Amerykański niszczyciel rakietowy to jeden z najnowocześniejszych okrętów wojennych floty USA. Dzięki systemom radarowym „widzi” prawie wszystko, co dzieje się na niebie, ziemi i wodzie. Może niszczyć cele morskie, lądowe i powietrzne. Jednostka będąca częścią amerykańskiej tarczy antyrakietowej, będzie przez cztery dni strzec nieba nad Trójmiastem.
USS „Jason Dunham” ma nieco ponad 155 metrów długości i 20 metrów szerokości. Jest napędzany przez cztery turbiny gazowe General Electric LM2500-30, dzięki którym osiąga maksymalną prędkość ponad trzydziestu węzłów.
To jeden z najnowszych, bo zwodowany zaledwie sześć lat temu, niszczycieli rakietowych klasy Arleigh Burke. Z racji wyposażenia i uzbrojenia, są one nazywane „pływającymi tarczami”.
Amerykańska tarcza nad Trójmiastem
USS „Jason Dunham” zacumował dziś w gdyńskim porcie. Komandor porucznik Darren Dugan, dowódca jednostki zapowiada, że jego ludzie w ramach operacji „Atlantic Resolve” będą przez cztery dni strzec nieba nad Trójmiastem. Dowódca niszczyciela podkreśla, że okręt może zwalczać niemal każdego rodzaju cele: okręty wojenne przeciwnika, samoloty i śmigłowce, strategiczne obiekty na lądzie czy rakiety balistyczne. – Mamy bardzo szeroki zakres broni rakietowej, od rakietotorped RUM-139 VL Asroc, poprzez przeciwokrętowe pociski Harpoon, aż po pociski manewrujące Tomahawk oraz przeciwlotnicze i przeciwrakietowe pociski RIM-67 SM-2 – mówi.
Jednostka ma aż dziewięćdziesiąt sześć wyrzutni pocisków rakietowych. Poza tym 127 milimetrową armatę, po bokach okrętu znajdują się cztery stanowiska karabinów maszynowych – dwa 25-milimetrowe, dwa 12,7-milimetrowe, a na rufie 20-milimetrowy automatyczny system artyleryjski Phalanx CIWS.
Pięć tysięcy pocisków na minutę
Starszy mat Faith Koscal, która na okręcie obsługuje 25-milimetrowy karabin, podkreśla, że to dzięki artylerii okrętowej, jednostki klasy Arleigh Burke są tak groźne dla przeciwnika. – Działko Phalanx wystrzeliwuje prawie pięć tysięcy pocisków na minutę. Nie wyobrażam sobie wrogiego samolotu czy śmigłowca, który dostałby się w jego zasięg i wyszedł z tego cało – mówi żołnierz.
Zastępca dowódcy okrętu, komandor porucznik Kevin J. Hoffman przyznaje, że jednostka ma imponujące uzbrojenie, ale jej sercem jest zaawansowany system radarowy. – Posiadamy najnowsze radary wielofunkcyjne SPY-1, które rozmieszczono tak, aby zapewniały kąt pokrycia 360 stopni. Mamy również najnowszy radar do wykrywania rakiet przeciwokrętowych – AN/SPQ-9B – mówi oficer.
Podczas pobytu w Gdyni załoga niszczyciela spotyka się z przedstawicielami polskiej armii, lokalnego samorządu, a także mieszkańcami Trójmiasta. – Niestety z przyczyn bezpieczeństwa nie możemy udostępnić naszego okrętu do zwiedzania – mówi dowódca USS Jason Dunham.
W przyszłym tygodniu niszczyciel wypłynie na Bałtyk, gdzie będzie uczestniczył w ćwiczeniach przygotowujących flotę NATO do manewrów Baltops. Odbędą się one w czerwcu. Potem jednostka wróci na wody Morza Śródziemnego.
Niszczyciel rakietowy USS „Jason Dunham” nosi imię kaprala amerykańskiej piechoty morskiej, który w Iraku przed wybuchem granatu zasłonił własnym ciałem kolegów z plutonu. Za swój czyn jako drugi żołnierz w historii US Army został pośmiertnie odznaczony najwyższym, amerykańskim odznaczeniem wojskowym – Medalem Honoru.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze