W połowie 1919 roku Polska sondowała możliwość podjęcia współpracy z białogwardzistami gen. Antona Denikina. W chaosie starć, jakie toczyły się w Europie, Polacy chcieli wywalczyć wschodnie granice niepodległego państwa. Rozpoczęli rozmowy z wodzem białej armii. Ostatecznie jednak do wspólnej walki przeciwko bolszewikom nie doszło.
Latem 1919 roku Europa Środkowa i Wschodnia pogrążona była w chaosie. Na ogromnych terenach ciągnących się od Bałtyku po Morze Czarne trwały walki. Szczególnie skomplikowana sytuacja była na południowych obszarach tworzących jeszcze niedawno państwo carów i obejmujących ziemie ukraińskie. Walczyli tu Ukraińcy, próbujący stworzyć podwaliny niepodległego państwa, walczyli bolszewicy, budujący rewolucyjną Rosję, walczyli wreszcie białogwardziści Antona Denikina, marzący o wskrzeszeniu władzy cara. Swój udział w potęgowaniu zamieszania mieli anarchiści ukraińscy Nestora Machno, którzy nie zamierzali się poddać ani bolszewikom, ani białym oraz mocarstwa zachodnie, które realizowały własne interesy, m.in. poprzez wojska interwencyjne. A do tego wszystkiego trzeba dodać jeszcze Polaków, którzy orężem zamierzali wywalczyć wschodnie granice niepodległego państwa. Z miesiąca na miesiąc sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Wszystko to tworzyło straszliwy mętlik, w którym nawet najbystrzejszy obserwator mógł tracić orientację. Ten właśnie stan skrajnego zamętu podsumował Józef Piłsudski podczas rozmowy z redaktorem czasopisma „Le Journal de Pologne”, mówiąc w styczniu 1920 roku:
„Gdy zwrócimy uwagę na to, co zaszło na Ukrainie w ciągu roku, który właśnie dobiegł końca, to stwierdzimy, że mieszkańcy tego kraju, który na-zwano Ukrainą, znajdują się w stanie stałego powstania. Powstali przeciwko bolszewikom z taką samą gwałtownością, z jaką powstali przeciwko wojskom Denikina. Czegóż oni chcą ostatecznie? Bardzo trudno to zrozumieć. Czy oni sami wiedzą? (…) Ludność posiada broń i amunicję w niezwykłej obfitości. Każdy ruch, każda inicjatywa może mieć zbrojne poparcie. Oto dlaczego mamy co chwila lokalne ruchawki o charakterze bezładnym. Ludność jest niezadowolona i okazuje to, ale czego ona chce naprawdę? Trzeba to zgadywać. Wiadomo, że nie chce ani Denikina, ani bolszewików, ale na razie ma tylko negatywny ideał, gdyż żaden system rządzenia nie dał dotychczas rezultatów przekonywujących. A że ludność jest uzbrojona, ten stan umysłów jest bardzo niebezpieczny”.
Rozmowy sondażowe
Podpisany 28 czerwca 1919 roku traktat wersalski oznaczał rozwiązanie jednego z palących punktów na ówczesnej mapie stosunków międzynarodowych – ułożenie spraw Niemiec. Problemem pozostawała niepewna sytuacja w Europie Wschodniej, zwłaszcza w związku z ciągłym zagrożeniem bolszewickim. Obawiając się rozszerzenia terenów ogarniętych rewolucją, Rada Najwyższa konferencji pokojowej w Paryżu upoważniła rząd polski do zajęcia ziem Galicji Wschodniej aż po rzekę Zbrucz. Wojska polskie osiągnęły linię rzeki 18 lipca 1919 roku. Dalszy przebieg wydarzeń uzależniony był od przebiegu rozmów między głównymi graczami w regionie, w celu ustalenia możliwych scenariuszy na przyszłość. Na podjęcie przez Piłsudskiego rozmów z białogwardzistami Denikina naciskali przedstawiciele ententy. Chodziło głównie o podjęcie wspólnej, skoordynowanej akcji, której celem byłaby wspólna walka przeciwko siłom bolszewickim i stłumienie rewolucji.
Wojska polskie, charakteryzujące się wysokim morale i motywacją do walki, mogły w dziele rozgromienia bolszewików odegrać decydującą rolę. Miał tego świadomość sam Piłsudski, który w lipcu 1919 roku mówił:
„Siły Rosji nie boję się, gdybym chciał, szedłbym teraz choćby do Moskwy i nikt by nie zdołał mi się przeciwstawić, trzeba jednak na to wyraźnie wiedzieć, czego się chce i do czego dąży”. Najważniejszym celem działań polskich nie był bynajmniej podbój Rosji. Chodziło raczej o podjęcie takiej decyzji, która byłaby najlepsza dla polskiej racji stanu. Dylemat, jaki stał przed polskimi władzami, sprowadzał się zatem do wyboru – opowiedzieć się po stronie białych i walczyć z bolszewikami? Czy też opowiedzieć się po stronie bolszewików i zaniechać kontaktów z Denikinem? Aby podjąć właściwą decyzję, Piłsudski potrzebował informacji, jak na sprawy powojennego porządku i ewentualnych rozmów w kwestii granic polsko-rosyjskich zapatruje się dowództwo białych. Trzeba było zatem wysondować ich poglądy.
W lipcu 1919 roku do kwatery Antona Denikina w Taganrogu wyruszyła polska misja, w której udział wziął polityk Jerzy Iwanowski, od stycznia 1919 szef resortu pracy i opieki społecznej w rządzie polskim. Pod pretekstem podjęcia współpracy gospodarczej z białymi członkowie misji mieli zebrać jak najwięcej informacji o panujących w kwaterze Denikina nastrojach politycznych. W początkach września do Taganrogu udała się kolejna misja, tym razem wojskowa, którą kierował gen. Aleksander Karnicki. W październiku natomiast ruszyła do Denikina trzecia misja, podjęta przez Franciszka Skąpskiego, działacza niepodległościowego i przedsiębiorcy, będącego wysłannikiem polskiego MSZ. Raporty nadsyłane przez członków misji miały pomóc w podjęciu ewentualnej decyzji o współpracy z Denikinem lub o zaniechaniu tej kooperacji.
Tymczasem dowództwo białogwardzistów czekało na podjęcie rozmów, mając świadomość, że samodzielnie nie będą w stanie uporać się z przeciwnikiem. Potrzebowali sojusznika i pomocy zewnętrznej. Polacy doskonale się do tego nadawali. Sam Denikin, który po matce miał częściowo polskie pochodzenie i znał język polski, wiązał duże nadzieje z pomocą naszych wojsk.
Granice Polski etnograficznej
Jednak przesyłane z Taganrogu informacje polskiej misji nie dawały nadziei na pomyślną współpracę. Gen. Aleksander Karnicki w raporcie z września 1919 roku pisał tak:
„Sprawy granic, jak i w ogóle spraw politycznych gen. Denikin nie chce poruszać, uważając, że tylko konstytuanta rosyjska może o nich w Rosji decydować. Co zaś się tyczy poglądów osobistych na tę kwestję, to znakomita większość tutejszych sfer wpływowych stoi na stanowisku przyznania Polsce czysto etnograficznych granic (w wąskim znaczeniu tego słowa)”.
Towarzyszący gen. Karnickiemu major Alojzy Przeździecki relacjonował rozmowę z carskim pułkownikiem Aleksandrem Nolkenem, pisząc:
„Zapytałem go, jak Rosja wyobraża sobie granicę rosyjsko-polską. W odpowiedzi baron Nolken zaznaczył, że mówić będzie najzupełniej prywatnie i tylko swoje osobiste zdanie. (…) Granica Polski przebiegać musi wschodnią linją Królestwa Polskiego z małymi zboczeniami na wschód tam, gdzie znajdują się większe skupienia Polaków. Z Królestwa Kongresowego odpaść musi gubernia Chełmska i prawdopodobnie Wschodnia Galicja. Litwa i Białoruś są według jego pojęć ziemiami czysto rosyjskimi i pozostać muszą przy Rosji”. Z doniesień wynikało jednoznacznie, że biali kwestię ustalenia sprawy polskiej odkładają na czas po pokonaniu bolszewików. To oznaczało, że nie należy się spodziewać wcześniejszego ustalenia kwestii, która dla Polaków miała fundamentalne znaczenie, czyli granic.
Anton Denikin był człowiekiem o zdeklarowanych poglądach. Był monarchistą, zwolennikiem Rosji jednej, wielkiej i niepodzielnej, co automatycznie oznaczało potencjalny spór z Polską o granice w przyszłości. To podejście potwierdzały kolejne raporty słane przez gen. Karnickiego, który notował: „Należy oczekiwać, że Denikin, stojąc na stanowisku Polski etnograficznej, po zetknięciu się zażąda opróżnienia przez Wojsko Polskie podolskiej i wołyńskiej guberni”. Ponieważ polskie plany zakładały odbudowę Rzeczypospolitej w granicach możliwie zbliżonych do przedrozbiorowych, sensowność podjęcia rozmów z białymi stała pod znakiem zapytania.
Czysto rosyjska choroba
Z drugiej strony Piłsudski był przekonany o tym, że bolszewizm jest ideologią, która nie ma szans się przyjąć poza granicami Rosji, np. w Polsce. Mówił o tym w wywiadzie z dziennikarzem „Timesa” jesienią 1919 roku:
„Bolszewizm jest czysto rosyjską chorobą. Zobaczy pan, że nie zapuszcza on głęboko korzeni w krajach, które nie są rdzennie rosyjskie. W tych częściach dawnej Rosji, w których ustrój socjalny nie jest typowo rosyjski, jak na przykład: w Polsce, w Estonji, na Ukrainie, na obszarach kozackich i na Syberji — nie zapanował nigdy istotnie. Podstawową zasadą rosyjskiego bolszewizmu jest zemsta klasowa. (…) Bolszewizm ma może przyszłość przed sobą w Rosji środkowej, gdzie ustrój ten panował, ale nie w prowincjach bałtyckich1”.
Ten właśnie sposób rozumowania – czyli postrzeganie odbudowanej Rosji carskiej jako zagrożenia większego od „typowo rosyjskiego” bolszewizmu – przełożyło się również na ocenę perspektyw, możliwości i szans dla Polski. Za korzystniejsze uznano w związku z tym podjęcie rozmów z władzą bolszewicką, niż z carskimi generałami, którzy mówili o Polsce w „granicach etnograficznych”. Znając przebieg wydarzeń z całego wieku XX łatwo oceniać, że decyzja ówczesnych władz polskich była błędem, pozwoliła bowiem bolszewikom okrzepnąć, a następnie stworzyć krwawe imperium. W ówczesnym jednak kontekście politycznym i wojskowym uczestnikom tamtych wydarzeń sprawy nie wydawały się aż tak oczywiste i jednoznaczne. Podjęcie rozmów pokojowych z bolszewikami wydawało się ówczesnej elicie polskiej korzystniejsze, ponieważ sami bolszewicy zdawali się wówczas słabsi i potencjalnie mniej groźni, niż carscy generałowie. Tym też należy tłumaczyć fakt, że jesienią 1919 roku Polacy podjęli w Mikaszewiczach tajne rokowania z Sowietami. Dało to bolszewikom szansę na podjęcie ofensywy przeciwko Denikinowi i białych.
1. Józef Piłsudski, Pisma – Mowy – Rozkazy, t. V, Warszawa 1933, s. 99.
Bibliografia
Historia dyplomacji polskiej: 1918-1939, tom 4, pod red. Piotra Łossowskiego, Warszawa 1995
A. Czubiński, Walka o granice wschodnie Polski 1918-1921, Opole 1993
A. Garlicki, Pierwsze lata Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 1989
H. Mierzwiński, Wojna polsko-sowiecka 1919-1920, Biała Podlaska 1991
J. Piłsudski, Pisma, mowy, rozkazy, t. V, Warszawa 1933
L. Wyszczelski, Wojsko Polskie w latach 1918-1921, Warszawa 2006
Z. Zaporowski, Józef Piłsudski w kręgu wojska i polityki, Lublin 1998
Raporty sporządzone przez członków misji wojskowej przy armii gen. Denikina zamieszczone na stronie pilsudski.org.uk.
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze