Bolszewicy do wojny z Polską w 1920 roku rzucili nie tylko zaprawione w bojach dywizje Armii Czerwonej, lecz coś równie groźnego – Międzynarodówkę Komunistyczną zwaną Kominternem. Pierwszy raz na tak wielką skalę i bezpardonowo użyto dywersji politycznej, w której niepoślednią rolę odegrali komuniści polscy.
Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski. Od lewej do prawej w trzecim rzędzie stoją: Wigner, Jakub Dolecki, Gliwski. W środkowym rzędzie siedzą: Iwan Skorcow-Stiepanow, Feliks Dzierżyński, Julian Marchlewski, Feliks Kon, Szypow. W pierwszym rzędzie siedzą: Suchman, Szymański, Rudnicki. Zdjęcie wykonano w parku pałacu Branickich w Białymstoku, sierpień 1920.
Utworzony w 1919 roku Komintern w zamyśle Włodzimierza Lenina miał być instrumentem do przeprowadzenia na świecie komunistycznego przewrotu. Jednak na początku swego istnienia okazał się przede wszystkim skuteczną bronią wobec Rzeczypospolitej. Pierwszy raz Moskwa użyła go wiosną 1920 roku, kiedy polskie wojska zajęły Kijów i sporą część Ukrainy. Wówczas to Lenin, w specjalnej odezwie, zaapelował do robotników Europy zachodniej, by nie dopuszczali do Polski kolejowych i morskich transportów z żywnością, bronią i amunicją. Kolejny raz apel ten popłynął z Piotrogrodu 19 lipca 1920 roku, na drugim kongresie Kominternu. Przypomniano wtedy, że obowiązkiem całego proletariatu jest sabotowanie dostaw wojennych do Polski. Najsilniejszy odzew uzyskał on w Niemczech i to nie tylko ze strony samych komunistów, ale i kół nacjonalistycznych, których przychylność bolszewicy zapewnili sobie obietnicą, że po pokonaniu Polski, uszanują oni nietykalność rozbiorowej granicy niemiecko-rosyjskiej. W efekcie pociągi z materiałem wojennym dla Polski były albo zatrzymywane, albo „omyłkowo” wysyłane w odległe części Niemiec. W Gdańsku wybuchł strajk dokerów, który skutecznie sparaliżował rozładunek statków z bronią i amunicją dla Wojska Polskiego. Ponadto Senat Wolnego Miasta Gdańsk podjął w tym samym czasie korzystną dla bolszewików uchwałę o zachowaniu neutralności.
Władza kontrolowana
Te akcje w połączeniu ze zwycięstwami wojsk Michaiła Tuchaczewskiego na froncie umocniły wiarę Lenina, że koniec „białogwardyjskiej Polski” jest już bliski i należy przejść do kolejnego etapu politycznej ofensywy. Mianowicie utworzenia trzech republik, pozornie niezależnych, a faktycznie zupełnie podporządkowanych sowieckiej Rosji: ukraińskiej, białoruskiej i polskiej. Na ich czele miały stanąć komitety rewolucyjne utworzone z miejscowych komunistów, które miały odgrywać rolę niezależnych rządów, wybranych z woli „wyzwolonych spod jarzma wyzyskiwaczy ludzi pracy”.
Pierwszy z tych komitetów powstał 8 lipca w zajętym przez Armię Czerwoną Tarnopolu. Nazwano go Komitetem Rewolucyjnym Galicji Wschodniej, w skrócie Galrewkom. Na jego czele stanął Władimir Zatoński, ukraiński działacz bolszewicki. 16 lipca Komitet Centralny Rosyjskiej Partii Komunistycznej (bolszewików) (RPK (b) powołał do życia Białoruski Komitet Rewolucyjny, by „udzielić pomocy narodowi białoruskiemu w powołaniu własnej władzy”. W jego agendach terenowych znalazło się wielu komunistów polskich. Jednak największe nadzieje włodarze Kremla wiązali z trzecim elementem tej układanki – Tymczasowym Komitetem Rewolucyjnym Polski – Polrewkomem, do którego tworzenia oddelegowano czołowych bolszewików polskiego pochodzenia.
Kluczowe decyzje personalne zapadły 23 lipca na posiedzeniu KC RPK (b). Przewodniczącym Polrewkomu został Julian Marchlewski, a w jego skład weszli: Feliks Dzierżyński, Feliks Kon i Edward Próchniak. Mogło zastanawiać, czemu to Dzierżyński, „najbliższy Leninowi Polak”, nie został przewodniczącym Komitetu. Z dwóch powodów: pierwszym była właśnie jego sława. W Polsce dobrze wiedziano o jego krwawych wyczynach jako szefa Czeka. Po drugie, stał on na czele Biura Polskiego – jednej z agent KC partii bolszewickiej. To właśnie ono miało faktycznie sprawować władzę na podbitych ziemiach polskich za fasadą Polrewkomu. Członkami tego biura byli: Feliks Kon, Julian Marchlewski, Edward Próchniak oraz Józef Unszlicht. Wedle bolszewickiej dialektyki, ci sami ludzie, którzy tworzyli „polski rząd” mieli zakulisowo zapewniać, by wszystko szło po myśli Moskwy.
Kiedy 28 lipca pociąg pancerny z członkami Polrewkomu dotarł do Wilna, poinformowano ich, że Armia Czerwona zdobyła Białystok. W tym właśnie mieście mieli oni rozpocząć swe rządy. Tego samego dnia nadszedł z Moskwy radiogram, przyznający komitetowi miliard rubli, który miała wypłacić intendentura Tuchaczewskiego. Po wiadomości o przyznaniu przez Kreml „srebrników”, komitet przystąpił do redagowania programowego manifestu adresowanego „Do polskiego ludu roboczego miast i wsi”. Datowano go fałszywie na 30 lipca 1920 roku, choć w tym dniu jeszcze żaden z członków Polrewkomu do stolicy Podlasia nie dotarł.
Rzeczywistość skrzeczy
Dopiero 2 sierpnia jako pierwszy w Białymstoku zjawił się Marchlewski. Na pospiesznie spędzonym przez czerwonoarmistów wiecu ogłosił utworzenie Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski. Na wiecu przemawiał także dowódca Frontu Zachodniego, Tuchaczewski, by podkreślić siłę, jaka stoi za nowymi rządcami Polski. Dopiero następnego dnia do miasta dotarli pozostali członkowie Komitetu i rozpoczęli urzędowanie w Pałacu Branickich. Na ulicach Białegostoku pojawiły się plakaty z manifestem Polrewkomu, z którego można było między innymi wyczytać: „Polska pod rządami Piłsudskiego została rzucona ponownie na pastwę obszarnikom, kapitalistom i paskarzom i stała się piekłem dla robotników – piekłem gorszym niż za czasów carskich”. Z tego ostatniego zdania mieszkańcy Białegostoku i okolic szczególnie kpili, odczuwszy na własnej skórze grabieże i terror czerwonych „wyzwolicieli”. Podobnie przyjmowali rewelacje Komitetu o wprowadzeniu ośmiogodzinnego dnia pracy i wolnych związków zawodowych – wszak to wszystko w Polsce istniało już od roku. Manifest natomiast nic konkretnego nie obiecywał polskiej wsi – oprócz mglistych zapewnień, że „Dziedzice zostaną wypędzeni. Ziemię ich ogłaszamy własnością narodu polskiego. Na ziemi tej będą odtąd gospodarzyć – pod kierownictwem pełnomocników naszych – Komitety Folwarczno-Parobczańskie”. Z tych ogólników chłopi wywnioskowali tylko jedno – grozi im ze strony bolszewików kolektywizacja!
Sen o Warszawie
Szczególnie nieprzyjemną niespodzianką dla Dzierżyńskiego i jego towarzyszy okazał się całkowity brak wpływów Komunistycznej Partii Robotniczej Polski w społeczeństwie polskim. Rząd dusz polskiego proletariatu dzierżyła mocno Polska Partia Socjalistyczna, a ta nawoływała robotników tylko do jednego: obrony ojczyzny przed bolszewickim najeźdźcą. Zwłaszcza dla Dzierżyńskiego stało się jasnym, że Komitet i przyszłe „rządy rewolucyjne”, oprócz bagnetów bolszewickich, muszą mieć własną siłę zbrojną – Polską Armię Czerwoną. 11 sierpnia Polrewkom nakazał komendantowi wojskowemu Białegostoku, Mieczysławowi Łoganowskiemu rozpocząć formowanie jej pierwszego oddziału o szumnej nazwie 2 Białostockiego Strzeleckiego Pułku Piechoty Polskiej Armii Czerwonej. Trzy dni później ogłoszono formalny rozkaz o organizowaniu Polskiej Armii Czerwonej, podpisany przez naczelnego wodza sił zbrojnych Republiki Rosyjskiej – Siergieja Kamieniewa. Na dowódcę Polskiej Armii Czerwonej desygnowano Romana Łągwę, który wcześniej dowodził złożoną w większości z Polaków Zachodnią Dywizją Strzelców. Oprócz białostockiego pułku, ogłoszono zaciąg do pułku strzelców w Bobrujsku, pułku kawalerii i dywizjonu artylerii. O jego rzeczywistych efektach będzie można przekonać się niżej.
Mimo problemów, jakie Polrewkom napotkał w Białymstoku, jego członkowie byli pełni optymizmu, gdyż wieści o postępach Armii Czerwonej nad Wisłą były znakomite. Wobec zapewnień Tuchaczewskiego, że najpóźniej do 15 sierpnia będzie defilował zwycięsko w Warszawie, Komitet naprędce spakował walizy i wyjechał samochodami do Wyszkowa, gdzie w nocy 15 sierpnia stanął na nocleg w miejscowej plebani. Dzierżyński z Marchlewskim byli przekonani, że już następnego dnia odbędą triumfalny wjazd do zdobytej przez sowiecką 16 Armię stolicy Polski. Tymczasem 16 sierpnia znad Wieprza ruszyło potężne uderzenie wojsk polskich pod dowództwem Józefa Piłsudskiego. Okazało się też, że Polacy utrzymali przedmoście warszawskie i zmusili 16 Armię do odwrotu. Niedoszli władcy Polski nie zdążyli nawet spakować swych waliz i w popłochu wyjechali z powrotem do Białegostoku. Tutaj jednak też nie zagrzali długo miejsca, gdyż 22 sierpnia pod miasto podeszła polska 2 Armia gen. Rydza Śmigłego. Trzeba było ewakuować się na wschód. W ślad za odjeżdżającymi samochodami Polrewkomu na dziesięciu chłopskich wozach i jednej bryczce ruszył 2 Białostocki Pułk Strzelców, razem 176 żołnierzy. Do Mińska dotarło 35. Tam też zakończyła swój krótki żywot Polska Armia Czerwona.
Na koniec niesławnej historii Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski warto przytoczyć słowa Stefana Żeromskiego z jego eseju „Na probostwie w Wyszkowie”: „Przed wyjazdem dr Julian Marchlewski powtarzał raz wraz melancholijnie: ‘Miałeś, chłopie, złoty róg, Miałeś, chłopie, czapkę z piór, Został ci się ino sznur...’. Jak w wielu innych rzeczach, tak i tutaj, niedoszły władca mylił się zasadniczo. Złotego rogu Polski wcale w ręku nie trzymał. Czapka krakowska również mu nie przystoi. Jeżeli jakiś strój, to już chyba okrągła, aksamitna czapeczka moskiewska, obstawiona wokoło pawimi piórami prędzej mu będzie pasowała. Tę już do końca życia nosić mu wypadnie. Nawet do biednego sznura od polskiego złotego rogu nie ma prawa ten najeźdźca. Kto na ziemię ojczystą, chociażby grzeszną i złą, wroga odwiecznego naprowadził, zdeptał ją, splądrował, spalił, złupił rękoma cudzoziemskiego żołdactwa, ten się wyzuł z ojczyzny”.
Bibliografia:
Cz. Brzoza, „Polska w czasach niepodległości i drugiej wojny światowej”, Kraków 2001
T. Żenczykowski, „Dwa komitety 1920–1944. Polska w planach Lenina i Stalina”, Warszawa b.d.w.
S. Żeromski, „Na probostwie w Wyszkowie”, Warszawa 2008
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze