Ukraińcy, Białorusini, Łotysze, Amerykanie, Węgrzy, Francuzi – jedni sami stawali do walki, inni dostarczali amunicję i broń. Jeszcze inni mundury oraz pomoc humanitarną. Część występowała w imieniu rządów swoich państw, część – w swoim własnym. Podczas wojny z bolszewikami Polska mogła liczyć na całkiem spore grono sojuszników.
Przed południem 16 maja 1920 roku na dworzec w Winnicy wtoczył się specjalny pociąg z Warszawy. Na jego widok zgromadzeni wokół ludzie zaczęli wiwatować, zaś członkowie kompanii honorowej trzasnęli obcasami i zaprezentowali broń. Ponad głowami tłumu poniosły się dźwięki dwóch państwowych hymnów: najpierw polskiego, a w ślad za nim ukraińskiego. Chwilę później z pociągu wysiadł Józef Piłsudski. Czekający na peronie ataman Semen Petlura serdecznie uścisnął jego dłoń.
Pod koniec kwietnia polska armia przy wsparciu oddziałów z Ukrainy pobiła bolszewików i zmusiła ich do odwrotu. 7 maja sprzymierzone oddziały były już w Kijowie. Piłsudski po raz kolejny zapewnił, że Polska będzie wspierać ukraińskie marzenia o niepodległości. W Winnicy Piłsudski wraz z Petlurą udał się z dworca do budynku rady miejskiej. Tam gość zwrócił się do przedstawicieli miejscowych władz. „Niech żyje wolna Ukraina!” – wykrzyknął kończąc przemówienie. Dla Polski, która walczyła na śmierć i życie z sowiecką Rosją, Ukraińcy byli jednym z najważniejszych sprzymierzeńców. Wystarczyło jednak kilka miesięcy, by sojusz pękł niczym bańka mydlana.
„Nie tak miało być, panowie...”
Po zakończeniu I wojny światowej sytuacja na wschodzie Europy stała się bardziej skomplikowana niż kiedykolwiek przedtem. W Rosji trwała wojna domowa pomiędzy bolszewikami i zwolennikami starych porządków. Komuniści nie rezygnowali jednak z planów poniesienia rewolucji w świat. W ich wizji nie było miejsca dla Polski i Ukrainy, które właśnie wybiły się na niepodległość. Państwom tym również długo było nie po drodze ze sobą, ale ostatecznie połączył ich wspólny wróg. Piłsudski przekonywał, że niezależna Ukraina może się stać skutecznym buforem oddzielającym Polskę od tradycyjnie wrogiej Rosji. Z kolei Petlura wiedział, że bez wsparcia z zewnątrz jego kraj nie przetrwa. A nie miał przesadnie wielu opcji – Niemcy i Austria właśnie przegrały wojnę, z kolei Francja i Wielka Brytania ciągle liczyły, że rewolucja w Rosji padnie i do władzy powrócą ich sojusznicy. Sojusznicy, którzy nie zamierzali rezygnować z ziem dawnego imperium. Petlurze pozostawała więc tylko Polska.
22 kwietnia 1920 roku przedstawiciele Polski i Ukrainy podpisali w Warszawie umowę sojuszniczą, która regulowała przebieg przyszłej granicy i gwarantowała prawa mniejszościom narodowym. Dwa dni później dokument został uzupełniony o konwencję wojskową. Obydwa kraje zobowiązywały się do wspólnej walki przeciwko bolszewikom. 25 kwietnia ruszyła ofensywa zwana też wyprawą kijowską. Polska wystawiła 60 tysięcy żołnierzy pod wodzą Edwarda Śmigłego-Rydza. Ukraińcy byli w stanie rzucić do walki niespełna czterotysięczne oddziały. Bolszewicy po pierwszych porażkach wycofali się za Dniepr. Siły polsko-ukraińskie szybko zajęły Kijów. Pierwsi żołnierze wjechali do miasta... tramwajem.
– Oddziały Petlury dopiero wówczas zaczęły się rozrastać. Po pierwsze dołączyli do nich żołnierze walczący wcześniej na Podolu zarówno przeciwko Armii Czerwonej, jak i wojskom białej Rosji. Po drugie, Petlura rozpoczął pobór – tłumaczy prof. Grzegorz Hryciuk, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego. Liczebność ukraińskiego wojska ledwie przekroczyła 20 tysięcy. – Mobilizacja rekrutów nie przebiegała tak, jak zakładano. Ukraińcy byli zmęczeni przeciągającą się wojną i wielokrotnymi zmianami władzy. Wielu podchodziło nieufnie do współpracy z Polską, poza tym pobór siłą rzeczy prowadzony był na ograniczonym terytorium. Za Dnieprem stali bolszewicy – wylicza prof. Hryciuk. – Ukraińcy powtarzali, że mają kilka dywizji. W praktyce jednak związki taktyczne, którymi dysponowali były od dywizji daleko mniej liczne – dodaje historyk.
Tymczasem w początkach czerwca Armia Czerwona przypuściła potężną kontrofensywę. Uderzenie 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego sprawiło, że siły polsko-ukraińskie opuściły Kijów i znalazły się w odwrocie. – W tej części wojny Ukraińcy zapisali chlubną kartę choćby podczas obrony Zamościa. Osłaniali też południową flankę armii polskiej w Galicji Wschodniej – wyjaśnia prof. Hryciuk. Wkrótce jednak sojusz polsko-ukraiński zaczął się kruszyć. Ostatecznie upadł w marcu 1921 roku w Rydze, kiedy to przedstawiciele rządu niepodległej Ukrainy nie zostali dopuszczeni do polsko-bolszewickich obrad pokojowych. Delegacja Rzeczpospolitej zgodziła się, by w imieniu Ukraińców wystąpiła delegacja USRR, która za chwilę miała stać się częścią składową ZSRR. Zerwanie sojuszu z Petlurą to efekt polityki prowadzonej przez endencję. Reprezentanci tej formacji nie chcieli niezawisłej Ukrainy, ponieważ obawiali się, że rychło przejdzie ona na stronę Niemiec.
Ukraińscy żołnierze zostali internowani na terytorium Rzeczpospolitej. Kiedy Piłsudski stanął przed nimi w obozie, wypowiedział znamienne słowa: „Ja was przepraszam panowie, ja was bardzo przepraszam. Nie tak miało być...”. – Ostatecznie część Ukraińców postanowiła osiąść w Polsce. Niektórzy zdecydowali się na wyjazd na sowiecką już część Ukrainy. Bardzo szybko jednak padli tam ofiarą prześladowań – podkreśla prof. Hryciuk. Sam Petlura początkowo ukrywał się w Polsce, a potem udał się na emigrację. W 1926 roku został zamordowany przez sowieckiego agenta.
Gwiaździsta eskadra
Tymczasem podczas wojny przeciwko bolszewikom ramię w ramię z Polakami walczyli także żołnierze innych narodowości. Zanim jeszcze Rzeczpospolita zawarła krótkotrwały, jak się miało okazać, sojusz z Ukrainą Petlury, ściśle współpracowała z Łotyszami. 30 grudnia 1919 roku przedstawiciele obydwu państw uzgodnili, że razem wyprą Armię Czerwoną z Łatgalii. Pięć dni później ruszyła operacja „Zima”. Trzydziestotysięczna polska grupa operacyjna wspomagana przez kompanię czołgów oraz 10 tysięcy Łotyszy przeszła przez zamarzniętą Dźwinę i uderzyła na Dyneburg. W krótkim czasie udało się opanować nie tylko miasto, ale też spore tereny w jego okolicach. Zwycięstwo pozwoliło utrwalić niepodległość Łotwy, zaś Rzeczpospolitej przyniosło korzyść strategiczną. Znacząco został skrócony polsko-bolszewicki front nad Dźwiną.
Po stronie Polaków walczyło też sporo ochotników. Wśród nich znalazła się Białoruska Armia Narodowa dowodzona przez gen. Stanisława Bułak-Bałachowicza. W szczytowym momencie liczyła przeszło 2,5 tysiąca żołnierzy, między innymi Rosjan, Białorusinów czy Estończyków. Spory rozgłos zdobyli też piloci-ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych. Było ich łącznie dwudziestu, a służyli w 7 Eskadrze Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki. Do Europy przyjechali jako członkowie misji Herberta Hoovera, która miała nieść pomoc humanitarną w krajach dotkniętych wojną. Ostatecznie zdecydowali się podjąć walkę przeciwko bolszewikom i w ten sposób niejako zrewanżować się Polakom za ich wkład w wojnę o niepodległość USA. W 1930 roku amerykańskiemu udziałowi w wojnie została poświęcona pierwsza polska superprodukcja. „Gwiaździsta eskadra” w reżyserii Leonarda Buczkowskiego stała się kinowym hitem.
W Polsce zmagającej się z bolszewicką nawałą pojawili się również Francuzi. Kilkuset doświadczonych instruktorów pomagało organizować polską armię i prowadziło szkolenia dla oficerów. W skład misji wchodził między innymi późniejszy prezydent Francji Charles de Gaulle. Ale zagraniczna pomoc dla Polski miała też inny wymiar.
Amunicja od bratanków
„Nie wiemy, co uczyni Koalicja, ale my musimy być gotowi, by stanąć po stronie Polski. Los Polski jest naszym losem” – apelowało po wybuchu wojny z bolszewikami węgierskie pismo „Uj Nemzedek”. Węgry właśnie uzyskały niepodległość, ale ich los był nie do pozazdroszczenia. W następstwie parafowanego w Trianon traktatu pokojowego stracili na rzecz sąsiadów większość terytoriów, do których rościli sobie pretensje. Mimo to udzielali Polsce pomocy wysyłając amunicję. Najważniejszy transport dotarł na skierniewicki dworzec 12 sierpnia 1920. Na dwa dni przed Bitwą Warszawską polska armia otrzymała 22 miliony różnego typu pocisków. Pochodziły z zasobów węgierskiej armii. Mało tego, tamtejszy minister obrony gen. Istvan Sreter nakazał, by przez najbliższe tygodnie główna fabryka uzbrojenia pracowała wyłącznie na potrzeby sąsiada. Łącznie w czasie zmagań z bolszewikami Polska otrzymała od Węgrów kilkadziesiąt milionów sztuk amunicji i 30 tys. karabinów Mauser. We wstępie do książki węgierskiego historyka Laszlo Vargi, prof. Grzegorz Nowik tłumaczył: „Węgierska pomoc okazana Polsce w 1920 roku jest nie do przecenienia i pozostanie zawsze w polskiej pamięci”. Według niego owe „dowody braterstwa i solidarności”, choć wykraczały poza ramy czystego interesu, podyktowane były także geopolityczną kalkulacją. Węgry obawiały się sowieckiej agresji. Tamtejsi politycy przeczuwali, że na Polsce może się ona nie skończyć. Postawa taka wyróżniała Węgrów z grona polskich sąsiadów. Niemcy i Czechosłowacja utrudniały bowiem przerzut wyposażenia dla walczącej Polski, na plan pierwszy wysuwając terytorialne spory z Warszawą. Litwa z kolei zdecydowała się bezpośrednio wspomóc bolszewików, przepuszczając ich przez swoje terytorium.
Mimo niechętnej postawy części europejskich państw, pomoc dla Polski jednak z zachodu Europy płynęła. Zakupy organizowała działająca na terenie Francji Polska Misja Wojskowa Zakupów. Transporty szły przez Włochy, Austrię i Czechosłowację, a kiedy ta ostatnia zdecydowała się zamknąć swoje granice – pociągi kierowano do Niemiec. Francja udzielała też Rzeczpospolitej wsparcia politycznego. Polacy wreszcie mogli liczyć na Amerykanów, którzy dostarczali pomoc humanitarną i wyposażenie dla armii.
Jak zgodnie podkreślają historycy, choć Polska zdołała pokonać sowiecką Rosję przede wszystkim dzięki gigantycznemu wysiłkowi własnych mieszkańców, życzliwość części państw okazała się niezwykle cenna.
Podczas pisania tekstu korzystałem z książek „Dwa bratanki. Dokumenty i materiały do stosunków polsko-węgierskich 1918-1920”. Wybór i opracowanie Endre Laszlo Varga, Warszawa 2016, Jan Jacek Bruski, Petlurowcy, Kraków 2004, Norman Davies, Orzeł Biały, Czerwona Gwiazda. Wojna polsko-bolszewicka 1919-1920, Kraków 2011.
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze