Dla 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej ten rok zaczął się od ćwiczeń „Combined Resolve XIII”, podczas których jej oficerowie dowodzili trzema międzynarodowymi brygadami. Skończył zaś wyjazdem na poligon pierwszych zmodernizowanych czołgów Leopard. Po drodze były dziesiątki przedsięwzięć, których nie pokrzyżowała nawet pandemia COVID-19.
Przyjmowanie nowego sprzętu, międzynarodowe ćwiczenia w kraju i za granicą, udział w misjach oraz intensywne przygotowania do kolejnych rotacji – żołnierze 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej mają za sobą kolejny pracowity rok. A pewnie wydarzyłoby się jeszcze więcej, gdyby nie pandemia koronawirusa. Choć oczywiście można na to spojrzeć inaczej – z jednej strony COVID-19 storpedował część przedsięwzięć szkoleniowych, z drugiej jednak sprawił, że Czarna Dywizja stanęła w obliczu zupełnie nowych wyzwań. Ale po kolei.
Nowe Kraby, zmodernizowane Leopardy
– Dla nas to ogromny technologiczny skok. Nowy sprzęt ma zaawansowane systemy kierowania ogniem, nawigacji inercyjnej, nowoczesne środki łączności – wyliczał ppłk Jacek Jakubowski z 23 Śląskiego Pułku Artylerii w Bolesławcu. Pod koniec października do jednostki trafiło pierwszych osiem haubic Krab. Kolejną partię żołnierze odebrali w listopadzie. Zastąpią one wysłużone radzieckie wyrzutnie Grad.
Kraby to jeden ze sztandarowych produktów Huty Stalowa Wola. 155-milimetrowe działa pozwalają skutecznie razić cele znajdujące się w odległości 40 kilometrów. Do tego są bardzo mobilne. Dzięki gąsienicom mogą samodzielnie poruszać się po bezdrożach, a na utwardzonych drogach rozwijają prędkość do 60 km/h. Załogi Krabów przeszły kurs u producenta, a obecnie szkolą się w jednostce. W czerwcu przyszłego roku haubice powinny wyjechać na poligon. Łącznie bolesławiecki pułk ma dysponować kompletnym modułem ogniowym Regina, który składa się z 24 Krabów oraz wozów dowodzenia i pojazdów technicznych.
Film: st. chor. sztab. Rafał Mniedło / 11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej
W tym roku nowe pojazdy pojawiły się też w 17 Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej. W sierpniu żołnierze z Wędrzyna otrzymali dwa samobieżne przeciwlotnicze zestawy rakietowe Poprad. Są one przeznaczone do zwalczania śmigłowców, samolotów oraz dronów. Mogą razić cele znajdujące się w odległości 5,5 kilometra i na pułapie 3,5 tysiąca metrów. Korzystają z samonaprowadzających pocisków Grom wystrzeliwanych z czterech wyrzutni. Każdy z pojazdów zabiera na pokład osiem rakiet. Do wykrywania potencjalnych celów załoga składająca się z dwóch żołnierzy używa nowoczesnej głowicy optoelektronicznej. W kolejnych tygodniach do Wędrzyna dotarło jeszcze siedem Popradów.
Na tym jednak nie koniec. Jesienią w cyfrowej brygadzie pojawiły się bowiem pierwsze artyleryjskie wozy amunicyjne. Zasiliły kompanię wsparcia, która na co dzień obsługuje moździerze samobieżne Rak. Ciężarówki oparte na podwoziu Jelcza 882.53 służą do transportu pocisków. Ich konstrukcja umożliwia jazdę w trudnym terenie, można je szybko rozładować, a dwuosobową załogę chroni opancerzona kabina oraz karabin maszynowy. – Dotychczas do transportu pocisków dla Raków wykorzystywaliśmy pojazdy ciężarowo-terenowe starszego typu. Wozy, które odebraliśmy, zapewniają nam znacznie większy komfort – podkreślał kpt. Michał Iwaszkiewicz z 17 WBZ.
Nowością są również czołgi Leopard 2PL, które w październiku trafiły do 10 Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie. Sześć pojazdów to zmodernizowana wersja maszyn 2A4. Mają między innymi wzmocniony pancerz i armatę przystosowaną do strzelania amunicją podkalibrową DM 63 oraz programowalną DM 11. Załogi Leopardów 2PL korzystają ze zmodyfikowanych przyrządów optoelektronicznych oraz agregatu, dzięki któremu uzbrojenie może zadziałać nawet przy wyłączonym silniku. W pierwszej połowie grudnia czołgi po raz pierwszy wyjechały na poligon. Współpracowały z Leopardami w wersji 2A4 i 2A5.
Walka w boksie
Czarna Dywizja kompletuje więc nowy sprzęt, a jednocześnie mierzy się z coraz dłuższą listą zadań. Ten rok rozpoczęła od wysokiego C. Jeszcze w styczniu blisko 1300 jej żołnierzy zameldowało się w niemieckim ośrodku Hohenfels. Tam wzięli udział w „Combined Resolved XIII” – jednym z największych ćwiczeń, które w ostatnim czasie zostały zorganizowane w Europie. Oficerowie z Żagania po raz pierwszy w historii mieli okazję kierować poczynaniami sojuszniczych wojsk w sile dywizji. Pod ich komendą znalazły się trzy brygady: polska, brytyjska i amerykańska. Były to wojska pancerne i zmechanizowane wspierane śmigłowcami. Dwie pierwsze brygady operowały w przestrzeni wirtualnej. Trzecia w tak zwanym boksie, który był jej poligonowym przedłużeniem. W prostokącie liczącym 20 na 15 kilometrów Amerykanów wspomagał polski batalion piechoty zmotoryzowanej, wzmocniony czołgami Leopard ze Świętoszowa oraz kompanią. Łącznie w polu ćwiczyło blisko pięć tysięcy żołnierzy. Dodając do tego pododdziały wirtualne, polskie dowództwo miało do dyspozycji 20 tysięcy żołnierzy. Mierzyli się oni z siłami, które wkroczyły do Bawarii od strony Czech. Na samym poligonie w rolę przeciwnika wcielili się doświadczeni i doskonale znający teren Amerykanie. Dziesięciodniowa walka śledzona była przez prawie 300 kamer. – Oczywiście nie ustrzegliśmy się błędów. Ale takie ćwiczenia są właśnie po to, by błędy popełniać, w odpowiednim czasie je korygować i zgrywać siły różnych państw. Myślę, że generalnie wypadliśmy w Hohenfels całkiem nieźle – oceniał gen. Dariusz Parylak, wówczas zastępca dowódcy 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej.
Niedługo potem Europa została sparaliżowana przez pandemię koronawirusa. Mimo to żołnierze Czarnej Dywizji nie zaprzestali szkolenia. W miarę możliwości gościli na zagranicznych poligonach i brali udział w międzynarodowych ćwiczeniach. Pod koniec września żołnierze 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej pojechali na Łotwę, gdzie wzięli udział w manewrach certyfikujących jedną z batalionowych grup bojowych NATO. Na miejscu działali żołnierze kompanii zmotoryzowanej oraz pluton ogniowy z kompanii wsparcia. Do dyspozycji mieli transportery opancerzone Rosomak, samobieżne moździerze Rak oraz wyrzutnie pocisków Spike. Polacy wystąpili w dość nietypowej roli, ponieważ wcielili się w rolę przeciwnika głównych sił. Przez prawie dwa tygodnie ściśle współpracowali z pododdziałami armii USA, Estonii i Litwy. Mogli przećwiczyć między innymi ewakuację medyczną z wykorzystaniem śmigłowca Black Hawk.
Z kolei w grudniu czołgiści ze Świętoszowa wyjechali do Niemiec, by szkolić się z żołnierzami 41 Brygady Grenadierów Pancernych. Ćwiczenia były częścią inicjatywy „Cross Attachment”. Polegały one na treningach, podczas których pododdział z jednego kraju podporządkowany zostaje brygadzie państwa partnerskiego. Przedsięwzięcie składało się z szeregu epizodów. Pancerniacy m.in. wspólnie odpierali atak czołgów przeciwnika.
Gotowi na misje
Sporo udało się też zrobić na poligonach w kraju. Latem żołnierze Czarnej Dywizji bardzo mocno zaznaczyli swoją obecność w manewrach „Anakonda ‘20”. Pododdziały 10 Brygady Kawalerii Pancernej zostały przerzucone ze Świętoszowa na położony w południowej Polsce poligon Nowa Dęba. Po drodze musiały przeprawić się przez San, uchwycić przyczółki na drugim brzegu rzeki, następnie przeprowadzić natarcie, a także zająć i obronić obiekt kluczowy ze strategicznego punktu widzenia.
W tym czasie żołnierze 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej operowali w północnej Polsce, na poligonie w Orzyszu. Zmagali się tam z grupami dywersyjnymi, a potem przy wsparciu spadochroniarzy z 6 Batalionu Powietrznodesantowego zajęli zagrożony przez przeciwnika most.
Następnie żołnierze Cyfrowej Brygady ćwiczyli w Drawsku Pomorskim. Zadania realizowali tam ramię w ramię z Amerykanami, okazją zaś stało się przedsięwzięcie o nazwie EDRE, czyli „Emergency Deployment Readiness Exercise”. Stanowiło ono swoistą dogrywkę do „Defendera” i miało sprawdzić, czy US Army jest zdolna w krótkim czasie przerzucić siły przez Atlantyk i wejść do działania wspólnie z europejskimi sojusznikami.
Rok 2020 upłynął także pod znakiem zagranicznych misji. Od przeszło trzech lat 17 Wielkopolska Brygada Zmechanizowana wystawia kolejne rotacje PKW Rumunia. Żołnierze zmieniają się co pół roku, a podczas pobytu poza Polską intensywnie ćwiczą – przede wszystkim wspólnie z rumuńskimi partnerami. W ten sposób siły NATO demonstrują obecność na tzw. wschodniej flance i gotowość do wzajemnej obrony w ramach artykułu 5, ale też zgrywają swoje pododdziały z różnych krajów. W tym roku w Rumunii zameldowały się już dwie zmiany polskiego kontyngentu. Kolejna przez kilka ostatnich miesięcy przygotowywała się do wyjazdu. Finałem dla niej była certyfikacja, która odbyła się na poligonach w Międzyrzeczu i Wędrzynie, w ramach manewrów „Dunaj ‘20”. – Duży nacisk położony został na współpracę naszych żołnierzy z lotnictwem oraz artylerią przeciwlotniczą, a także na walkę w terenie zurbanizowanym. Wszystkie założenia udało się zrealizować – tłumaczył mjr Michał Antosiewicz, dowódca VIII zmiany. Na misję żołnierze pojadą w lutym 2021 roku.
W początkach przyszłego roku na zagraniczną misję – tyle że do Afganistanu – wyruszą też żołnierze 10 Brygady Kawalerii Pancernej. W październiku pododdziały wydzielone z myślą o XIII zmianie PKW „Resolute Support” zaliczyły certyfikację na poligonie w Wędrzynie. Żołnierze udowodnili między innymi, że potrafią wyjść cało z przygotowanej przez terrorystów zasadzki oraz znają procedury związane z patrolowaniem niebezpiecznych rejonów i przeszukiwaniem pomieszczeń. – Misja ma charakter szkoleniowy, ale musimy być przygotowani na każdy scenariusz – mówił płk Paweł Pytko – dowódca XIII zmiany.
Ale oczywiście ten rok różnił się od innych przede wszystkim ze względu na pandemię koronawirusa. COVID-19 storpedował część przedsięwzięć, inne trzeba było okroić. Jednocześnie żołnierze bardzo mocno zaangażowali się w działania, które miały zapobiec rozprzestrzenianiu się zakażeń. Wiosną kilkuset z nich strzegło granic na zachodzie i południu kraju. Pilnowali, aby po wprowadzeniu przez rząd restrykcji związanych z ich przekraczaniem, nikt nielegalnie nie dostał się, ani też nie wyjechał z Polski. Żołnierze wspomagali Straż Graniczną na ciągle jeszcze czynnych przejściach, patrolowali też tzw. zieloną granicę. Poza tym pomagali ewakuować domy pomocy społecznej, a wiosną wspierali służby medyczne pobierając wymazy do badań.
Rok trzech dowódców
– Nieubłaganie nadszedł czas zamknięcia jednego z najważniejszych etapów w moim życiu – mówił w marcu gen. dyw. Stanisław Czosnek, żegnając się ze stanowiskiem dowódcy 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Przenosił się do Warszawy, gdzie niebawem miał objąć stanowisko zastępcy dowódcy generalnego. Jego miejsce zajął gen. dyw. Dariusz Parylak. Pewnie nawet nie przypuszczał wówczas, że robi to zaledwie na kilka miesięcy. W październiku i on opuścił Żagań, zostając dowódcą 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej. Jego dotychczasowe obowiązki przejął gen. bryg. Piotr Trytek.
Dwukrotna zmiana dowódcy w ciągu zaledwie roku w dywizjach zdarza się raczej nieczęsto. Ale powtórzymy raz jeszcze: ten rok był zupełnie odmienny niż lata poprzednie. Jaki będzie przyszły? Jak przyznają sami żołnierze, wiele zależy od tego, w jaki sposób będzie przebiegała pandemia COVID-19. – Niezależnie od tego, już teraz można powiedzieć, że czeka nas przynajmniej kilka znaczących wydarzeń – przyznaje mjr Artur Pinkowski, rzecznik 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Przede wszystkim dywizyjne struktury rozrosną się o pułk logistyczny. – Zostanie on utworzony na bazie funkcjonującego 11 Batalionu Remontowego. Dywizja realizuje mnóstwo przedsięwzięć i potrzebuje naprawdę szerokiego wsparcia logistycznego – tłumaczy. Żołnierze dostaną też nowy sprzęt. W dywizji pojawią się między innymi kolejne haubice Krab, ciężarówki Jelcz czy terenowe Fordy Rangery.
11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej to największy związek taktyczny wojsk lądowych. Jej dowództwo mieści się w Żaganiu. Oprócz niego w skład dywizji wchodzą: 10 Brygada Kawalerii Pancernej, 34 Brygada Kawalerii Pancernej, 17 Wielkopolska Brygada Zmechanizowana, 23 Śląski Pułk Artylerii, 4 Zielonogórski Pułk Przeciwlotniczy, 11 Batalion Dowodzenia i 11 Batalion Remontowy.
autor zdjęć: mjr Remigiusz Kwieciński, kpt. Robert Suchy CO / MON, st. szer. Michał Wilk, Bogusław Politowski, st. chor. sztab. Rafał Mniedło, 11 DKPanc, Michał Zieliński, US Army, Leszek Chemperek / CO MON
komentarze