Dawne koszary były niemal gotowe na przyjęcie więźniów. Równina w rozwidleniu dwóch rzek dawała gwarancję, że w razie potrzeby kompleks będzie można szybko rozbudować i odgrodzić od świata. I właśnie dlatego Niemcy zdecydowali się wybudować w Oświęcimiu obóz koncentracyjny. Mieli bowiem problem. Więzienia w dopiero co podbitej Polsce pękały w szwach.
– Już pod koniec 1939 roku liczba osadzonych trzykrotnie przewyższała liczbę miejsc – wyjaśnia dr Piotr Setkiewicz, historyk i kierownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Alarmujące raporty płynęły zwłaszcza z Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego, gdzie za kratami masowo lądowali dawni polscy powstańcy, aktywiści, działacze społeczni. Słowem – wszyscy, którzy mogliby w jakikolwiek sposób pokrzyżować planowaną germanizację tych ziem. Do tego na okupowanych ziemiach z wolna rodził się ruch oporu. A to oznaczało, że wkrótce więźniów może być jeszcze więcej.
Rozwiązaniem miał się stać pokaźnych rozmiarów obóz. Na pomysł jego stworzenia wpadł Oberführer Arpad Wigand z Urzędu Wyższego Dowódcy SS i Policji we Wrocławiu. Jako miejsce jego lokalizacji wskazał niewielką miejscowość Oświęcim, którą Niemcy zdążyli już przemianować na Auschwitz. Wigand przedstawił projekt swojemu bezpośredniemu zwierzchnikowi Erichowi von dem Bach-Zelewskiemu, a ten posłał go na biurko inspektora obozów koncentracyjnych Richarda Glücksa. Informacja dotarła też do Heinricha Himmlera, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo Rzeszy. Machina została wprawiona w ruch.
Więźniowie w koszarach
Dlaczego Oświęcim? Powodów było kilka. Po pierwsze, dogodne położenie. Miasto wyrosło na płaskim, rozległym terenie, którego naturalną granicę stanowiły koryta Wisły i Soły. Obszar pod obóz łatwo było wydzielić i odpowiednio odizolować od świata, sam zaś kompleks w razie potrzeb można było rozbudować. Niemal całkowity brak lasów stanowił przeszkodę przy ewentualnych próbach ucieczki. W dodatku nieopodal przebiegała linia kolejowa, co miało kluczowe znaczenie dla transportu więźniów. Na tym jednak nie koniec. – W mieście znajdowały się dawne polskie koszary, którymi po zajęciu tych terenów przez Niemcy zarządzał Wehrmacht – tłumaczy dr Setkiewicz. – Koszary były co prawda w nie najlepszym stanie, wymagały odpowiedniej adaptacji, ale Niemcy ostatecznie doszli do wniosku, że można je stosunkowo szybko zasiedlić – dodaje historyk.
19 kwietnia 1940 roku przedstawiciele SS porozumieli się z Wehrmachtem w sprawie przekazania kompleksu, zaś osiem dni później Himmler wydał rozkaz utworzenia obozu. Wówczas na miejscu działała już specjalna komisja pod kierunkiem przyszłego komendanta Rudolfa Hössa. Teren porządkowany był przez kilkuset żydowskich robotników, w koszarach pracowali Polacy – rzemieślnicy różnych specjalności. Niemcy przystąpili też do wysiedlania osób, które zamieszkiwały obszar bezpośrednio przylegający do obozu. W myśl pierwotnych założeń kompleks miał się stać miejscem kwarantanny dla osób przeznaczonych do wysłania w głąb Rzeszy. Plany te nigdy nie zostały jednak zrealizowane. W Auschwitz wyrósł obóz koncentracyjny. Początkowo w jego obrębie znajdowały się 22 budynki, przeznaczone dla 10 tysięcy osób.
20 maja 1940 roku do Auschwitz została przywieziona grupa 30 więźniów. Byli to kryminaliści niemieckiego pochodzenia, przetrzymywani wcześniej na terenie Rzeszy. W nowym obozie mieli pełnić funkcje kapo i blokowych. Wśród nich numer jeden otrzymał niejaki Bruno Brodniewicz, który w kolejnych latach dał się poznać jako bezwzględny sadysta. Niespełna miesiąc później do Auschwitz dotarł pierwszy masowy transport. Składał się z 728 polskich więźniów politycznych – członków podziemnych organizacji, żołnierzy, którzy wzięli udział w wojnie obronnej, a potem próbowali się przedostać do armii na Zachodzie, byłych studentów podejrzewanych o antyniemiecką postawę. W transporcie było też kilku Żydów. Tak właśnie obóz rozpoczął faktyczną działalność.
Do Auschwitz za radio
– Dla obozów koncentracyjnych, które od kilku lat funkcjonowały w Rzeszy, Niemcy stworzyli odpowiednie przepisy. Trafiający tam więźniowie mieli być poddawani reedukacji, a po pomyślnym jej zakończeniu, wypuszczani do domów – wyjaśnia dr Setkiewicz. Praktyka jednak znacząco różniła się od teorii. Zwłaszcza w Auschwitz. Liczba zwolnień z obozu była znikoma i z reguły zależała od humoru zarządców. – Punktem wyjścia zwykle była interwencja rodzin. Jeśli ktoś miał na tyle odwagi, by wystąpić do Niemców z prośbą o łaskę dla bliskiej mu osoby, zwykle kierował ją do Kancelarii Rzeszy. Kancelaria oczywiście odpowiadała, że nie jest władna nic w tej sprawie zrobić i kierowała wniosek niżej. Ostatecznie trafiał on do samego obozu, a tam zapadały decyzje – wyjaśnia historyk. W ten sposób w ciągu kilku lat wolność odzyskało niespełna dwa tysiące więźniów politycznych.
Zwolnienia stanowiły zaledwie drobny wyjątek od ponurej reguły. Z KL Auschwitz Niemcy już na początku uczynili bowiem poręczne narzędzie do wyniszczania zniewolonego społeczeństwa – poprzez fatalne warunki życia, ciężką pracę, rozbudowany system represji i kar. – Już w pierwszych miesiącach 1940 roku w Auschwitz powstało krematorium. Działający tam piec pozwalał na spopielenie każdego dnia przeszło setki zwłok. Wkrótce Niemcy zainstalowali tam drugi piec – zaznacza dr Setkiewicz. – Wydajność krematorium znacznie przewyższała możliwości innych tego typu urządzeń, które znajdowały się w obozach na terenie Rzeszy. Niemcy musieli więc założyć, że śmiertelność w Auschwitz będzie wyjątkowo wysoka – podkreśla historyk.
Obóz przeznaczony był przede wszystkim dla polskich więźniów politycznych oraz inteligencji. Kryteria osadzania w nim były jednak nieostre. Świadczą o tym chociażby zachowane dokumenty. – Do Auschwitz można było trafić za kłótnię z niemieckim pracodawcą, publiczne śpiewanie polskiego hymnu, przechowywanie w mieszkaniu radia czy nielegalny handel mięsem – wymienia dr Setkiewicz. Dodaje, że jego stryjeczny dziadek został wysłany za obozowe druty po donosie sąsiada i rewizji, podczas której Niemcy znaleźli dziecięcą książeczkę poświęconą bitwie pod Grunwaldem. – Czasami w rubryce mówiącej o powodach uwięzienia widnieje jedynie adnotacja „inteligent” bądź „komunista” – podkreśla historyk. Dla sądów doraźnych takie stwierdzenie było wystarczające. Decyzje podejmowały niemal od ręki. Mało tego, część więźniów trafiała do obozów bez kompletnie żadnego uzasadnienia – wprost z ulicznych łapanek. W 1941 roku liczba więźniów przybywających do obozu zrównała się z liczbą osób, które w nim umierały.
– Perspektywa osadzenia w obozie stanowiła element terroru, który Niemcy stosowali wobec polskiego społeczeństwa. Świadomość, że w Auschwitz może znaleźć się właściwie każdy, i to w dowolnej chwili, miała działać na ludzi paraliżująco – podkreśla dr Setkiewicz.
Zbrodnia o wielu twarzach
Tymczasem sam obóz zmieniał się w szybkim tempie. W marcu 1941 roku na wizytację do Auschwitz przyjechał Heinrich Himmler. Obejrzał kompleks i wydał polecenie jego rozbudowy. Obóz w dawnych koszarach miał się rozrosnąć o kolejne budynki, by pomieścić 30 tysięcy więźniów. Jednocześnie Himmler zdecydował o budowie Auschwitz II w oddalonej o kilka kilometrów wsi Brzezinka (Birkenau). Jako pierwsi zostali tam osadzeni sowieccy jeńcy. Szybko jednak Niemcy zdecydowali, że Birkenau stanie się przede wszystkim miejscem eksterminacji europejskich Żydów. Z kolei w październiku 1942 roku powstał obóz Auschwitz III – Monowitz. Osadzeni tam więźniowie wykonywali przymusową pracę na rzecz licznych firm, które w okolicy założyły swoje fabryki, na przykład koncernu IG Farben.
Plan obozu koncentracyjnego Auschwitz z 11.03.1941.
W szczytowym okresie Auschwitz-Birkenau składało się z ponad 40 obozów i podobozów, w których przebywało blisko 140 tysięcy więźniów. Było największym tego typu kompleksem w historii. Łącznie w czasie wojny Niemcy uśmiercili tam przeszło 1,1 miliona osób. Ponad milion z nich stanowili Żydzi. Liczba zamordowanych Polaków sięgnęła 150 tysięcy.
autor zdjęć: Wikipedia, www.auschwitz.org
komentarze