaniem współpraca wypadła bardzo dobrze. Znamy się od lat. Z okrętami, które należą do Baltronu (eskadra skupiająca jednostki państw bałtyckich – przyp. red.), współpracujemy od lat przy okazji międzynarodowych ćwiczeń czy misji w natowskich zespołach – przyznaje kpt. mar. Kłosowski. W kolejnych godzinach załoga okrętu, którym dowodzi, zaliczyła trening ze strzelania do celów nawodnych oraz z likwidacji skażeń na pokładzie. – Początkowo do neutralizacji niebezpiecznych substancji używaliśmy własnych systemów, potem jednak zgodnie ze scenariuszem musieliśmy zawinąć do punktu bazowania w Helu i skorzystać z pomocy kompanii chemicznej – wspomina oficer.
Tymczasem jednostki transportowe 8 FOW przećwiczyły procedury związane z załadunkiem pojazdów wojskowych i towarów wprost z nieprzygotowanego wybrzeża. ORP „Toruń” oraz kutry projektu 716 podeszły do plaży w okolicach Dziwnowa, gdzie opuściły furty dziobowe, otwierając drogę do swoich ładowni. Dzięki specjalnej konstrukcji – m.in. płaskiemu dnu – jednostki te potrafią dotrzeć w rejony, gdzie głębokość nie przekracza 2 m.
Sporo dzieje się również podczas ćwiczeń „Ostrobok”, w których m.in. załoga fregaty ORP „Gen. T. Kościuszko” miała okazję współpracować ze śmigłowcem SH-2G z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Zadanie niezwykle trudne, zważywszy na to, że wymiary lądowiska na fregacie OHP wynoszą zaledwie 11 x 15 m. Dla porównania: średnica wirnika SH-2G to 13 m. A przecież podczas manewru okręt znajduje się w ruchu, pokład odchyla się na skutek falowania, pilot zaś musi osadzić śmigłowiec 30 stopni w prawo lub lewo w stosunku do dziobu jednostki. Margines błędu jest tutaj minimalny. Jak tłumaczą sami piloci – równa się trzem krokom dorosłego mężczyzny.
W innym epizodzie główne role przypadły załodze okrętu rakietowego „Orkan” oraz marynarzom z gdyńskiej Komendy Portu Wojennego. Jednostka zawinęła do punktu bazowania w Helu, gdzie czekały już na nią przerzucone z Gdyni zasobniki z rakietami. Ładunek w jak najkrótszym czasie musiał znaleźć się na pokładzie. – Takie zadania z reguły realizuje się pod osłoną nocy. Niemal wszystkie światła na okręcie są wówczas wygaszone, obowiązuje też cisza radiowa – wyjaśnia kmdr ppor. Sech i dodaje: – Akcja przebiegła bardzo sprawnie. Okręt w krótkim czasie wrócił na morze.
Lista zadań, z którymi mierzyli się marynarze, wydłuża się z każdą godziną. Ale to zaledwie przygrywka do głównej fazy przedsięwzięcia. – Scenariusz „Rekina” został pomyślany tak, że stopniowo przechodzimy od czasu pokoju, poprzez kryzys, aż do otwartego konfliktu – wyjaśnia kmdr Urbanowicz. W ćwiczenia zostało zaangażowanych blisko 20 okrętów, ale też śmigłowce i samoloty lotnictwa morskiego, bojowe maszyny sił powietrznych, pododdziały wojsk specjalnych, jednostki brzegowe marynarki wojennej, choćby Morska Jednostka Rakietowa, czy bataliony saperów. – Duże znaczenie ma dla nas również współpraca z innymi służbami mundurowymi oraz instytucjami cywilnymi, np. Morskim Oddziałem Straży Granicznej, Służbą Poszukiwania i Ratownictwa oraz urzędami morskimi w Gdyni i Szczecinie – dodaje kmdr Urbanowicz. Przypisane im zadania są bardzo zróżnicowane, często zależą od fazy ćwiczeń. Jednostki MOSG-u np. kontrolują podejrzanie wyglądające statki, które znalazły się na polskich wodach Bałtyku, ale też same symulują ataki na okręty.
– Głównym celem manewrów „Rekin” jest osłona kluczowych szlaków żeglugowych, które prowadzą do polskich portów, ale też zapewniają Polsce łączność z portami państw sojuszniczych. Będziemy chcieli również pokazać, że w razie potrzeby sami potrafimy zablokować dostęp do naszych portów, minując je – wyjaśnia kmdr Urbanowicz. – To skomplikowane zadanie, które wymaga zgrania sił operujących na całej długości polskiego wybrzeża, ale też współpracy z instytucjami spoza wojska. Przygotowując się do „Rekina”, czerpaliśmy z doświadczeń, których dostarczyły nam dwie edycje ćwiczeń „Solidarna Belona” – podkreśla. Podczas tych przedsięwzięć dowodzony przez COM-DKM komponent współpracował z natowskim zespołem przeciwminowym SNMCMG1. Ćwiczenia „Rekin '22” potrwają do piątku.
Dbanie o bezpieczeństwo szlaków żeglugowych i portów morskich to obecnie jedno z głównych zadań marynarki wojennej. Ma ono fundamentalne znaczenie dla polskiej gospodarki, ale też rynków w całym regionie. Na Bałtyku każdej doby przebywa od 2 tys. do 3 tys. różnego typu jednostek. Pracownicy polskich portów każdego roku przeładowują ponad 100 mln t towarów. Drogą morską do kraju docierają m.in. surowce strategiczne – ropa naftowa i skroplony gaz. Nawet najmniejsze zakłócenie żeglugi może wywołać solidne ekonomiczne tąpnięcie. Tymczasem to właśnie przez Bałtyk przebiega granica pomiędzy NATO a Federacją Rosyjską.
autor zdjęć: COM-DKM, por. mar. Damian Przybysz, st. chor. sztab. mar. Piotr Leoniak, bsmt Michał Pietrzak, 8. FOW, Marynarka Wojenna
komentarze