Niszczyciel rakietowy USS „Donald Cook” rozpoczął dziś wizytę w porcie w Gdyni. W ten sposób Amerykanie chcą zademonstrować gotowość do współdziałania z sojusznikami w naszym regionie Europy. W gdyńskim porcie USS „Donald Cook” zostanie przez kilka dni, marynarze będą ćwiczyć z polskimi załogami śmigłowca SH-2G.
USS „Donald Cook” na co dzień stacjonuje w bazie Rota na południu Hiszpanii. To jeden z czterech okrętów wysuniętych sił morskich, których podstawowym zadaniem jest zwiększenie bezpieczeństwa sojuszników w Europie. Amerykański niszczyciel jest niczym mała armia. Do jego najważniejszych elementów wyposażenia należy zintegrowany system obrony antybalistycznej Aegis. Okręty, które go mają, tworzą swego rodzaju sieć. Działając wspólnie, mogą namierzać i niszczyć jednocześnie setki nieprzyjacielskich samolotów i rakiet. O ogromnych możliwościach systemu można się było przekonać w 2008 roku, kiedy to pocisk wystrzelony z krążownika rakietowego USS „Lake Erie” wzniósł się na wysokość blisko 250 kilometrów i zniszczył satelitę wywiadowczego USA, nad którym Amerykanie utracili kontrolę. Sam USS „Donald Cook” przenosi na pokładzie między innymi rakietotorpedy ASROC oraz rakiety manewrujące Tomahawk o zasięgu 2,5 tysiąca kilometrów. Łącznie dysponuje blisko setką różnego typu pocisków.
Okręt z historią
Niszczyciel wszedł do służby w 1998 roku. O okręcie stało się głośno dwa lata temu, kiedy to na Morzu Czarnym doszło do incydentu z jego udziałem. Wówczas dwa rosyjskie bombowce Su-24 kilkakrotnie przeleciały nad nim na małej wysokości, nie reagując na próby nawiązania łączności. Głos w tej sprawie zabrali przedstawiciele Pentagonu, którzy uznali takie działanie za prowokację i stanowczo ją potępili.
O tym, że amerykański okręt zawinie do Gdyni, wiadomo było już kilkanaście dni temu. Amerykanie długo nie podawali jednak szczegółów. – Zgodnie z procedurami bezpieczeństwa możemy o tym mówić dopiero 48 godzin przed wejściem do portu – wyjaśnia Agnieszka Jakowiecka z Ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie. Kiedy okręty US Navy pojawiają się w obcych portach, marynarze z ich załóg pełnią na pokładzie całodobową straż pod bronią. Na nabrzeżu wokół okrętu ustawiana jest zapora z kontenerów, a przy niej kolejne posterunki. Osoby postronne nie mogą się do okrętu nawet zbliżyć. – Takie środki ostrożności mają zminimalizować ryzyko zamachu terrorystycznego – dodaje Jakowiecka. Wprowadzono je po ataku, do którego doszło w 2000 roku. Wówczas to w burtę okrętu USS „Cole”, który cumował w Jemenie, uderzyła łódź pełna materiałów wybuchowych. Potężna eksplozja zabiła 17 marynarzy, 39 zostało rannych. To właśnie po tym zdarzeniu pojawił się termin „zagrożenie asymetryczne”.
Ćwiczenia z Polakami
W Polsce USS „Donald Cook” pozostanie na kilka dni. Gospodarzem wizyty jest 3 Flotylla Okrętów w Gdyni. – Niszczyciel został powitany przez dowódcę fregaty ORP „Gen. K. Pułaski” kmdr. por. Pawła Wernera, wyznaczyliśmy też oficera łącznikowego. To rutynowa procedura. W planach jest też rozegranie meczu piłkarskiego między marynarzami z Polski i USA, ale na razie nie wiadomo jeszcze, czy do niego dojdzie – zapowiada kmdr ppor. Radosław Pioch, rzecznik 3 Flotylli.
W poniedziałek USS „Donald Cook” wyjdzie w morze, gdzie będzie współpracował z załogami polskiego śmigłowca morskiego SH-2G. – Zamierzamy wykonywać starty i lądowania z pokładu okrętu – zapowiada kpt. pil. Marcin Pańszczyk, dowódca załogi oraz pilot-instruktor na śmigłowcu SH-2G. Piloci będą podchodzić do lądowania w pozorowanych warunkach braku widoczności morza, opierając się tylko o wskazania przyrządów. Pozwala to przygotować się do sytuacji, kiedy pogoda jest zła, a śmigłowiec, wykonując lot w chmurach, musi znaleźć okręt i bezpiecznie podejść do lądowania. – Podczas szkolenia jeden z pilotów zakłada specjalną zasłonkę. Nie widzi, co jest poza kabiną śmigłowca. Musi prowadzić maszynę, odczytując wskazania przyrządów i słuchając wskazówek kontrolera z okrętu – wyjaśnia kpt. pil. Pańszczyk. Lotnicy są już po wstępnych ustaleniach z Amerykanami. – Wiemy, że niszczyciel ma nieco większe lądowisko niż fregaty Oliver Hazard Perry, z którymi współpracujemy na co dzień, jednak same procedury podejścia do lądowania są podobne – przyznaje kpt. pil. Pańszczyk.
Amerykanie nie zdradzają, jak długo USS „Donald Cook” pozostanie na Bałtyku. – Celem tej rutynowej wizyty jest wzmocnienie relacji między Polską a Stanami Zjednoczonymi w zakresie obrony Europy Środkowej i Wschodniej – podkreśla Jakowiecka.
Amerykańskie okręty już wcześniej zawijały do Gdyni. W lipcu 2014 roku wizytę w tamtejszym porcie złożył niszczyciel USS „Oscar Austin”. Latem ubiegłego roku przy okazji fazy portowej ćwiczenia „Baltops” w Gdyni pojawiły się: niszczyciel rakietowy USS „Jason Dunham”, krążownik USS „Vicksburg” oraz olbrzymich rozmiarów desantowiec USS „San Antonio”.
autor zdjęć: US Navy
komentarze