System obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, który powstaje w Siłach Zbrojnych RP, będzie jednym z najnowocześniejszych na świecie i przyniesie zupełnie nowe możliwości operacyjno-taktyczne. Wrogie środki napadu powietrznego będzie teraz można wykrywać, śledzić i zwalczać na o wiele większych odległościach, dostosowując uzbrojenie do konkretnych zagrożeń.
Niebawem powstanie nowy zintegrowany system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej kraju, który w odniesieniu do poprzedniego, bazującego na rozwiązaniach sprzed 40 lat, przyniesie w polskim wojsku ogromne zmiany. Jego budowa nie jest ani łatwa, ani szybka, ani tania. Zaczynając od kosztów, to wiele wskazuje na to, że będzie to najdroższy program modernizacyjny naszej armii od dekad. Jego wartość oscylować może bowiem w granicach 100 mld zł, jeśli uwzględni się m.in. koszty opracowania nowych rakiet czy pozyskania w przyszłości kolejnych polskich komponentów, w tym radarów.
Jeśli chodzi o czas realizacji, to od momentu wpisania programu na listę priorytetów modernizacyjnych naszej armii do efektu w postaci dostaw sprzętu do ostatniej z trzech jego warstw (ma to nastąpić pod koniec 2022 roku) minie dziesięć lat. Trzeba jednak pamiętać, że jest to najtrudniejszy – od strony organizacyjnej, koncepcyjnej i finansowej – program modernizacyjny naszej armii od sześciu dekad. Co symboliczne, w latach 60. polskie wojsko również mierzyło się z budową nowych zdolności przeciwlotniczych, przechodząc z systemów artyleryjskich na rakietowe, bazujące na rozbudowanej radiolokacji. Ale zmiany, zarówno te sprzed 60 lat, jak i te obecne, były niezbędne.
Kapitał początkowy
Gdy w połowie lat 90. ubiegłego wieku składaliśmy wniosek w sprawie przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego, musieliśmy wskazać silne i słabe strony polskiej armii, deklarując, jak i kiedy zamierzamy uzupełnić ewentualne braki, tak aby po dołączeniu do NATO nie odstawać od innych jego członków. I choć nasze wojsko pod koniec lat 90. nie należało do europejskich tuzów i zadeklarowaliśmy zmiany m.in. w lotnictwie i artylerii, to w niektórych dziedzinach nie mieliśmy się czego wstydzić. Jedną z nich były wojska przeciwlotnicze, które dysponowały wprawdzie nie najnowocześniejszym, ale całkiem dobrym jak na owe czasy uzbrojeniem rakietowym (poza kilkoma typami broni artyleryjskiej).
Pułki przeciwlotnicze wojsk lądowych uzbrojone były w zestawy rakietowe 9K33M2/M3 Osa (10 km zasięgu) i 2K12 Kub (24 km), a jedna brygada rakietowa obrony powietrznej wchodząca w skład sił powietrznych w zestawy rakietowe S-125 Newa (25 km) oraz zestawy rakietowy S-200WE Wega (około 240 km). Najnowocześniejszym przeciwlotniczym systemem rakietowym będącym wtedy w uzbrojeniu polskiego wojska była broń najkrótszego – bo kilkukilometrowego – zasięgu, czyli przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe Grom, które weszły do służby w 1995 roku, stopniowo zastępując w linii wysłużone postsowieckie Strzały-2M.
Po wejściu do NATO okazało się, że używana przez naszych żołnierzy broń przeciwlotnicza, bazująca na rozwiązaniach z końca lat 70., nie spełnia jednak wymagań współczesnego pola walki. Zakres wykrywania nieprzyjacielskich statków powietrznych, zasięg rażenia, liczba celów, które można śledzić w tym samym czasie, a potem niszczyć – to były główne obszary porównawcze, w których nasza broń z roku na rok wypadała coraz gorzej.
W 2008 roku powstał pierwszy kompleksowy plan odbudowy potencjału przeciwlotniczego naszego wojska. „Plan modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP na lata 2009–2018” zakładał inwestycje właściwie we wszystkie rakietowe systemy przeciwlotnicze znajdujące się w uzbrojeniu polskiej armii. Tylko Gromy były na tyle nowoczesne, że nie wymagały ulepszeń. W 2012 roku Ministerstwo Obrony Narodowej podjęło decyzję o porzuceniu koncepcji unowocześniania starego uzbrojenia i budowie nowego systemu obrony powietrznej kraju, czyli Tarczy Polski. Miał się składać z trzech podsystemów. Ten bardzo krótkiego zasięgu – VSHORAD (Very Short Range Air Defense), z zestawami rakietowo-artyleryjskimi Pilica, samobieżnymi zestawami rakietowymi Poprad oraz ręcznymi wyrzutniami pocisków Grom i Piorun – miał służyć do zwalczania celów oddalonych o kilka kilometrów. Krótkiego zasięgu, tzw. SHORAD (Short Range Air Defense), z zestawami rakietowymi Narew, był przeznaczony do walki ze statkami powietrznymi lub pociskami rakietowymi oddalonymi maksymalnie o 25 km. Średniego zasięgu MRAD (Medium Range Air Defense) z zestawami rakietowymi Patriot wchodzącymi w skład systemu Wisła miał natomiast zwalczać cele znajdujące się w odległości do 100 km, w tym również pociski balistyczne.
Zatem postanowiliśmy nie tylko zastąpić przestarzałe postsowieckie systemy rakietowe nowocześniejszymi rozwiązaniami, lecz także zdobyć nowe zdolności operacyjne, takie jak możliwość zwalczania pocisków balistycznych i manewrujących nieprzyjaciela. A to dla polskiego wojska oznaczało przełom, bo taką bronią wcześniej nie dysponowało.
Gwałtowne przyspieszenie
To tyle, jeśli chodzi o plany, gorzej było z ich realizacją. Do 2015 roku nie podpisano bowiem żadnego kontraktu na dostawy któregokolwiek z elementów zintegrowanego naziemnego systemu obrony przestrzeni powietrznej Polski. Owszem, prowadzono prace analityczno-koncepcyjne i uruchomiono poszczególne postępowania, głównie z nastawieniem na systemy MRAD (Wisła) oraz VSHORAD (Pilica i Poprad), ale zakupów nie dokonano.
Najszybciej zajęto się pozyskiwaniem broni na potrzeby systemu bardzo krótkiego zasięgu. W grudniu 2015 roku podpisano kontrakt z firmą PIT Radwar na dostarczenie 77 samobieżnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych Poprad (o wartości 1 mld 83 mln zł). W listopadzie 2016 roku ówczesny Inspektorat Uzbrojenia MON zamówił w konsorcjum firm z Polskiej Grupy Zbrojeniowej, składającego się z Zakładów Mechanicznych Tarnów, PCO oraz PIT Radwar, sześć baterii systemu rakietowo-artyleryjskiego Pilica (za 750 mln zł). Miesiąc później MON zatwierdziło natomiast ostatni kontrakt na broń VSHORAD, czyli przenośne zestawy rakietowe Piorun. Za 1300 rakiet oraz 420 wyrzutni polska armia zobowiązała się zapłacić PGZ-etowi ponad 930 mln zł.
Zdecydowanie gorzej sytuacja wyglądała z systemami Wisła i Narew. Kontrakt na zakup dwóch baterii systemów rakietowych Patriot o wartości 4,75 mld dol. podpisano dopiero w marcu 2018 roku. Pierwsza ma trafić do Polski na przełomie 2022 i 2023 roku, a kolejna na początku 2023. Jeśli chodzi o Narew, gwałtowne przyspieszenie nastąpiło w ostatnich miesiącach. Podpisana przez Inspektorat Uzbrojenia MON we wrześniu 2021 roku z konsorcjum PGZ-Narew umowa ramowa na dostawę 23 zestawów rakietowych przewidywała, że pierwsze egzemplarze wejdą do służby na przełomie lat 2026 i 2027.
Kluczowa integracja
W kwietniu 2022 roku minister obrony Mariusz Błaszczak, na podstawie wniosków z rosyjskiej agresji na Ukrainę, zdecydował jednak, że ten program trzeba znacząco przyspieszyć. W rezultacie Agencja Uzbrojenia, która od 1 stycznia 2022 roku zastąpiła Inspektorat Uzbrojenia MON, podpisała umowę o wartości 1,5 mld zł na dostawę jeszcze w tym roku dwóch baterii Narwi uzbrojonych w pociski CAMM (Common Anti-Air Modular Missile) o zasięgu 25 km i wyposażonych w polskie radary Soła oraz rodzimy system dowodzenia i kierowania walką. Pierwsza bateria ma trafić do Polski już jesienią, a kolejna na przełomie roku. Wejście do służby pierwszych zestawów rakietowych Narew oraz Wisła oznacza uruchomienie nowego systemu zintegrowanej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, który przyniesie Siłom Zbrojnym RP zupełnie nowe możliwości operacyjno-taktyczne. Kluczem do ich osiągnięcia jest szeroko rozumiana integracja. – Podstawą budowania nowych zdolności jest integracja systemów dowodzenia, rozpoznania, monitorowania sytuacji powietrznej i rażenia w systemie narodowym oraz sojuszniczym – podkreśla gen. Jarosław Mika, dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych. – Filarami nowego jednolitego systemu obrony powietrznej będzie sieciocentryczność, wielowarstwowość, wspólny obraz sytuacji taktycznej zapewniający ostrzeganie i alarmowanie o zagrożeniach oraz skuteczną obronę powietrzną i przeciwrakietową – dodaje. W praktyce oznacza to, że dzięki Wiśle, Narwi, Pilicy oraz Popradowi, połączonym nowoczesnymi systemami dowodzenia i kierowania walką, zasilanymi informacjami rozpoznawczymi z nowych aktywnych i pasywnych stacji radiolokacyjnych, system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej umożliwi zwalczanie niedostępnych obecnie celów, takich jak rakiety balistyczne czy manewrujące.
Co ważne, wrogie środki napadu powietrznego będzie teraz można wykrywać, śledzić i zwalczać na o wiele większych odległościach, dostosowując uzbrojenie do konkretnych zagrożeń, nie niszcząc np. dronów drogimi pociskami antyrakietowymi. Jak twierdzi płk Michał Marciniak, pełnomocnik ministra obrony narodowej ds. budowy systemu zintegrowanej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, tworzony przez nas system będzie najnowocześniejszy na świecie. – Mamy na to ciekawszy pomysł niż Amerykanie, którzy do tej pory przewidywali użycie Patriotów przede wszystkim do obrony przed rakietami nieprzyjaciela. Jakby, zakładając własną dominację w powietrzu, zapomnieli o zagrożeniach, takich jak samoloty, śmigłowce, drony. Do nich zaś nie warto strzelać kosztowną i drogą rakietą PAC-3 MSE – dodaje pułkownik.
W ocenie ekspertów takie podejście wymusi zmianę taktyki działania nie tylko pododdziałów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, lecz także właściwie całych Sił Zbrojnych RP. – To zmiany wręcz fundamentalne. W nowym zintegrowanym systemie obrony powietrznej dowódcy szczebla taktycznego nie będą musieli dbać o to, aby przyporządkowany im komponent przeciwlotniczy objął ich ochroną. Dzięki strefowemu działaniu systemu, tworzącemu w danym rejonie tzw. bańkę antydostępową, zajmą się tylko swoimi zadaniami – wyjaśnia płk Michał Marciniak.
Dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. Jak twierdzi, wprowadzanie do Sił Zbrojnych RP nowoczesnych zestawów rakietowych, rakietowo- artyleryjskich i artyleryjskich znacząco przyczyni się do zwiększenia możliwości bojowych wojsk obrony przeciwlotniczej pod względem oddziaływania na potencjalne zagrożenie powietrzne. – A ten proces będzie implikował zmiany w strukturach organizacyjnych zarówno wojsk lądowych, jak i sił powietrznych. Jedną z ważniejszych stanowi utworzenie w wojskach lądowych 18 Pułku Przeciwlotniczego, który zostanie wyposażony w przeciwlotnicze zestawy rakietowe nowej generacji, takie jak Piorun, Poprad, Narew i tzw. mała Narew – dodaje gen. Jarosław Mika.
Strategiczna brygada
Kluczową rolę w nowym systemie odgrywa 3 Warszawska Brygada Rakietowa Obrony Powietrznej. Do podporządkowanych jej dywizjonów już skierowano wszystkie zamówione baterie Pilica i to właśnie tam trafią pierwsze baterie systemu Wisła i zestawy Narew. Jak podkreśla dowódca jednostki płk Sławomir Kojło, wiąże się to z inwestycjami zarówno w ludzi, jak i w infrastrukturę. Na budowę niezbędnych do przyjęcia nowej broni budynków i zaplecza sztabowo-warsztatowego przeznaczono ok. 1 mld zł. – Dzięki zaplanowanym inwestycjom 3 BROP będzie miała możliwość samodzielnego zapewnienia obsługi technicznej zestawów na poziomie II (czyli zaawansowanej obsługi serwisowej – przyp. red.) – wyjaśnia płk Kojło.
Choć inwestycje infrastrukturalne są bardzo ważne, kluczem do budowy nowego systemu OPL są żołnierze, którzy będą obsługiwali kupione przez nas nowoczesne systemy rakietowe i radiolokacyjne oraz wsparcia dowodzenia. Wojskowi z 3 Brygady nie tylko więc zdobywają wiedzę o budowie i zasadach działania zestawów rakietowych Patriot (m.in. na kursie Allied Patriot Air Defense Operator), lecz także doskonalą język angielski pod kątem słownictwa technicznego w Defense Language Institute – English Language Center w Teksasie.
Jak mówi płk Kojło, jego podwładni szkolą się zarówno w USA, jak i w innych ośrodkach państw NATO. – Uczestniczyli m.in. w Air Defense Artillery Captains Career Course (kurs taktyczno-techniczny dla oficerów młodszych), Air Defense Artillery Basic Officer Leader Course (kurs przywództwa dla oficerów), Integrated Air and Missile Defense (kurs operacyjno-taktyczny dla oficerów) – wylicza dowódca.
Najbliższa przyszłość
Płk Michał Marciniak deklaruje, że budowa nowego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej wchodzi w decydującą fazę realizacyjną. 24 maja 2022 roku Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że w ramach procedury FMS (Foreign Military Sales) skierowało do rządu Stanów Zjednoczonych zapytanie ofertowe w sprawie sprzedaży Polsce kolejnych sześciu baterii Patriotów z systemem IBCS (Integrated Air and Missile Defense Battle Command System). W 2018 roku zamówiono bowiem tylko dwie z planowanych początkowo ośmiu i podzielono program „Wisła” na dwie fazy. Zdecydowano się na taki krok, ponieważ Amerykanie nie dysponowali wówczas oczekiwaną przez nas konfiguracją Patriotów z radarami dookólnymi. Teraz już ją mają, więc zapadły decyzje o dokupieniu brakujących baterii.
To jednak nie wszystko. W 2023 roku dopięta ma być również umowa na 23 baterie Narwi. Cel Polski jest jasny – kupić nie tylko broń, lecz także pozyskać kluczowe kompetencje dla polskiego przemysłu obronnego. – Trwają negocjacje obejmujące transfer technologii wykorzystywanej w produkcji rodziny pocisków CAMM, które powinny zakończyć się w przyszłym roku – zapowiada płk Marciniak. Gdy to nastąpi, pozostanie tylko czekać na dostawy uzbrojenia i sprzętu zamówionego na potrzeby nowego systemu naziemnej obrony powietrznej kraju.
autor zdjęć: Daniel Andalukiewicz / 35 Dywizjon Rakietowy OP, Lockheed Martin, Sky Sabre - UK MoD
komentarze