moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Bitwa Warszawska, dzień pierwszy: Armia Czerwona w natarciu

Latem 1920 roku nad Polską zawisło widmo klęski. Armia Czerwona stanęła pod Warszawą, a 13 sierpnia ruszyła do, zdawałoby się, decydującego szturmu. Tego dnia bolszewicy zajęli położony na przedpolu stolicy Radzymin i zaatakowali pod Ossowem. „Jeszcze jedno pchnięcie i polska afera się skończy” – meldował zwierzchnikom dowódca sowieckiej 3 Armii.


Żołnierze polscy na stanowisku przy karabinie maszynowym podczas walk na szosie pod Radzyminem. Sierpień 1920 r. Źródło zdjęcia: Wojskowe Biuro Historyczne

„Brak wszelkiej paniki śród szerokich mas ludności jest wprost niezwykły. Wyższe warstwy społeczeństwa opuściły już miasto, pozostawiając w wielu wypadkach swe zbiory malarskie i inne kosztowności w opiece władz muzealnych. Warszawa tylekroć była już okupowana przez obce wojska, że grożące jej dzisiaj niebezpieczeństwo nie wywołuje śród mieszkańców ni podniecenia, ni paniki, spotykanej w miastach, które nie doświadczyły jeszcze zbrojnych nieprzyjacielskich podbojów” – zanotował w swoich dziennikach pod datą 13 sierpnia 1920 lord Edgar Vincent D'Abernon, brytyjski ambasador w Berlinie i członek międzysojuszniczej misji, która kilkanaście dni wcześniej dotarła do Polski.

Faktycznie, Warszawa w przeszłości doświadczyła wiele. A jednak tym razem nieprzyjaciel, sposobiący się właśnie do ataku, był na swój sposób wyjątkowy. Bolszewików nie interesowało proste przesuwanie granic. Chcieli przeorać stary porządek, po czym urządzić świat całkowicie na nowo. Podbój Warszawy, a co za tym idzie upadek Rzeczpospolitej, miał stanowić zaledwie wstęp do wielkiego marszu na Europę. W początkach sierpnia wiele przemawiało za tym, że pierwszy cel Armia Czerwona miała dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Cios ze skrzydła

Sytuacja Polski była dramatyczna. W czerwcu dowodzona przez Siemiona Budionnego 1 Armia Konna przełamała front na Ukrainie. Bolszewicy podeszli pod Lwów. Z kolei w początkach lipca wojska dowodzone przez Michaiła Tuchaczewskiego ruszyły do kontruderzenia na Białorusi. Polacy znaleźli się w odwrocie. Piłsudski łudził się jeszcze, że bolszewicki pochód uda się zatrzymać na linii Bugu, ale kiedy 1 sierpnia padł Brześć, plany te trzeba było schować do szuflady. Marszałek musiał postawić wszystko na jedną kartę. Nakazał swoim oddziałom odskoczyć od przeciwnika, przegrupować się i przygotować do decydującej bitwy na przedpolach Warszawy. – Gdyby plan się nie powiódł, wojna byłaby przegrana. Po upadku stolicy, Piłsudski mógłby ją jeszcze trochę przeciągnąć, ale już nie rozstrzygnąć na swoją korzyść – uważa prof. Janusz Odziemkowski, historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Mapa pochodzi z publikacji „Wojna 1920” Wydawnictwa Demart.

Tuż przed bitwą polskie wojska zostały podzielone na trzy części. Frontem Północnym dowodził gen. Józef Haller, któremu podlegały armie generałów Władysława Sikorskiego, Franciszka Latinika i Bolesława Roi. Za Front Środkowy odpowiadał gen. Edward Rydz-Śmigły. Do dyspozycji miał armie gen. Leonarda Skierskiego oraz gen. Zygmunta Zielińskiego. Wreszcie Frontem Południowym kierował gen. Wacław Iwaszkiewicz, pod którego komendą znalazły się armia gen. Władysława Jędrzejewskiego i Armia Ukraińskiej Republiki Ludowej. Dodatkowo w rejonie rzeki Wieprz sformowane zostały dwie grupy mające wyprowadzić kontruderzenie. Dowodził nimi osobiście Józef Piłsudski. Plan na rozegranie bitwy był prosty – wojska Hallera i Rydza-Śmigłego powstrzymują szturm bolszewików na Warszawę, tymczasem od północy nęka ich armia Sikorskiego, zaś od południa uderzają żołnierze kierowani przez Piłsudskiego. Wojska Iwaszkiewicza koncentrują się na obronie Galicji i Lwowa, mają też zatrzymać ewentualny marsz posiłków bolszewickich z południa.

Plan rosyjski zakładał, że ciężar uderzenia na Warszawę weźmie na siebie Front Północny pod wodzą Tuchaczewskiego, w sile czterech armii, korpusu kawalerii Gaj-Chana oraz Grupie Mozyrskiego Tichona Chwiesina. Część sił pomaszeruje bezpośrednio przez miasto, część zaś sforsuje Wisłę w jej górnym biegu i zaatakuje polską stolicę od zachodu. – W ten sposób Tuchaczewski zamierzał powtórzyć manewr, który podczas powstania listopadowego wykonał carski feldmarszałek Iwan Paskiewicz – przypomina prof. Wiesław Wysocki, historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Zgodnie z dyrektywami dowództwa Armii Czerwonej, Front Północny miał zostać wsparty wojskami przesuniętymi z południa. Ani jednak dowodzący Frontem Południowo-Zachodnim Aleksander Jegorow, ani też wspomagający go komisarz polityczny Józef Stalin, nie bardzo się do takiego rozwiązania kwapili. W efekcie pomiędzy głównymi siłami Armii Czerwonej powstała pokaźna luka, która miała zaważyć na losach bitwy.

Gen. Józef Haller na froncie pod Radzyminem. Sierpień 1920 r. Źródło zdjęcia: Wojskowe Biuro Historyczne

„Jeszcze jedno pchnięcie...”

Obydwie strony starały się utrzymać swoje plany w najgłębszej tajemnicy. Tymczasem już 13 sierpnia każda z nich dowiedziała się, co zamierza uczynić przeciwnik. Tego dnia polski wywiad przechwycił radiodepeszę wysłaną ze sztabu XVI Armii do podległych jej dywizji. Zawierała rozkaz, by uderzyć w kierunku warszawskiej Pragi. Z kolei w ręce Sowietów wpadł mapnik znaleziony przy zabitym wcześniej mjr Wacławie Drohojowskim, dowódcy ochotniczego pułku im. Stefana Batorego. Oficer przenosił w nim rozkaz bojowy oraz mapę obrazującą ruchy polskich wojsk. Tuchaczewski w zdobyte informacje nie uwierzył. Uznał, że to fałszywka, która ma go wyprowadzić w pole. Polski wywiad okazał się bardziej ufny. Tyle że pierwszego ciosu Armii Czerwonej nie udało się odeprzeć.

Rankiem 13 sierpnia rosyjska 21 Dywizja Strzelecka uderzyła na Radzymin, położony 20 kilometrów na północny wschód od Warszawy. Pierwszy atak został odparty, jednak kolejny okazał się skuteczny. Bolszewicy wzmocnili piechotę, która w dodatku dostała potężne wsparcie artyleryjskie z blisko 60 dział. Broniące miasta oddziały 11 Dywizji (wchodziła w skład 1 Armii gen. Latinika) poszły w rozsypkę i w popłochu wycofały się poza jego granice. Żołnierze porzucali broń i wyposażenie. Chaotycznego odwrotu nie zdołały powstrzymać oddziały żandarmerii. Wieczorem miasto znalazło się w rękach nieprzyjaciela. „Haller się przeraził. Nie uważał utraty Radzymina za lokalne niepowodzenie. Nie czekając na potwierdzenie, uznał, że cały ciężar sowieckiego uderzenia zagraża Warszawie. Razem z Rozwadowskim (Tadeusz Rozwadowski, szef Sztabu Generalnego WP – przyp. red.) zaczął słać we wszystkie strony telegramy o pomoc” – pisze prof. Norman Davies w książce „Orzeł biały. Czerwona gwiazda”.

Tymczasem bolszewicy triumfowali. „Polska płonie. Jeszcze jedno pchnięcie i polska afera się skończy” – meldował Tuchaczewskiemu dowódca 3 Armii, Władimir Łazarewicz. Na szczęście dla Polaków, bolszewickie oddziały nie rzuciły się za nimi w pogoń. W dodatku kilka godzin później same musiały odeprzeć wypad batalionu strzelców. Wszystko to dało obrońcom Warszawy czas na otrząśnięcie się z pierwszego szoku i przeorganizowanie szyków. Walka o Radzymin nie była jeszcze skończona.


Mapa pochodzi z publikacji „Wojna 1920” Wydawnictwa Demart.

Tego samego dnia ciężkie walki rozegrały się też w okolicach Ossowa. Po południu szturm na polskie pozycje przypuściła 79 Brygada Strzelecka, wchodząca w skład sowieckiej 27 Dywizji. Bolszewicy wdarli się pomiędzy linie obsadzone przez żołnierzy 8 i 11 Dywizji Piechoty. Polacy zdołali ich odrzucić, ale wszystko wskazywało na to, że kolejne godziny będą naprawdę trudne. Armia Czerwona była coraz bliżej warszawskiej Pragi.

Piłsudski wiedział, że jeśli polskie oddziały na przedmościu warszawskim nie utrzymają się odpowiednio długo, to wyprowadzone ze skrzydeł uderzenie trafi w próżnię. Dlatego też postanowił nieco zmodyfikować plan walki. 13 sierpnia gen. Sikorski, dowódca operującej na północ od Warszawy 5 Armii, otrzymał rozkaz, by o 24 godziny przyspieszyć operację zaczepną. Według wcześniejszych założeń oddziały Sikorskiego miały utrzymać linię Wkry, a potem zaatakować. Zadanie karkołomne, bowiem jak zauważa prof. Davies: „Wojska Sikorskiego były nieliczne, słabo uzbrojone, zróżnicowane pod względem wyglądu i jakości oraz rozproszone na dużym obszarze. Z nominalnie 45 tysięcy żołnierzy mógł wysłać w pole jedynie 26 tysięcy, w tym 4 tysiące jazdy”. Obok doborowych 18 Dywizji Piechoty oraz kawalerzystów gen. Aleksandra Karnickiego, w skład 5 Armii wchodzili służący w Modlinie rekruci, którzy jak pisze Davies „nie nauczyli się jeszcze strzelać”, a do dyspozycji mieli „sześć dział napoleońskich, ale bez prochu i kul”.


Źródło zdjęcia: Wojskowe Biuro Historyczne

Wiele oddziałów było ciężko poturbowanych, przetrzebionych i podłamanych po ostatnich walkach. Sam Sikorski wspominał po latach: „W tej chorej gromadzie ludzkiej trzeba było wskrzesić zamierającą duszę, trzeba było ją uleczyć i uczynić z powrotem zdolną do czynu i walki. Trzeba było obudzić wśród żołnierzy poczucie pewności i wiarę w zwycięskie zakończenie rozpoczynającej się bitwy, pomimo liczebnej przewagi przeciwnika”. Wybiegając w przyszłość: to się udało. Na razie jednak oddziały 5 Armii sposobiły się do uderzenia. Rankiem 14 sierpnia piechurzy 18 Dywizji przekroczyli Wkrę. Bitwa Warszawska powoli wkraczała w decydującą fazę.

Korzystałem z książek Normana Daviesa „Orzeł Biały. Czerwona Gwiazda”, Kraków 2006 i Andrzeja Nowaka „Ojczyzna ocalona. Wojna sowiecko-polska 1919-1920”, Kraków 2012 oraz publikacji Janusza Odziemkowskiego „Walki na przedmościu warszawskim i ofensywa znad Wieprza 1920”, która ukazała się w „Roczniku Mińsko-Mazowieckim (nr 6/2000)”, wydawanym przez Towarzystwo Przyjaciół Mińska Mazowieckiego.

 

 

Z okazji 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej przygotowaliśmy specjalne wydanie „Polski Zbrojnej”. Będzie można je otrzymać podczas uroczystości 15 sierpnia na stoiskach Wojskowego Instytutu Wydawniczego w sobotę w Warszawie i Ossowie, w niedzielę w Radzyminie; w Muzeach: Wojska Polskiego, Katyńskim, Żołnierzy Wyklętych oraz w Centrum Weterana Działań Poza Granicami Państwa i klubie DGW.

 

Mecenasem jednodniówki jest Polska Spółka Gazownictwa.

 

Zapraszamy do lektury!

 

 

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wojskowe Biuro Historyczne, Wydawnictwo Demart

dodaj komentarz

komentarze


Rosomaki w rumuńskich Karpatach
 
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
SGWP musi być ostoją wartości
Mark Rutte w Estonii
Projekt wsparcia dla pracodawców żołnierzy
MON idzie na rekord
Jastrzębie czeka modernizacja
„Edukacja z wojskiem” po raz drugi
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Zapomogi dla wojskowych poszkodowanych w powodzi
Symbol przywództwa – dla najlepszych
Tłumy biegły po nóż komandosa
Pod Kockiem walczyli do końca
Adm. Bauer: NATO jest na właściwej ścieżce
Ogniem i dynamitem
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ciągła transformacja to podstawa
Olympus in Paris
Latający bohaterowie „Feniksa”
Ministrowie obrony na szczycie
Zlot młodzieży PTTK
Olimp w Paryżu
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Kolejny Kormoran na kursie
Gotowość, wsparcie, bezpieczeństwo. I odbudowa. Wojsko Polskie dla powodzian 2024
Sojusz także nuklearny
Jubileuszowe Buzdygany za wyjątkowe pasje i działania
„Feniks” wciąż pomaga
Ogień nad Bałtykiem
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Żołnierska pomoc trwa
MSWiA: inwestycja w zaporę na granicy przynosi rezultat
Strefa buforowa jest skuteczna
Hubalczycy nie złożyli broni
Polskie armatohaubice na poligonie w Estonii
Bilans Powstania Warszawskiego
„Northern Challenge”, czyli wyzwania i pułapki
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Niepokonany generał Stanisław Maczek
Polskie „JAG” już działa
Radar na bezzałogowce
Do czterech razy sztuka, czyli poczwórny brąz biegaczy na orientację
Nie zostawiają nikogo
Wojsko Polskie w oczach zagranicznych mediów
Ramstein Flag nad Grecją
Kiedy szkolenia dla ochotników?
„Złote Kolce” dla sportowców-żołnierzy
Zwycięzca w klęsce, czyli wojna Czang Kaj-szeka
Gryf dla ochrony
Ukraińska wizja MRAP-a
Karta dla rodzin wojskowych
Polska i Turcja – od wojen do szacunku i sympatii
Czworonożny żandarm w Paryżu
Żeby drużyna była zgrana
Jak zachęcić młodych do służby w wojsku?
Wojskowy most połączył Głuchołazy
Rozliczenie podkomisji Macierewicza
Wojskowy medyk nie tylko na wojnę
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Bielizna do zadań specjalnych
Szkoła w mundurze
Czy Orka przypłynie z Korei?
Witos i spadochroniarze
Walczymy o BohaterONa
Ostre słowa, mocne ciosy
Żeglarz i kajakarze z „armii mistrzów” na podium
25 km na 25 lat Polski w Sojuszu

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO